Recenzja filmu

Nerve (2016)
Henry Joost
Ariel Schulman
Emma Roberts
Dave Franco

Krawędzie ekranu

"Nerve" na pewnym poziomie opowiada o własnym widzu. O wkręceniu w szaloną rozrywkę, która angażuje, przyciąga do ekranu, ale... po zakończonej sesji możemy zdać sobie sprawę, jak bardzo głupie
Kiedy wokoło rozwiesza się plakaty reklamujące spotkania coachingowe, idolem nastolatków jest memowany Schopenhauer, a żeby osiągnąć jakikolwiek sukces na siłowni potrzebny jest trener personalny, świetną motywacją do działania jest atakujący naszą ambicję zakład. Era YouTube’a podpowiada słowo "challenge", film"Nerve" wykorzystuje stare jare "dare". Jednak zamiast wyboru między prawdą a wyzwaniem, pozostaje tylko to drugie. Prawdę bez trudu ściąga się z mediów społecznościowych, przestała być cenna.

  

Film Joosta i Schulmana opowiada o aplikacji przekuwającej młodzieżowe żądze adrenaliny, sławy i pieniędzy w ryzykowną grę. Spokojna Vee nie wyróżnia się z tłumu rówieśniczek, kończy college i posiada klikę znajomych. Nie potrafi powiedzieć matce o wyborze wymarzonych studiów, ani zagadać do chłopaka z drużyny. Siedemnastolatka jakich wiele, w dodatku sportretowana przez Emma RobertsEmmę Roberts z dużą dozą wdzięku. Kłótnia z przyjaciółką uzależnioną od tytułowej aplikacji sprawia, że duma Vee zostaje podrażniona. Trochę wbrew sobie rozpoczyna rozgrywkę polegającą na spełnianiu coraz trudniejszych wyzwań od obserwatorów. Gra szybko łączy ją z Ianem (Dave Franco), z którym współpracując, zaczyna też rywalizować...

Nietrudno skojarzyć "Nerve" z takimi produkcjami jak "Igrzyska śmierci", "Black Mirror" (szczególnie odcinek pt. Biały miś) oraz "Grą" Davida Finchera. Film pełnymi garściami czerpie także z serii "Jackass", wizualnie sięgając do estetyki Refna. Doprawdy, opakowanie źródłami inspiracji przez tak rozpoznawalne kulturowo tytuły działa tutaj zdecydowanie na korzyść. Obycie z mediami społecznościowymi czy durnowata radość z głupoty kogoś pierdzącego w miejscu publicznym to dla typowego nastolatka chleb powszedni. Tym ciekawiej jest obserwować filmowy odbiór Nerve’owych wyzwań.

Emma Roberts nareszcie gra postać wzbudzającą sympatię bez zbędnych manieryzmów i błyskawicznie nawiązuje chemiczne reakcje z Dave’m Franco. Ten niestety w połowie filmu traci energię ekranową, zaś my przestajemy wierzyć w jego postać. Kiedy już otrzymuje od scenariusza istotne sceny, nagle kamera traci nim zainteresowanie. Podobnie niestety z drugim planem – potencjał drzemiący w postaci Ty’a (Machine Gun Kelly) czy matki głównej bohaterki pozostał po prostu zmarnowany. Duże wątpliwości budzi także wątek samej popularności aplikacji oraz podziałów, które tworzy. Często podkreślany wybór między graczem a obserwatorem jest mniej oczywisty niż film sugeruje, ale zakończenie rozwiewa wszelkie światłocienie neonu. Nietrudno nie zauważyć też masy dziur scenariuszowych, wpadek chronologicznych, a obok wyjątkowo łopatologicznego finału z prostym przesłaniem o granicach medialnej prywatności przejść obojętnie nie można. Przynajmniej po seansie.

Na bieżąco bowiem nie ma się nad czym zastanawiać, akcja jest zbyt dynamiczna. Od pierwszych minut do ekranu przyciąga strona wizualna, zaś z każdą kolejną minutą wzrasta poziom zaangażowania widza w wydarzenia. Neonowe światło, nocny Nowy Jork i chwilami zatracające rozsądek akcje dostarczają wielu emocji. Przyznam szczerze – nie pamiętam kiedy ostatnio siedziałem w kinie na krawędzi fotela i wstrzymywałem oddech tak intensywnie, jak podczas sceny z motocyklem. Napięcie aż dymiło z ekranu.

  

Chciałoby się, aby obraz Joosta i Schulmana był bardziej konsekwentny, do końca odważny i nie wpadał w klisze. Po jednym ze zwrotów akcji naprawdę narobiłem sobie apetytu, tymczasem problem wszechwładzy medium okrojono do nudnego minimum. Jednak pomimo ewidentnych braków, film wciąż trzyma widza przy samej krawędzi ekranu, nie dając mu zgubić zainteresowania i dorzucając banalne, choć ważne pytanie.

"Nerve"na pewnym poziomie opowiada o własnym widzu. O wkręceniu w szaloną rozrywkę, która angażuje, przyciąga do ekranu, ale... po zakończonej sesji możemy zdać sobie sprawę, jak bardzo głupie to było. Możemy – nie musimy, bowiem dostarczona radocha/adrenalina wciąż będzie buzować w żyłach.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeśli uważacie, że wyrażenie ambitny film młodzieżowy jest idealnym przykładem oksymoronu, to po "Nerve"... czytaj więcej
Żyjemy w dobie wielkich możliwości. Kto jeszcze parę lat temu mówił o zakupach przez Internet lub... czytaj więcej
"Nerve" to czysta frajda. To film prosty, nie posiadający balastu w postaci udawania kina z przesłaniem i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones