Recenzja filmu

Skowyt (1981)
Joe Dante
Dennis Dugan
Dee Wallace

Człowiek człowiekowi wilkiem

Wilkołaki to jeden ze stałych motywów kina grozy, równie nieśmiertelny co sylwetka żywiącego się ludzką krwią wampira. Bestia będąca połączeniem człowieka i wilka, która swą prawdziwą postać
Wilkołaki to jeden ze stałych motywów kina grozy, równie nieśmiertelny co sylwetka żywiącego się ludzką krwią wampira. Bestia będąca połączeniem człowieka i wilka, która swą prawdziwą postać ujawnia w trakcie pełni księżyca, eksploatowana była na srebrnym ekranie na najróżniejsze sposoby. Czasami bardziej, czasami mniej serio. Podejście pastiszowe reprezentuje choćby pamiętny obraz twórcy "Gremlinów" Joe Dante'ego pt. "Skowyt", który dał początek jednej z najbardziej popularnych serii horrorów w historii gatunku.

Pierwsza część cyklu opowiada historię dziennikarki Karen White (Dee Wallace), która nękana jest przez psychopatycznego wielbiciela. Mężczyzna zostaje w końcu zastrzelony podczas policyjnej akcji, jednak Karen nie jest w stanie się uporać z traumatycznymi przeżyciami, których dostarczył jej prześladowca. Za radą psychiatry dra George'a Waggnera (Patrick Macnee) kobieta udaje się na prowincję, do kierowanego przez niego specjalnego ośrodka, aby tam nabrać psychicznej równowagi. Nie będzie to łatwe, jako że oprócz nękających ją koszmarów będzie musiała jeszcze stawić czoła czającej się w okolicznych lasach przerażającej tajemnicy...

Owłosione humanoidy rozszarpujące swymi kłami ludzkie mięso to temat, na którym łatwo się wyłożyć i w którym pełna powaga z reguły przynosi opłakane skutki. Wiedział o tym John Landis, realizując swego "Amerykańskiego wilkołaka w Londynie". Zdawał sobie również z tego sprawę Dante, kręcąc w tym samym roku własną wariację wokół kwestii potomków króla Likaona. Stąd jego "Skowyt" to przede wszystkim świetna rozrywka dla każdego miłośnika horroru podawanego bez zadęcia, z lekkim przymrużeniem oka. Nie oznacza to jednak, że brak tu miejsca na straszenie w tradycyjnym stylu. Film reżysera o trzy lata wcześniejszej "Piranii" odznacza się skrupulatnie budowanym napięciem i gęstą atmosferą w duchu gotyckim. Niby pełnej powagi nie ma (któż dziś wierzy w wilkołaki?), a jednak niepokój gdzieś tam się czai. I to praktycznie od samego początku, bowiem wprowadzenie, które mogłoby być równie dobrze finałem porządnego dreszczowca, jest tu pomyślane doprawdy wyśmienicie.

Szacowny już dzisiaj obraz Dante traci nieco swój impet gdzieś pod koniec, kiedy zagrożenie coraz bardziej traci swą enigmatyczność. Niespecjalnie fortunny był też wybór do roli głównej bohaterki Wallace, którą polski widz może pamiętać choćby z pierwszej części "Critters" czy Spielbergowskiego "E.T.". Aktorka, która jednoznacznie kojarzy się z rolami typowych amerykańskich kur domowych, wypada tu raczej mało przekonująco. Łatwo jednak znaleźć pociechę we wciąż pysznie prezentujących się efektach i charakteryzacji (ach, te sceny przeobrażeń wilczej braci!) czy też w ścieżce dźwiękowej Włocha Pino Donaggio, który ma na swoim koncie między innymi kilka niezapomnianych motywów muzycznych z filmów Briana De Palmy.

"Skowyt" pociągnął za sobą sześć kontynuacji, które nie miały związku z fabułą pierwszego filmu. Żadna też z nich nie dorównywała mu poziomem. Ciekawostką jest za to fakt, iż cykl w trakcie swego istnienia przewędrował przez trzy kontynenty, zahaczając nawet o australijskie pustkowia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones