Recenzja filmu

Wielki rok (2011)
David Frankel
Steve Martin
Jack Black

Dorwać drozda

Teoretycznie powinna z tego wyjść odlotowa rozrywka. Do głównych ról zaangażowano znanych, lubianych i utalentowanych komików: Steve'a Martina, Jacka Blacka i Owena Wilsona. Za kamerą stanął
Teoretycznie powinna z tego wyjść odlotowa rozrywka. Do głównych ról zaangażowano znanych, lubianych i utalentowanych komików: Steve'a Martina, Jacka Blacka i Owena Wilsona. Za kamerą stanął David Frankel, który nie raz pofrunął już ze swymi filmami na szczyt box-office'u. W dodatku twórcy wzięli na warsztat nierozdziobany jeszcze przez Hollywood temat pracy ornitologów. Co w takim razie sprawia, że "Wielki rok" nie jest ani artystycznym, ani komediowym olbrzymem?

Najprawdopodobniej zawinił scenariusz. Pewnie sprawdziłby się on jako fabularna podstawa słuchowiska radiowego albo przyjemnie przynudzającego serialu (w typie tych, które telewizje emitują w niedzielne przedpołudnia). Jednak na dużym ekranie historia trzech konkurujących ze sobą miłośników skrzydlatych stworzeń przypomina trochę nadpsute ptasie mleczko. Wszystko jest tu za łatwe i za miłe, czyli w rezultacie odrobinę mdłe. Sympatyczni bohaterowie uganiają po całym świecie za drozdami, puchaczami i czyżykami, choć tylko jeden z nich ma dostatecznie wypchane konto bankowe, aby sobie na to pozwolić. Reszta groszem nie śmierdzi, ale jakoś tak się dziwnie składa, że zawsze znajduje go w cudowny sposób.

Poziom komplikacji jest podobny przy każdej z przeszkód, z jakimi muszą zmierzyć się trzej ptasi muszkieterowie. Frankela nie interesują bowiem emocje związane z rywalizacją o tytuł Najlepszego Ornitologa Ever. Reżyser ceni sobie bardziej malownicze widoki, ładną pogodę i dobry nastrój. Nade wszystko jednak pisze kamerą hymn pochwalny na cześć przeciętniaków i nieudaczników, którzy dzięki nietypowemu hobby stali się wyjątkowi. Zachwyconemu reżyserowi nie przeszkadza nawet, że pasja zamienia się z czasem w obsesję, co wpływa negatywnie na relacje bohaterów z ich bliskimi.  

Jak to w hollywoodzkich filmach bywa, na ekranie nie mogło zabraknąć romansu. Ten z "Wielkiego roku" jest jednak na tyle anemiczny i zdawkowy, że budzi mniej emocji niż wróble przesiadujące na najbliższym drzewie.  Podobnie mają się sprawy z humorem: często wysilonym, teleportowanym z przeciętnych sitcomów.  Pan się przewróci, a pani zostanie zaatakowana przez stado głodnych, wygenerowanych komputerowo mew. I tyle.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Założenie jest proste - dwóch znanych komików na ekranie (Black i Martin) w trio z Owenem Wilsonem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones