Recenzja filmu

Blue Jasmine (2013)
Woody Allen
Mirosław Bartoszek
Cate Blanchett
Alec Baldwin

Królowa jest naga

Czyżby i Allen uległ pokusie nawracania społeczeństwa postindustrialnego, skażonego kultem "złotego cielca", które to po finansowym kryzysie potrzebuje otrząsnąć się i poszukać w sobie dawno
Czyżby i Allen uległ pokusie nawracania społeczeństwa postindustrialnego, skażonego kultem "złotego cielca", które to po finansowym kryzysie potrzebuje otrząsnąć się i poszukać w sobie dawno zapomnianych pokładów "człowieczeństwa"? Może nie do końca w tak prostym wydaniu, jak zrobił to swego czasu Frank Capra swoim "It's a wonderful life" czy George Stevens "Olbrzymem", pokazując, że ważniejsza od wartości pieniądza jest rodzina, i to właśnie wśród najbliższych winniśmy doszukiwać się źródła wewnętrznego spełnienia. Przy pomocy sztuki Tennessee Williamsa "Tramwaj zwany pożądaniem" Woody w przenikliwy jak dla siebie sposób, nie tylko obdziera z moralnie upodlonej skóry tak zwaną wyższą klasę, ale pokazuje, że w chwili upadku ci bardziej zepsuci wolą ostatecznie pozostać przy swoich złudzeniach, karmiąc siebie i innych zakłamaniem rzeczywistości, aniżeli spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać się do błędów własnej naiwności.

Życie Jasmine (rewelacyjna Cate Blanchett) usłane było różami, choć jak się z czasem okazało, grunt od dawna pachniał już zgnilizną. Nieskalana żadną zarobkową pracą, zawsze zadbana i nienagannie ubrana, oddana matka i wierna żona, u boku bogatego męża (Alec Baldwin) osiadła na laurach i korzystała z całej dobroci inwentarza życia w high lifie. Zmieniła nawet imię z Jeanette, bo tak owe brzmiało jej trochę bez wyrazu. Życie było bajką, jak przesyconą sentymentami piosenką "Blue Moon", którą Jasmine często wspomina. Niestety - nienaganny mąż okazał się nie tylko zdradzającym ją kobieciarzem, ale przede wszystkim finansowym malwersantem i z niewiadomych dla widza powodów, z dnia na dzień został postawiony przez sądem, tracąc cały swój przybytek, skazując przy tym rodzinę na potrzebę adaptacji w nowej, biedniejszej rzeczywistości.

Dotychczas pogardzana przez Jasmine jej własna siostra Ginger (Sally Hawkins) nagle okazuje się bezpieczną przystanią, do której w chwili kryzysu przyjdzie Jasmine zawitać. Dawne rodzinne zażyłości będą musiały odejść w zapomnienie, aby móc na nowo odnaleźć się w życiu. Wstyd, poniżenie, zażenowanie własną porażką czy też próba moralnej rekonwalescencji - dotychczas obce Jasmine emocje będą od teraz u niej górować, stając często na przeszkodzie przy najprostszych nawet prośbach o pomoc. Niegdyś dumna z brylowania na salonach, będzie zmuszona uczyć się życia od podstaw tak, jak robi to cała rzesza ludzi z niższej i średniej klasy.

Niestety, dawnych przyzwyczajeń i odruchów nie łatwo jest się pozbyć, zaś afirmacja z nowym otoczeniem wcale nie musi oznaczać obligatoryjności konformizmu. Zanim Jasmine poczuje gorycz podporządkowania się życiu, którego nigdy dotąd nie zaznała, będzie starała się przeforsować swoje animozje pracującej w markecie siostrze, przewracając jej życie do góry nogami. Czy któraś ze stron będzie w stanie się czegoś od siebie nauczyć? Jak śmie tu twierdzić Allen, ludzie się nie zmieniają i wolą odnajdywać najmniejsze nawet pokłady sensu, niezależnie od położenia, w jakim się znaleźli. Próba pojednania sióstr, ze względu na schematyczne, rodzinne konwenanse nie okaże się zatem zbyt owocna.

Pytanie, kto w takim razie wyniesie z tej sytuacji największą lekcję? Pomijając rewelacyjny kunszt scenariuszowy Allena i budowanie historii upadku człowieczego ducha przy pomocy montażu równoległego, reżyser wydaje się mówić nam na pewno jedno. Lepiej jest kultywować wartości wyuczone w życiu skromnym i biednym, ale szczerym, w którym częste krzyki i rodzinne dramaty są przynajmniej oparte na chęci porozumienia i nauce słuchania drugiego człowieka, aniżeli na obłudnym, cynicznym i obdartym z tolerancji życiu, budowanym na podwalinach kłamstwa i oszustwa - życiu w którym może i nie brakuje dóbr materialnych, ale które w każdej chwili mogą przepaść, a jak wiemy, koniec końców każdy król jest nagi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Z nieznanych bliżej powodów od kilku lat wśród krytyki filmowej przyjął się zwyczaj pisania przy okazji... czytaj więcej
Mimo mojego szacunku dla Woody'ego Allena, nie mogę powiedzieć, że jestem fanem jego filmów. Przeraża... czytaj więcej
O filmie wiedziałem tylko tyle, że jest to najnowsza produkcja Allena i zbiera ona dobre recenzje w kraju... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones