Film "W pogoni za Amy" (oryginalnie: "Chasing Amy") to obraz... zaskakujący, tudzież zaskakująco głupi. Nie chodzi tu o podejmowaną tematykę czy poczucie humoru reżysera, gdyż film jest
Film "W pogoni za Amy" (oryginalnie: "Chasing Amy") to obraz... zaskakujący, tudzież zaskakująco głupi. Nie chodzi tu o podejmowaną tematykę czy poczucie humoru reżysera, gdyż film jest zwyczajnie swego rodzaju apoteozą głupoty i kiepskiej kinematografii. Historia mężczyzny zakochującego się w lesbijce z heteroseksualną przeszłością (o której nie mówi swemu partnerowi) oraz dodatek w postaci jego przyjaciela, który okazuje się bardziej emocjonalnie zaangażowany w ich 20-letnią znajomość, niż by się mogło wydawać, opowiedziana została chyba w najgorszy i najbardziej żałosny możliwy sposób. Ten potencjalnie ciekawy pomysł na film został całkowicie zmarnowany już w pierwszych minutach produkcji. Pierwszym policzkiem dla filmu jest gra aktorska Joey Lauren Adams, wcielającej się w Alyssę Jones, ukochaną Holdena McNeila, kreowanego przez Bena Afflecka. Jej głos, mimika i sposób gry uniemożliwiają widzowi odczuwanie empatii wobec rysowniczki komiksów o homoseksualnej orientacji. Chwilami obraz ten zdaje się wręcz okrutną parodią przedstawionej sytuacji (co byłoby chyba jedynym ratunkiem dla filmu - uczynić z niego komedię czarną jak węgiel), jednak przez większość tego pseudo-dzieła filmowego budowana jest atmosfera "zagubienia" głównych postaci w życiu, związkach i własnych uczuciach, co jednak uzyskane jest w najbardziej nieprzekonujący możliwy sposób i okazuje się zatęchłymi oparami filmowej papki nudnej niczym flaki z olejem. Niestety, nie jest to nawet komedia romantyczna - ze względu na tematykę, jak i sposób filmowego ujęcia obranego tematu, ale co gorsze, film nie jest nawet kontrowersyjny czy bulwersujący (a szkoda, mógłby to być jedyny element "wyróżniający" ten film), gdyż cała sytuacja została ozdobiona zupełnie głupimi pomysłami reżysera, a dialogi dotyczące homoseksualizmu i seksu są zwyczajnie nudne. Jedyne, co zaskakuje w tym filmie, to to, że z takiej tematyki można zrobić skrajnie beznadziejny obraz (a zdawać by się mogło, że jest to możliwe tylko w przypadku komedii romantycznych i dennych horrorów). Film nie do polecenia nawet największym wrogom.