Egzotyczne wycieczki księdza Sławka

Film potwierdza tylko wszystkie najgorsze opinie o katolicyzmie jako organizacji padlinożerców, kupczących śmiercią i naciągających naiwnych. Czy naprawdę wśród twórców tego filmu była choć
Największym wrogiem Kościoła katolickiego są ci, którzy mają być jego pasterzami. To jedyna cenzuralna myśl, z jaką wychodzi się z seansu największego filmowego koszmaru tego roku, jakim jest "Jan Paweł II - Santo Subito. Świadectwa świętości". To dzieło potwierdza tylko wszystkie najgorsze opinie o katolicyzmie jako organizacji padlinożerców, kupczących śmiercią i naciągających naiwnych. Czy naprawdę wśród twórców tego filmu była choć jedna osoba, która uznała, że jego realizacja to dobry pomysł? Trudno mi w to uwierzyć. Choć może z drugiej strony, właśnie o to chodziło: pomysł jest tak zły, że powstanie filmu i - co ważniejsze - wprowadzenie go do kin (!) należy uznać za cud. W takim przypadku obraz jest największym, a być może też jedynym świadectwem świętości papieża, który jest jego nominalnym bohaterem.


Już sam tytuł filmu: "Świadectwa świętości" jest mocno mylący. Owszem, znajdziemy tu wypowiedzi kilku osób, które rzeczywiście można uznać za żywy dowód na świętość papieża Polaka. I tych kilka świadectw robi mocne wrażenie. Czy raczej robiłoby je, gdyby twórcy filmu się na nich skupili. Niestety to, co istotne, zostało rozproszone w półtoragodzinnej narracji zgodnie z ideą maksymalnego rozcieńczania funkcjonującą w produkcji leków homeopatycznych. Po zebraniu ich w jedno okazałoby się, że zajmują może 10-15 minut. Rzeczywistym świadectwom świętości towarzyszy sporo wypowiedzi, których znaczenie dla tematu filmu określonego w tytule jest marginalne. To wspomnienia ludzi, którzy spotkali papieża i którzy znaleźli się pod wpływem jego charyzmy. Chwilami są to nawet interesujące zwierzenia, ale nie odbiegają one niczym od tego, co można usłyszeć w produkowanych taśmowo dokumentach. Jednak nawet po zsumowaniu tych wszystkich opowieści okaże się, że zapełniają one może połowę filmu.


Cóż zatem stanowi resztę dokumentu? To proste: zdjęcia egzotycznych krajobrazów i miejskich plenerów, kwitnących wiśni, kobiet z cegłami na głowach, mężczyzn zamiatających ulice, dzieci na lodowisku, pielgrzymów na Placu Św. Piotra. A przede wszystkim zdjęcia księdza Sławomira Odera: w pracy, w podróży do wszystkich zakątków świata, w rozmowach i scenach interakcji z tubylcami. I tak dochodzimy do sedna problemu: "Jan Paweł II - Santo Subito. Świadectwa świętości" jest niczym więcej, niż tylko i wyłącznie programem podróżniczym. Co samo w sobie jeszcze nie jest wadą, w końcu tego rodzaju filmy stanowią podstawę ramówki wielu kanałów telewizyjnych. Jednak gatunek ten rządzi się pewnymi prawami, których Piotr Dziubak, reżyser, nie przestrzegał. W rezultacie obraz sprawia wrażenie chłodnego i bezosobowego. Brakuje mu myśli przewodniej, jest zbyt dydaktyczny, za bardzo przypomina kazanie z ambony, by wciągnąć widza w duchową podróż. Jest też bardzo chaotyczny. Wygląda tak, jakby montowany był "na pamięć", według ogólnych zasad, bez rozważania, ile sensu jest w takim, a nie innym splataniu ze sobą poszczególnych ujęć i scen.


Całość mogło uratować tylko jedno: gdyby film był prezentowany widzom za darmo, w ramach działalności misyjnej. Wtedy mógłbym jeszcze uwierzyć, że obraz jest owocem prawdziwej pasji i chęci podzielenia się dobrą nowiną. Jednak wprowadzenie filmu do kin i zmuszenie ludzi do płacenia za bilety budzi moją odrazę. Trudno to interpretować inaczej, niż jako próbę wyciągnięcia pieniędzy od naiwnych. Pod tym względem Włosi mają więcej szczęścia. U nich film pokazywany jest na antenie katolickiej stacji TV2000.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones