Tym razem udajemy się w podróż do niezwykłego miasteczka, Jaśminowa. Naszą przewodniczką jest mała Eugienia, która nie lubi, gdy zdrabnia się jej imię. Łatwo zdobywa sobie serca ludzi
Tym razem udajemy się w podróż do niezwykłego miasteczka, Jaśminowa. Naszą przewodniczką jest mała Eugienia, która nie lubi, gdy zdrabnia się jej imię. Łatwo zdobywa sobie serca ludzi bezkompromisowością, inteligencją i wygadaniem. Razem z nią zaczynamy wielką przygodę. Na film przyciągnęły mnie piękne plakaty. Wydawało mi się, że obraz ten ma szansę pretendować do dzieł magicznych, które bez reszty porywają do swojego świata, urzekają i pozostają w nas na zawsze. Wyjściowa historia jest tak nierealna i szalona, że można się tylko cieszyć, iż wciąż są ludzie o kreatywnych umysłach, by stworzyć równie intrygującą wizję. Klasztor pachnących mnichów, gdzie brat Zdrówko rozmawia z świętym Rochem, opat Kleofas przeprowadza skomplikowane wykresy mające mu przybliżyć tajemnicę przepowiedni, a do tego pachnące kaczki i prosiaki, które są bliżej nieba. Cały ten mini świat ma niezwykły urok i porywa. Wszystkiemu dodają pikanterii komentarze Gieni i jej trafne, zabawne spostrzeżenia. Niezwykle udał się jej duet z bratem Zdrówko. Gorzej wypada część filmu poświęcona Nataszy, matce Eugenii i jej poszukiwanie, zapachu miłości. Grażyna Błęcka-Kolska jest piękną kobietą i miło się na nią spogląda, niestety zupełnie nie odpowiada mi aktorsko. Wypowiadane przez nią kwestie często są infantylne, zupełnie niepotrzebne, do tego pani Grażyna ma dla mnie coś tak odstręczającego w głosie, że nie mogę jej słuchać. W związku z tym uprzedzeniem nie potrafiłam wejść w świat jej sekretów i alchemicznych łamigłówek. Sam wątek problemów Partycji i zauroczenia Zemanem nie jest porywający, dość miałki, jakby niedopracowany. Zabrakło charyzmatycznych postaci, które potrafiłyby to urealnić. Podziwiać należy Lindę, za sporą dozę autoironii i umiejętność zakpienia z samego siebie. W wątku miastowym, zabrakło chemii, która tak ważną rolę pełni dla Nataszy. Do tego wyraźnie poniżej poziomu są dialogi przywodzące na myśl te z "M jak miłość". Dużo bardziej interesuje i wciąga tajemnica klasztoru i piękna kobieta, która jako duch wciąż pozostaje w nim obecna. Ciekawym wątkiem jest sam aspekt świętości. Kto właściwie na nią zasługuje? Jak trudno jest znaleźć osobę pełną dobra, wśród licznych niezwykłych i wydawałoby się pogrążonych w cnocie kandydatów. Interesujące jest podążanie za pracą Nataszy w odnawianiu obrazu i obserwowaniu jej prawie że alchemicznych działań. Film cudownie się ogląda. Jest pięknie nakręcony przez Krzysztofa Ptaka. Bez wątpienia powinniśmy się chwalić tak dobrymi operatorami na całym świecie. To w dużej mierze jego wkład nadał filmowi bardzo specyficzny i ciepły klimat. Pełno w nim miękkich i nasłonecznionych barw. Trzeba przyznać, że dawno nie było tak ciepłego polskiego filmu. Opowiada o życiu w sposób lekko iluzoryczny z dużą dawką humoru. Jego głównymi bohaterami jest brat Zdrówko i Gienia. To oni wybijają się na tle pozostałych postaci i wygrywają aktorski pojedynek. Dla nich warto obejrzeć ten film. Niestety daleko mu do "Amelii". Pozbawiony jest w pewnych momentach lekkości i jakby skrojony z zbyt małej ilości odpowiadającego materiału. Dlatego polecam film wszystkim, którzy chcą odetchnąć od przyciężkiego klimatu kina polskiego i pragną złapać w ręce trochę ulotnego "babiego lata". Mam nadzieję, że w następnym obrazie Kolski pokaże pełnię swojego talentu.