Recenzja filmu

Odrobina nieba (2011)
Nicole Kassell
Kate Hudson
Gael García Bernal

Funny Deadly

Marley Corbett to odnosząca sukcesy w branży reklamowej singielka, pnąca się w szybkim tempie po szczebelkach kariery. Dziewczyna właśnie awansowała na wiceprezesa. Pomógł jej w tym talent,
Marley Corbett to odnosząca sukcesy w branży reklamowej singielka, pnąca się w szybkim tempie po szczebelkach kariery. Dziewczyna właśnie awansowała na wiceprezesa. Pomógł jej w tym talent, zaangażowanie, wiara przyjaciół i najważniejsze – brak emocjonalnych popaprańców w życiu, czyt. zero związków. Z życia czerpie pełnymi garściami, w niczym się nie ograniczając. Jak ma ochotę na imprezę, ma do tego przyjaciół, na seks – chętnych nie brakuje, na emocjonalne zbliżenie – ma miłość buldoga Stanleya.  Tak powoli upływa jej ta beztroska egzystencja do momentu diagnozy, która brzmi "rak okrężnicy".  Marley w narkotycznym śnie doznaje objawienia, spotyka Boga, wypowiada 3 życzenia i... tu powinna w obliczu wyroku, obiecać Panu zmianę na lepsze, poprawę stosunków z rodziną, jawne nawrócenie, zero narkotyków, alkoholu, seksu, życie w ubóstwie i inne banały.  Nic z tych rzeczy. Marley nie zamierza się zmieniać, bo czemu "Bo rak?". Marley postanawia nadal żyć po swojemu, ze wskazaniem na to, aby wyssać z resztek swoich dni (i nocy)  tyle, ile Bóg da. A że przy okazji będzie romantycznie, no cóż… prawa tego gatunku filmowego są takie, a nie inne. Ma być śmiesznie, ma być rzewnie, ma być lirycznie i melodramatycznie. 
 
Sympatycy komedii romantycznych i fanklub Kate Hudson na pewno nie będą rozczarowani. Córka Goldie Hawn na dobre zadomowiła się w cukierkowatych romansidełkach, nie straszne jej są gromy ciskane przez krytyków. Mainstream ją lubi, a ona lubi jego, co roku rozpieszczając swoich fanów kolejnymi ckliwymi filmidłami. W "Odrobinie nieba" powtarza te samą rolę, co w poprzednich obrazach, tzn. pełnej życia radosnej trzpiotki, seksownego blond aniołka, któremu w życiu wszystko się układa, poza sprawami sercowymi. Jednak czy tego chce czy nie, dopadnie ją w końcu strzała Amora. W filmie Kassell zwariowany cherubinek celuje w nią i w przystojnego doktorka, który staje się posłańcem złej nowiny. Rozczarują się tu sympatycy talentu Bernala (choć kobiety jak zwykle będą piszczeć z zachwytu nad uroda pięknego Latynosa). Aktor Iñárritu dwoi się i troi, aby tchnąć w swoja postać trochę życia, jednak w duecie z Hudson wypada blado i nienaturalnie. Patrząc na jego grę, odnosi się wrażenie, że Bernal znalazł się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Na tle ich dość kiczowatego love story mniej mdło wypada plan drugi. Pokuszę się nawet o opinię, że aktorsko Punch, DeWitt i Malco poradzili sobie lepiej niż ich bardziej popularni i doświadczeniu koledzy (z Kathy Bates i Whoopi Goldberg na czele - notabene totalne nieporozumienie).

Jednak znacznie bardziej niż strona aktorska interesujący jest tu watek śmierci. Podoba mi się kierunek, jaki ostatnio obrało kino. Dość mam już  łzawych dramatów o umieraniu, przejaskrawienia problemu wszystkich rodzajów raka, opowiadania non stop o AIDS czy ofiarach WTC. Z motywem pt. "śmierć na wesoło" spotkałam się już dekadę temu, gdy oglądałam "Życie jest piękne". Dość przewrotny tytuł filmu, który opowiadał o holocauście i który potraktował temat zagłady żydów w sposób humorystyczny. Wydźwięk tego komediodramatu świadczy o tym, jaki "strzał w 10" zaliczył Benigni, kręcąc ten film. Każdy reżyser, który porusza w swoim filmie temat śmierci, czyniąc z niej nie tragedię, a metę żywota ludzkiego, zasługuje na słowa uznania. Nie sztuką jest pokazać uczucia towarzyszące nieszczęściu: płacz, smutek, żal, cierpienie – zawsze są one wynikową jakiegoś dramatu w życiu człowieka. Sztuką jest udowodnić nam widzom, że ze "śmierci" naprawdę można się radować, że to nic strasznego, że taka jest kolej rzeczy, albo że użyje znanego frazesu "bo Bóg tak chciał".  Nie stypa, tylko "Let’s have a party". Po co się umartwiać, trzeba się cieszyć tym co jest dziś i teraz - to motto z  obrazu Kassell. Może i tandetne, ale jakże prawdziwe. 
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W Hollywood zapanowała chyba moda na pogodne filmy o umieraniu. Z nominowanego do Złotego Globu "50/50"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones