Recenzja filmu

Łowcy głów (2011)
Morten Tyldum
Aksel Hennie
Nikolaj Coster-Waldau

Kobiety i kompleksy Rogera Browna

Żeby nie było za pięknie: za efektowne twisty fabularne twórcy zapłacili kilkoma scenariuszowymi głupotami.
"Nazywam się Roger Brown, mam 168 cm wzrostu. Nie trzeba psychologa, by wiedzieć, że muszę to sobie jakoś rekompensować". Tak – krótko i rezolutnie – przedstawia się nam bohater tego przebojowego norweskiego komediowego thrillera. Widz od razu poznaje jego motywację, a Roger, nie tracąc czasu, przechodzi do rzeczy. Bo czas to pieniądz, a niezależnie od tego, w jaki sposób rekompensuje sobie kompleksy związane ze wzrostem, na każdy z nich potrzebuje sporo szmalu.

Jako tytułowy headhunter, poszukujący najlepszych kandydatów na kluczowe stanowiska dla wielkich korporacji, Roger zarabia nieźle. Nieźle to jednak o wiele za mało jak na 168 centymetrów. By zasypać kasą różnicę między swoim haniebnym wzrostem a ultradługimi nogami pięknej żony, bohater kręci więc fuchy na boku. Korzystając z informacji zdobytych podczas rozmów z kandydatami, szykuje od czasu do czasu jakiś mały, zgrabny skok, podprowadzając z domowych kolekcji cenne dzieła sztuki. Wciąż jednak za mało cenne, by pozwolić sobie na okazałą willę, hedonistyczne rozkosze i luksusowe gadżety, które w poczuciu Rogera dodają mu upragnionych centymetrów. I wtedy w jego życiu pojawia się Clas Greve (znany m.in. z "Gry o tron" Nikolaj Coster-Waldau), który w domu trzyma podobno najprawdziwszego Rubensa.

W tym momencie powinien wystartować niezniszczalny schemat heist movie, ale "Łowcy głów" mają w sobie niewiele elementów tego gatunku. Skoki Rogera nie są imponujące – bohater zabezpiecza sobie tyły, do okradanych domów wchodzi spokojnie i spokojnie z nich wychodzi, a w miejscach oryginałów zostawia falsyfikaty. Skok, który ma mu zapewnić emeryturę, nie idzie jednak tak czysto jak zwykle, bo w grę weszły osobiste urazy. I choć headhunter jak zawsze zadbał, by nie zostawić po sobie śladów, to wybrał tym razem za ofiarę zawodowego tropiciela. Zamiast konwencji ostatniego wielkiego skoku, mamy więc konwencję gry w kotka i myszkę, w której dwóch adwersarzy napina muskuły i intelekt, by się nawzajem wyprowadzić w pole. Pod prostym złodziejskim numerkiem ukrywa się tym razem grubsza afera i kilka dobrze przeprowadzonych twistów, które nie pozwolą się nudzić.

Film Mortena Tylduma potrafi zaskoczyć i przykopać. Tak jak skoki Rogera – zaczyna się czysto, klarownie i w żartobliwej atmosferze, by niespodziewanie zrobiło się brudno, krwawo i całkiem poważnie. Tyldum bardzo zgrabnie gra tym estetycznym szokiem – długo oprowadza swojego widza po rzeczywistości zbudowanej na wzór salonu IKEA, by wyrzucić go gwałtownie na stragan mięsny. Potrafi z tego zderzenia wykrzesać napięcie i odrobinę humoru, a nawet zbudować metaforę życia swoich postaci. Ma też niewątpliwy talent inscenizacyjny – zawsze wie, co dać bohaterowi do ręki, z jakiej perspektywy i na jakim tle go pokazać, by obraz miał większą siłę wyrazu. I o ile do filmowej całości można mieć kilka zastrzeżeń, to pojedyncze obrazy skutecznie wbijają w fotel nieco głębiej, a przede wszystkim – wbijają się do głowy i nie chcą stamtąd szybko wyjść.

Żeby nie było za pięknie: za efektowne twisty fabularne twórcy zapłacili kilkoma scenariuszowymi głupotami. Rezolutnym w sumie bohaterom przydarza się tu kilka razy popełnić karygodną głupotę tylko po to, by mogły zazębić się kółeczka intrygi. A także po to, by powstała klarownie zbudowana "ścieżka przemiany bohatera", by Roger mógł zrozumieć, że to, co brał za słabość, może uratować mu życie (i nie chodzi tu wyłącznie o jego skromne gabaryty). Efektem tych kompromisów jest dobre kino rozrywkowe w bardzo hollywoodzkim stylu. Wykupienie przez Amerykanów praw autorskich do książki Jo Nesbø, na podstawie której powstał scenariusz, jest najmniej zaskakującym punktem zwrotnym w całej tej historii.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Łowcy głów" to ciekawy i sprawnie zrealizowany thriller. Pierwsze trailery i zapowiedzi przykuwały... czytaj więcej
Z czym kojarzy Wam się kino skandynawskie? Mnie w pierwszym odruchu na myśl przychodzą takie określenia,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones