Recenzja filmu

Krocząc wśród cieni (2014)
Scott Frank
Liam Neeson
Dan Stevens

Detektywem być

Scott Frank serwuje odgrzany i znany od dawna schemat zmęczonego życiem gliny podejmującego się wielkiego i ambitnego zadania.
Podstarzały bohater, najczęściej niewiarygodny twardziel i do tego odporny na dziesiątki przeciwników staje do walki ze złem i występkiem. Znamy to bardzo dobrze, prawda? Wystarczy chociażby przytoczyć Bruce'a Willisa w "Szklanej pułapce 3", gromadkę najemników z "Niezniszczalnych", czy emerytowanych agentów CIA w "Red". I tutaj jest podobnie.

A więc po kolei. W "Krocząc wśród cieniLiam Neeson wciela się w Matta Scuddera, ekspolicjanta prowadzącego spokojny i raczej nudny żywot. Przed dziewięcioma laty odszedł z policji, po tym jak zupełnie przez przypadek doprowadził do tragedii podczas pościgu za przestępcami. Najwyraźniej psychika tego nie wytrzymała, a sumienie gryzło. Dziś (rok 1999) przesiaduje w knajpie i uczęszcza na spotkania AA. Z rutyny wyrywa go Peter, jeden z uczestników tychże spotkań. Prosi go, by pomógł odszukać porywaczy i morderców żony jego brata. Pomimo wątpliwości ostatecznie Scudder zgadza się przyjąć zlecenie, choć nie ma już ani aktualnej odznaki, ani nawet licencji detektywa. Musi kroczyć na granicy prawa.



Dość szybko wychodzi na jaw, że podobna zbrodnia miała już miejsce i również w tym przypadku ofiarą była żona handlarza narkotyków. W obu przypadkach ciała zostały poćwiartowane, co dobitnie świadczy, iż Scudder ma do czynienia z psychopatami. Nie dość, że musi wytropić morderców, to jeszcze ma za zadanie powstrzymać ich przed kolejną zbrodnią. A czas ucieka. Historia z pozoru prosta i banalna, ale czy zła? Zależy, jak się za to zabrać. Scott Frank obrał właściwą drogę. I udało się.

Akcja nabiera tempa powoli, ale zdecydowanie. Wraz z postępem śledztwa towarzyszą nam retrospekcje z porwań i dokonań złoczyńców. To, co uderzyło mnie już od pierwszych minut filmu, to fantastyczny klimat. Oczywiście ciężko mówić, żeby był mroczny w scenach dziennych, ale kiedy akcja rozgrywa się nocą na cmentarzu, klimat osiąga apogeum tajemniczości i grozy, a deszcz i mgła tylko w tym pomagają. Podobnych zjawisk uświadczymy w "Siedem" i "Kolekcjonerze kości", oraz licznych klasykach kina noir.

Ale jest jeszcze jeden element, dzięki któremu ten film naprawdę miło się ogląda. Mowa o ścieżce dźwiękowej. To, co skomponował Carlos Rafael Rivera, przechodzi ludzkie pojęcie. Muzyka jest rewelacyjna. Podstarzały Scudder plądrujący miasto po zmroku w towarzystwie dudniącego deszczu i instrumentalnego kawałka z dreszczykiem – ciężko to przebić. Zwykle nie zwracam przesadnej uwagi na soundtrack, ale w tym przypadku nie mogę o nim zapomnieć. Dobrze wykonana robota.



Sam film jest przewidywalny, oprawców poznajemy mniej więcej w połowie filmu, a jak to się wszystko zakończy, każdy wie. Powinien z tego wyjść mierna detektywistyczna opowieść. Ale jest kilka części składających się na naprawdę dobrą całość. Wspomniana muzyka i klimat, ale też kreacja głównego bohatera, który wyraźnie odznacza się na tle postaci drugoplanowych.

Liam Neeson jak mało kto pasuje do swojej roli. Już w "Uprowadzonej" i "Non-Stop" pokazał, że twardy z niego skurczybyk i bez problemu strzeli kogoś w facjatę lub w razie konieczności pośle delikwentowi kulkę. I taki jest Matt Scudder. Sterany życiem zawodnik, dociekliwy i za wszelką cenę dążący do celu.  Stroni od nowinek technicznych, jest prostym i sentymentalnym człowiekiem, co widać w finałowych scenach, gdy przywdziewa swoje symbole z przeszłości – stary płaszcz i policyjną spluwę.



Wyjątkowo detektyw nie jest sam w swojej misji. Pomaga mu TJ, ciężko chory nastolatek, którego poznał w miejscowej bibliotece. Chłopak ten jest sympatycznym bohaterem-pomocnikiem. Pozostałe postacie specjalnie się nie wyróżniają. Grają poprawnie, ale nijak mają się do naszego eks-gliny. Czy jest to wadą? Moim zdaniem nie. Liam Neeson spisuje się perfekcyjnie i nie potrzebuje konkurentów w drugoplanowych rolach.



"Krocząc wśród cieni" jest produkcją zdumiewająco dobrą. Widać, że z odrobiną kunsztu nawet z oklepanej historii można wywróżyć coś oryginalnego, za co z pewnością należą się brawa reżyserowi. Nawet jeśli główny bohater jest mało oryginalny, a zakończenie nietrudne do odgadnięcia, mamy do czynienia z filmem wartym obejrzenia. Gwarantuje to trzymający formę Neeson i niezwykłe, przesiąknięte mrokiem zdjęcia z idealnie dobraną muzyką. Kawał porządnego, ciężkiego kryminału, czyli to, co faceci lubią najbardziej.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oglądając pierwsze zwiastuny filmu "Krocząc wśród cieni" miałem nadzieję na sprawnie zrealizowany... czytaj więcej
Kinomani na całym świecie zasmakowali w filmach napakowanych elektroniką i efektami specjalnymi, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones