Recenzja filmu

Róża (2011)
Wojciech Smarzowski
Marcin Dorociński
Agata Kulesza

Made by Smarzowski

Wojciech Smarzowski tworzy ten rodzaj kina, który wcale nie zaprasza na pokład. Nie czyni nas pasażerami interpretującymi film z uprzywilejowanej pozycji. Wyrzuca z samochodu i każe wnikliwe z
Wojciech Smarzowski tworzy ten rodzaj kina, który wcale nie zaprasza na pokład. Nie czyni nas pasażerami interpretującymi film z uprzywilejowanej pozycji. Wyrzuca z samochodu i każe wnikliwe z dystansu zajrzeć w głąb swoich bohaterów, będących odbiciem nas samych, naszej tożsamości. To swoistego rodzaju okulary pozwalające zmierzyć się z paskudztwem, często szpetnie obrabianym i jeszcze upiorniejszym.
 
Najnowsze dzieło polskiego reżysera "Róża", wyraźnie koresponduje z hołubionym przez niego nurtem. Ma być surowo, ma być brutalnie, ma boleć. Nie chodzi o to, żeby rozsiąść się w fotelu kinowym i zobaczyć jeszcze jeden film nic nie wnoszący do perspektywy, przez którą filtrujemy rzeczywistość. Po seansie historia polskich przodków jest dla nas lekcją pokory, faktem świadczącym o beznarodowości zła. Na owe pozwalamy codziennie w różnym stopniu, co czyni nas coraz bardziej destrukcyjnymi dla siebie i innych.
 
Rozważaniom nad codziennymi zachowaniami ludzi, w sytuacjach skrajnej biedy i nietolerancji, przewodzi para doświadczonych, dojrzałych kochanków. Romans Róży i Tadeusza, rozwija się na tle nieustannych gwałtów, grabieży, strzałów, i śmierci. Teoretycznie taka miłość, powinna być ciężarem, który na dłuższą metę szybciej wyczerpuje w walce o przetrwanie. Ale Mazurka i były żołnierz AK, w ten sposób założyli na siebie pancerz, skutecznie chroniący przed zagładą duszy. Wyjątkowa relacja między nimi, dała im jeszcze kilka uśmiechów i poczucie seansu we wszechogarniającej zgniliźnie moralnej. Zakazana miłość, była lekarstwem ma trupie wyrazy twarzy, puste spojrzenia, załamane ręce. Świat w dominującym kolorze szarości, w świetle dnia znowu stawał się miejscem wartym poznania.

A jaki był, kiedy różana kurtyna przestawała zasłaniać realia? Pełen podłości i podziałów. Bez względu na pochodzenie ludzie szybko rzucali się w wir swojego drugiego, demonicznego Ja. Każdy potrafił dopasować swój kod moralny pod panujące warunki. A że w tym czasie dobroć i bezinteresowność były bezużyteczne, człowiek z zaciśniętymi zębami podnosił rękę na drugiego.
 
W obrazie tak mocno napiętnowanym przez cierpienie i śmierć, wielką rolę odegrał
Marcin Dorociński. Rodzime kino niezwykle rzadko daje aktorom szansę na demonstrację talentu. Twórcy nie oczekują od nich wielkiego poświęcenia, a scenariusze zazwyczaj trącą niedociągnięciami. Tym razem wyważona kreacja Dorocińskiego, oprawiona mrożącą krew w żyłach muzyką Mikołaja Trzaski, oraz zdjęciami Piotra Sobocińskiego, tworzą kompletną całość. Po filmie nie mogłam nic powiedzieć, nie komentowałam. Zazwyczaj rozgadana, i chętna do dzielenia się spostrzeżeniami, trawiłam historię w ciszy, jakby w żałobie.
 
Wojciech Smarzowski zrealizował jeszcze jeden film o Polsce i Polakach, którego celem nie jest poprawianie nam humoru. Wychodzi z słusznego założenia, że albo mówimy o wszystkim, albo nie mówmy o niczym. Laurki i pomniki zostały postawione, bo o te bardzo łatwo. Gorzej zmierzyć się z podłością. W "Róży" reżyser znalazł złoty środek. Potrafił przedstawić zarówno bohaterów zasługujących na pomniki, oraz zasługujących na zbiorowe bezimienne mogiły. Swoim wyczerpującym emocjonalnie melodramatem historycznym, jeszcze raz udowodnił, że w kraju nad Wisłą nic nie stoi na przeszkodzie, by zrealizować tak świetny obraz.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Miłość nie zna granic, zdarzyć się może wszędzie, nawet w niebezpiecznych czasach. Ona - Róża, Mazurka,... czytaj więcej
Jeśli mamy w Polsce reżysera charakterystycznego, którego przy okazji każdego filmu cechuje unikatowy,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones