Recenzja filmu

Urok mordercy (2002)
Kaige Chen
Heather Graham
Joseph Fiennes

Bardzo fatalne zauroczenie

Hasło reklamowe głoszące, że film został oparty na bestsellerowej książce, działa na widzów jak magnes. W końcu skoro książka sprzedała się w znacznym nakładzie, oznaczać to musi, że była co
Hasło reklamowe głoszące, że film został oparty na bestsellerowej książce, działa na widzów jak magnes. W końcu skoro książka sprzedała się w znacznym nakładzie, oznaczać to musi, że była co najmniej dobra. A skoro książka była dobra, to jej filmowa adaptacja może być w najgorszym wypadku przeciętna. Rozumowanie takie jest jak najbardziej błędne, a w bolesny sposób przekonują nas o tym twórcy "Uroku mordercy". Film opowiada o statecznej Alice, która pewnego dnia poznaje zabójczo uwodzicielskiego Adama. Łączy ich niezwykła namiętność, która z czasem przekształca się w trwałe i szczere uczucie. Po bajecznym ślubie na jaw wychodzą jednak mroczne sekrety mężczyzny. Fabuła więc, choć wygląda intrygująco, nie jest wcale powalająca. To zwykła historyjka o fatalnym w skutkach zauroczeniu. Przez pierwszą połowę twórcy starają się nas przekonać, jak bardzo gwałtowne uczucie połączyło Adama i Alice. Liczne sceny łóżkowe przeplatane są naiwnymi dialogami o miłości, oddaniu itp. To zdecydowanie najsłabsza część całej produkcji. Naiwność scenariusza pogłębia dodatkowo patetyczna muzyka, która dramatyzm pewnych scen karykaturalnie wyolbrzymia. Akcja nabiera nieco tempa po samej uroczystości weselnej, gdy główna bohaterka poznaje szczegóły dotyczące przeszłości męża. W tym momencie "Urok mordercy" na krótką chwilę z patetycznego romansidła przekształca się w dość schematyczny, ale mimo wszystko ciekawy thriller. Im bliżej jednak poznania prawdy, tym bardziej widz dostrzega brak logiki i spójności całej intrygi. Scenariusz jest po prostu skrajnie nieprawdopodobny, wydumany i szalenie naiwny. Wina w tym oczywiście samego autora książkowego pierwowzoru. Aktorzy zbyt wiele do roboty nie mają. Postacie są strasznie schematyczne, a dialogi wyjątkowo drewniane. Heather Graham i Joseph Fiennes skupiają więc uwagę widza głównie w scenach erotycznych, których w filmie nie brakuje. Są one na szczęście zrealizowane z wyczuciem smaku i estetyką, nieco nachalnie naśladującą dokonania Adriana Lyne. Ścieżka dźwiękowa nie powala. Niektóre melodie wprawdzie świetnie współgrają z filmowym tłem, tworząc specyficzny klimat, ale większość brzmień odpycha patetycznym charakterem. Wkomponowują się one często nie w stylistykę dreszczowca o fatalnym zauroczeniu, ale raczej w koncepcję taniego romansidła. Książka, na której został oparty scenariusz, sprzedała się w milionowym nakładzie, choć w istocie było to banalne czytadło do samolotu. Film więc powstał chyba tylko po to, by dać pretekst do realizacji gorących scen z udziałem dwóch średniej klasy gwiazd kina. A bardzo to marny powód do tego, by z filmem w ogóle się zapoznać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Thrilerrowate romansidło, które zamiast w napięciu utrzymywało mnie w stanie cynicznego rozbawienia.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones