10 000 metrów nad ziemią

"Monopoly na Nintendo Switch" to nic innego jak przeniesiona na nową konsolę Nintendo gra, w którą już od jakiegoś czasu mieli okazję grać posiadacze Xboksów czy PlayStation.
"Monopoly for Nintendo Switch" - recenzja
Zupełnie nie rozumiem przenoszenia klasycznych gier planszowych na stacjonarne konsole. Próbowałem przez chwilę pograć w wydany przez Ubisoft "Monopol" na PlayStation 4, ale przez cały czas zerkałem na leżące na półce obok pudełko z "prawdziwą" grą i zastanawiałem się, kto o zdrowych zmysłach przepłacałby za możliwość grania w tę ponadczasową produkcję na konsoli. Czyli co, kończymy recenzję na samym wstępie? Nie, ponieważ pojawił się "Monopoly na Nintendo Switch", który pomimo wielu niedoskonałości skradł nie tylko moje serce, ale i stanowczo za dużo wolnego czasu.



"Monopoly na Nintendo Switch" to nic innego jak przeniesiona na nową konsolę Nintendo gra, w którą już od jakiegoś czasu mieli okazję grać posiadacze Xboksów czy PlayStation. Do naszej dyspozycji oddano cztery różne plansze do gry: klasyczną, wesołe miasteczko, miasto i nawiedzony dom. Grać możemy samemu, dając komputerowi kontrolę nad pozostałymi graczami , albo bawić się ze znajomymi, przekazując sobie Joy-Cona (najwygodniej). Istnieje również możliwość zabawy online, która po prostu działa, ale nie jestem w stanie wykrzesać z siebie nawet najmniejszego zainteresowania graniem w "Monopol" z obcymi ludźmi, którzy siedzą kilkaset kilometrów ode mnie. Co jest jednak najważniejsze w wersji na Nintendo Switch, co odróżnia ją od wydania na PlayStation 4, to możliwość zabawy w dwóch trybach – TV, kiedy konsola jest w docku, podpięta do telewizora oraz w przenośnym, gdzie cała ta zabawa pod tytułem "Monopoly na Nintendo Switch" nabiera sensu. O tym właśnie chcę Wam opowiedzieć.

Kilka dni temu, gdy czekałem na samolot powrotny z Londynu do Warszawy, dostałem do recenzji kod na "Monopol" na Switcha. Korzystając z darmowego wifi na lotnisku pobrałem grę, z nadzieją, że przez ponad dwie godziny lotu będę skakał po wirtualnej planszy, ogrywając sterowanych przez komputer przeciwników. Po wejściu na pokład samolotu wylądowałem obok przemiłego gościa z Teksasu, który przez Londyn leciał do Polski w biznesach. Wiecie, koszulka, krawat, obłożony z każdej strony sprzętami Apple’a i jakimiś cudacznymi wykresami. Postawiłem więc Switcha na rozkładanym stoliku, jak to robiono na reklamie, i odpaliłem "Monopol". Nie powiem, granie z komputerowo sterowanymi przeciwnikami jest ok, ale brakowało mi "czynnika ludzkiego". Mój współtowarzysz podróży bacznie mi się przyglądał, wypytując o konsolę, o co w niej chodzi i czy jest możliwość grania w kilka osób, bo w sumie to ma już dość tej pracy i chętnie by się dołączył. Przedłużony do trzech godzin z powodu złej pogody lot zleciał sam nie wiem kiedy i dopiero kiedy stewardessa poprosiła nas o złożenia stolika, zrozumiałem, że już lądujemy, a ja całą drogę do Warszawy grałem w "Monopol" z totalnie obcą mi osobą. Wtedy zrozumiałem, jaki potencjał drzemie w tym tytule.

Po powrocie do domu włożyłem Switcha do docka, by zagrać z żoną na telewizorze, ale skończyło się na samych planach, bo w końcu mamy w domu normalny, planszowy "Monopol". Nie upieram się oczywiście przy tym, że na konsoli stacjonarnej nie można grać w tę grę. Na pewno znajdzie się masa osób, którym taka zabawa będzie odpowiadał i będą się świetnie bawić przed telewizorem. Dla mnie osobiście nie ma to sensu, ale hej, to tylko ja.



"Monopoly na Nintendo Switch" ma niestety swoje za uszami i choć możliwość zabrania gry ze sobą jest rewelacyjna, to trzeba grze wypomnieć kilka rzeczy. Po pierwsze, zupełnie zmarnowanym potencjałem jest dobór tematycznych plansz do gry. Skoro jesteśmy na konsoli Nintendo, to nic nie stałoby na przeszkodzie, aby dorzucić tu plansze "Super Mario", "Pokemon" czy "The Legend of Zelda". Ba, nawet seria "Assassin’s Creed" dostała swoje planszowe "Monopoly", które też mogłoby się tu znaleźć. Szkoda, bo choć wrzucone do gry plansze są ładne i fajnie się na nich gra, to mogło być po prostu lepiej. Po drugie, gra ma straszny problem z wyciekami pamięci i czasami wczytywania. Czasami od włączenia gry do rozpoczęcia zabawy wystarczy półtorej minuty, czasami cztery, a czasami aż 13 minut. Choć zdarzyło mi się to raptem dwa razy na kilkadziesiąt uruchomień gry, to problem jest i trzeba o nim pamiętać. Ubisoft podobno już wie o błędzie i ma go załatać, ale na tę chwilę jednym sposobem na długie wczytywanie jest reset konsoli.

Największa zaleta "Monopoly na Nintendo Switch" wynika z hybrydowości samego sprzętu. Podczas zabawy na TV gra nie różni się znacząco od wersji na PlayStation 4 czy Xbox One, a prawdziwy pazur pokazuje dopiero, kiedy zabierzemy ją ze sobą. Nikt z nas nie rozłoży przecież planszy do "Monopolu" na pokładzie samolotu czy w pociągu relacji Warszawa-Wrocław. Jeśli dużo podróżujecie i tak jak ja kochacie "Monopol", to na pewno będziecie się świetnie przy tej grze bawić. Jak tylko Wam się załaduje…
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?