Arcydzieło czy nie arcydzieło?

W 1998 roku świat zachwycił się przepiękną, pełną estetycznej emfazy wizją wojnyStevena Spielbergaz "Szeregowca Ryana". Zanim w podobnie pompatycznym stylu wyzwalać Europę nie od tej strony, od
W 1998 roku świat zachwycił się przepiękną, pełną estetycznej emfazy wizją wojnyStevena Spielbergaz "Szeregowca Ryana". Zanim w podobnie pompatycznym stylu wyzwalać Europę nie od tej strony, od której tak naprawdę została wyzwolona, zaczęli gracze, minęły 4 lata – tyle czasu musiała poczekać komputerowa technologia, by choć w drobnej części oddać to, co przeżywał przeciętny amerykański żołnierz według Amerykanów. W projekt zaangażował się zresztą sam specjalista od różnorakich wizji – Spielberg, co widać po historii, słychaćw muzyce i czuć po klimacie."Medal of Honor" zabiera gracza bić masowo Niemca do różnych części świata, a to zdecydowanie jest już na plus.

"MoH:AA"to tytuł uchodzący dziś za arcydzieło, a jej zasługi wydają się nie mniejsze niż teToma Hanksa podczas lądowania na plażyOmaha. Do Omahy jeszcze wrócimy. Szukać jednak obiektywnej odpowiedzi na pytanie: czy grajest arcydziełem czy nie, nie mam ani najmniejszych chęci, ani tym bardziej zamiaru, choć takowyjuż mam, jeśli chodzi o kwestię ustąpienia klasą ściągającemu, kradnącemu, kopiującemu od niego na potęgę "Call of Duty". O tym też jednak później. Tymczasem nie każdy może wie, że w czasie premiery"Medal of Honor" został przyjęty dość różnie, gdzieniegdzie nawet trochę obcesowo. Zarzucano grze – oprócz Omahy – sztampowość, niewielki realizm i staromodne rozwiązania.

Rzeczywiście, tytuł w "nie-omahowskiej" części przypomina trochę zwykłegoshootera, w którym kładziemy seriami tabuny hitlerowców. W dodatku mamypunktowe celowanie, apteczki i misje a'la samotny wilk z jak najszybszym pędem przed siebie. Mimo wszystko, wcale nie mało tu scenariuszy, w których działamyz drużyną, w tym wyjątkowo atrakcyjne przebijanie się przez zniszczone miasteczko. "Medal of Honor" to także wyjątkowo wysokie AI przeciwnika. Szukanie osłon, flankowanie, zasadzki robią ogromne wrażenie, a gracz niejednokrotnie zostanie miło zaskoczony przez program. W dodatku, jakże charakterystyczne prowadzenie ognia przez przeciwnika zza osłon czy zza winkla – a to już rzecz, której brakuje nawet niektórym dzisiejszym high-endowym tytułom.

Na"Medal of Honor" uparto się jednak patrzeć przez pryzmat jednej misji, która zawsze znajduje miejsce w każdym plebiscycie poważnych czy nie poważnych redakcji zatytułowanym: "10 najważniejszych scen w historii gier komputerowych". PlażaOmaha – scenariusz, który zmienił świat gier, wywrócił go do góry nogami i wprowadził rozgrywkę na wyższy poziom. Rzeczywiście, pierwszy kontakt z Omahą jest naprawdę szokujący. Wybuchające pociski, rozrywane ciała kompanów, nieustannyświst kul nad uszami. Ktoś z płaczem próbuje się wycofać, choć nie mając gdzie, zostaje rozszarpany przez niemieckie pociski, inni modlą się skuleni bojąc się wykonać ruch, a tylko ci bardziej odważni próbują zorganizować jakąś skuteczną akcję zaczepną. My zaś, w tymwszechobecnym chaosie, szukamy osłony, tylko po to, by za chwilę poszukać naszego najlepszego kolegi z drużyny – medyka. Omaha naprawdę wciska w fotel. Wciska za pierwszym razem, wciska za drugim, trzecim, czwartym. Ale już nie za piątym.

Okazuje się, że cała ta zabawa w wojnę to w gruncie rzeczy oskryptowany do granic możliwości labirynt. Pal licho skrypty uruchamiające pewne wydarzenia, byłbym pierwszy, który dałby w twarz za krytykę takiego rodzaju oskryptowania. Gorzej jeśli oskryptowane są tutaj nie tylko wydarzenia, ale także sam system osłon i ostrzał. Gracz, który po chwilach szoku wpada na to, co jest grane, przekonuje się, żeOmaha w gruncie rzeczy prowadzi nasdo okopów długą, nudną drogą za rączkę ibez draśnięcia. A gdygraczdociera już na miejsce i odwraca wzrok, dostrzega, że cała plaża to w gruncie rzeczy niewielka piaskownica z dwoma niemieckimi bunkrami i stanowiskami z MG42. Nie zmienia to jednak faktu, że Omaha spełniła postawione przed nią zadanie. Dostarczyła graczom autentycznego przeżycia, po którym żadna gra nie była już taka sama. Czy to wystarczy by uznać tytuł za arcydzieło? Jak już wcześniej myślałem, nie chce mi się o tym myśleć.

Dlaczego zatem uważam, że "Medal of Honor"wypada mniej korzystnie w starciu z młodszym, kopiującym, kradnącym, wykorzystującym… "Call of Duty"? Pan powie "Lepsza technologia", pani "Ładniejsza grafika". Pan i pani będą mieć oczywiście rację, jest jednak coś jeszcze."Call of Duty" z całym swoim zapleczem, zrobiła ową Omahę ze zwykłego pola z krowimi plackami na jakiejś zabitej dziurami wsi. Gdy próbujemy pomóc chowającemu się za truchłem koledze, ogień niemiecki wydaje się być już bardziej losowy, a wybuchające pociski przypadkowe. Tu gracz naprawdę stara się przeżyć, a nie poznać zasadę działania skryptów, a to już nadaje każdemu starciu indywidualności. Bezpośrednio scenariusz Omahy został zastąpiony znacznie lepiej zrealizowanym Stalingradem. Poza tym mamy ciekawszą historię, kolegów z krwi i kości, możliwość przycelowania "z oka", a nie tylko z biodra, a także fenomenalne efekty wizualne i dźwiękowe, gdzie krew i pot naprawdę zalewają nam czoło. No i nigdy spotkanie z PzKpfw VI Tiger nie było tak oszałamiające.

Mimo pewnego negatywnego wydźwięku tej recenzji, nie chciałbym zostać źle zrozumianym."Medal of Honor: Allied Assault" to produkt naprawdę świetny, wybitny, któremu należy się szacunek. Mam jednak wrażenie, że starając się przetrzeć szlaki, nie do końca dorósł do wyznaczonego mu celu."Medal" to dla mnie wcześniak, którego jednak niezwykle trudno ocenić -stąd też ten tekst. Oczywiście, można skupić się na innych pozytywnych aspektach gry – które z braku miejsca ominąłem. W tej grze znajdziemy przecież historię, nowatorskie rozwiązania, zróżnicowany teatr działań czy urozmaicone misje, choćby te snajperskie. O tym jednak poczytamy – mam nadzieję – już w innym miejscu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones