Recenzja serialu

Kłamstwa na sprzedaż (2012)
Stephen Hopkins
Matthew Carnahan
Kristen Bell
Don Cheadle

Everybody lies

Nikt nie lubi oglądać seriali o nieudacznikach, dlatego śmiało można stwierdzić, że w dzisiejszych czasach wyklarował się pewien przepis na solidny serial – wystarczy stworzyć postać, która
Nikt nie lubi oglądać seriali o nieudacznikach, dlatego śmiało można stwierdzić, że w dzisiejszych czasach wyklarował się pewien przepis na solidny serial – wystarczy stworzyć postać, która będzie wręcz doskonała w swoim (najlepiej nietuzinkowym) zawodzie, nadać jej parę ciekawych wad (jak np. uzależnienie od seksu czy narkotyków, lub po prostu dysfunkcję społeczną), przydzielić jej podwładnych, którzy mogą się od niej uczyć a wszystko to obsadzić w niecodziennym środowisku, i gotowe.

Twórcy odrobili pracę domową i przestudiowali ten mechanizm. Wzorowali się na przesłaniu "everybody lies" z popularnego serialu "Dr House", który tak jak i "Kłamstwa na sprzedaż" stara się obnażyć codzienną hipokryzję ludzi pracujących w danym zawodzie, dzięki czemu dostrzeżemy, że w pracy na wysokich szczeblach w firmie consultingowej zręczne żonglowanie kłamstwami i podprogowe manipulację są równie ważne co dyplom MBA wiszący nad biurkiem. Bystrzejsi widzowie oglądając serial dojdą do wniosku, że mocno spłyca on środowisko consultingu, dzięki czemu staje się ono jedynie tłem dla zdarzeń rozgrywających się pomiędzy wyraziście zarysowanymi bohaterami.

Don Cheadle jest zdecydowanie odpowiednim aktorem do roli marketingowego rekina, w postaci którego łączy się nonszalanckość Cala Lightmana z "Magii kłamstwa", wyrachowanie dra House'a oraz młodzieńczy wigor i pewność siebie Hanka Moody’ego z "Californication". Poznajemy go jako eksperta w swojej dziedzinie, dowodzącego drużyną podwładnych, na którą składa się: Jeannie Van Der Hooven graną przez Kristen Bell, Clyde Oberholt (Ben Schwartz) oraz Josh Lawson jako Doug Guggenheim. Postacie są tak stworzone, aby wzajemnie się dopełniać, dzięki czemu w grupie mamy rolę kobiecą, wprowadzającą trochę rozsądku, zdziecinniałego i seksistowskiego Clyde’a oraz szepczący głos powagi należący do Douga Guggenheima. Paradoksalnie najzabawniejszą (a przy tym też najbardziej nieporadną) postacią jest właśnie ta grana przez Lawsona, który dzięki swojemu aktorstwu oraz aparycji nadaje swojemu bohaterowi szlifu olbrzyma o gołębim sercu.
W tle pojawia się także postać byłej żony, granej przez Dawn Olivieri, odgrywającej w serialu rolę prowokatorki, która jest źródłem oraz inicjatorką większości problemów pojawiających się w życiu prywatnym Marty’ego Kaana. 
Warto też wspomnieć o ciekawej postaci, jaką jest ich nastoletni syn (Donis Leonard Jr.), odkrywający w nietypowy sposób swoją seksualność – z pewnością wielu widzów, przypatrując się jego postaci, zacznie zastanawiać się, w którą stronę podąży.

Serial wprowadza nowe rozwiązanie, które zostały potem zaimplementowane w bardzo popularnym ostatnio "House of cards" – interaktywność oraz rodzaj dialogu z widzem, który prowadzi z nami Marty Kaan, wokół którego koncentruje się cały serial. Jest on naszym bezpośrednim przewodnikiem po swoim świecie, który zatrzymuje wydarzenia aby wytłumaczyć widzowi niejasności, lub po prostu wtrącić ważne uwagi. Jest to bardzo ciekawe i jednocześnie świeże rozwiązanie, które zdecydowanie można zaliczyć do zalet całej produkcji.

Oglądając pierwsze odcinki "Kłamstw na sprzedaż", można odnieść wrażenie, że stacja Showtime wynalazła idealny zamiennik dla powoli wypalającego się już "Californication", jednak z kolejnymi odcinkami (zwłaszcza z końcem pierwszego sezonu) można odczuć, że scenarzyści postanowili trochę poeksperymentować i wpuścili Marty’ego oraz spółkę w świat korporacyjnych rozgrywek i wyścigów szczurów, co znacznie obniżyło jakość serialu.
 Będąc na półmetku drugiego sezonu, coraz częściej zaczynam zastanawiać się, czy przypadkiem nie jestem widzem kolejnego serialu o korporacyjnych potyczkach. Z drugiej strony można to uznać za naturalne rozwinięcie wątków i nadanie postaciom koniecznej głębi. Jednak czy może nie lepiej byłoby, gdyby postacie pozostały jednowymiarowe? 
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones