Recenzja filmu

Wielka cisza (2005)
Philip Gröning

Mistyka dla początkujących

"Dzień był łagodny, światło przyjazne. Ten Niemiec na tarasie kawiarni trzymał na kolanach niedużą książkę. Udało mi się zobaczyć jej tytuł: <Mistyka dla początkujących>" (A. Zagajewski). A co
"Dzień był łagodny, światło przyjazne. Ten Niemiec na tarasie kawiarni trzymał na kolanach niedużą książkę. Udało mi się zobaczyć jej tytuł: " (A. Zagajewski). A co uda się Tobie? Tradycja mistyczna zakłada możliwość bezpośredniego, niezapośredniczonego kontaktu z Bogiem - czy, szerzej, z rzeczywistością transcendentną. Poprzez post, modlitwę i różne inne praktyki, poprowadzeni przez mistrza duchowego adepci mistycznych tradycji (zdumiewająco podobnych do siebie w ramach wszystkich religii) próbują dotrzeć do tego, co "jest ponad". A poniekąd przy okazji zrealizować w pełni dawny postulat "gnothi seauton" - poznania samego siebie. Czy można zrobić naprawdę mistyczny film? Philip Gröning czekał 16 lat na zgodę, by wejść z kamerą za mury klasztoru Grande Chartreuse, głównego klasztoru legendarnego zakonu kartuzów w Alpach Francuskich. Wszedł - i powstał z tej wizyty film niezwykły. Wprost nieprawdopodobny. Będący trzygodzinną medytacją, złożoną z długich ujęć, przepięknych zdjęć, powtarzalnych motywów i - ciszy. Film melodyjny bez muzyki i wciągający bez akcji. Jak koan - czyli dalekowschodnia, paradoksalna zagadka - a z, bądź co bądź, naszego, sąsiedzkiego podwórka. Obserwujemy codzienne życie mnichów - którzy modlą się, gotują, karmią koty, biją w dzwony, śpiewają, wychodzą na spacery, czytają, piłują drewno, patrzą w kamerę. I nic więcej. Nie należy zrażać się początkowym znużeniem. Podczas mojego seansu w warszawskim kinie, odwiedzanym nota bene głównie przez koneserów, 1/3 sali wyszła przed końcem. A dzięki temu filmowi "przekracza" się w pewnym momencie swe zmęczenie (czego można już było doświadczyć choćby na pięciogodzinnym przedstawieniu Krystiana Lupy "Wymazywanie" wg Bernharda w warszawskim Teatrze Dramatycznym) i chłonie się "Wielką ciszę" w strumieniu myśli, które nagle pojawiają się "nie-wiadomo-skąd". I w strumieniu zdumiewających uczuć - radości. Euforii. I spokoju. Obraz ten jest bowiem sam w sobie tak mistyczny, jak miejsce, które przedstawia. Pokazuje tylko drogę - na którą jeśli wejdziesz, to... poznasz siebie? Odnajdziesz coś? Coś sobie uświadomisz? Otworzą się jakieś drzwi (percepcji?), które wcześniej były zamknięte? Coś w wielkiej ciszy usłyszysz, coś zobaczysz? Bo właściwie nieważne, czym "Wielka cisza" jest. Ważne, kim jesteś Ty. I jeszcze jedno - w związku z tym nie jest to oczywiście film dla wszystkich. Nie dla osób, kochających w kinie popijać colkę i komentować akcję. Nie dla poszukujących w kinie rozrywki i "odmóżdżenia". Nie, nie, nie. To nie tutaj. Ten film męczy - ale z tego wysiłku rodzi się coś bardzo, bardzo ważnego. Jak napisał Zagajewski, wszystko jest bowiem "tylko mistyką dla początkujących, wstępnym kursem, prolegomeną do egzaminu, który odłożony został na później". "Wielka cisza" może być egzaminem - z którego wyniku masz szansę dowiedzieć się o sobie więcej, niż byś się spodziewał po ot, wieczornej wizycie w kinie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Klasztor Kartuzów, położona w malowniczych Alpach Francuskich siedziba zakonu, o najsurowszej regule w... czytaj więcej
Szedłem do kina na "Wielką ciszę" z nastawieniem, że film ten pozwoli mi spojrzeć na świat i na życie... czytaj więcej
La Grande Chartreuse. Tutaj dzieje się życie. Życie, którego rytm wyznacza wahadło klasztornego dzwonu i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones