Recenzja filmu

Niepokonana Jane (2015)
Gavin O'Connor
Natalie Portman
Ewan McGregor

Na (Dzikim) Zachodzie bez zmian

Sprawnie opowiadana historia nie jest wolna od słabszych momentów i logicznych dziur. Jednak niespiesznie sunąca akcja potrafi zainteresować, nieźle eksponując ciekawych i wiarygodnych bohaterów,
Tendencje mijają, trendy zmieniają się. Widać to wyraźnie również w kinie, obserwując liczne gatunki filmowe odchodzące do lamusa. Jednym z nich jest z pewnością western. Co jakiś czas pojawiają się mniej lub bardziej skuteczne próby przywrócenia tego, nieco zapomnianego gatunku do łask, czy to w formie kina przygodowego („Jeździec znikąd”, „SEXiPIStOLS (2006)SEXiPIStOLS”), bezpośredniego odwołania do klasyki (remake „Siedmiu wspaniałych”) czy nawet ambitnego połączenia z inteligentnym sci-fi (cieszący się ogromną popularnością już po pierwszym sezonie serial „Westworld”). Próby te przybierają również kształt dramatu umiejscowionego  w realiach Dzikiego Zachodu („Eskorta”). I właśnie do takiej wizji najbliżej „Niepokonanej Jane”.

Do domu Jane (Natalie Portman) powraca jej mąż ekskryminalista (Noah Emmerich), ciężko raniony przez dawnych kompanów. Osamotniona kobieta decyduje się prosić o pomoc byłego kochanka (Joel Edgerton), z którym wiąże ją trudna przeszłość i skomplikowana relacja. Wspólnie postanawiają bronić domu przed spragnionymi krwi jej i męża bandytami, którym przewodzi mściwy John Bishop (Ewan McGregor).

Gavin O’Connor stawia na brutalny realizm. Szorstkie zachowania postaci korespondują z dobrze znaną, pełną kurzu i pyłu scenerią pustych stepów, tworząc wizję wyobcowanego, nieprzyjaznego i niebezpiecznego świata. W tej konwencji świetnie odnajduje się duet odtwórców głównych ról. Operująca powściągliwą mimiką Natalie Portman, jako poważna i zdeterminowana kobieta, obarczona bolesną przeszłością i towarzyszący jej ponury Joel Edgerton w roli zgryźliwego, lecz uczciwego twardziela wypadają więcej niż przekonująco. Zawodzi natomiast, pokarany niewielką przestrzenią w scenariuszu, pozbawiony wyrazu Ewan McGregor, który wpisuje się w wyczerpany już schemat eleganckiego antagonisty z wąsem i fajką w ustach.

Sprawnie opowiadana historia nie jest wolna od słabszych momentów i logicznych dziur. Jednak niespiesznie sunąca akcja potrafi zainteresować, nieźle eksponując ciekawych i wiarygodnych bohaterów, a nieustanne oczekiwanie na punkt kulminacyjny się nie dłuży. Finałowa strzelanina jest rozegrana na tyle dobrze, by widz zdołał ugryźć się w język, marudząc, że „to już przecież było”, a nieoczekiwane rozwiązanie jednego z wątków stanowi miłe zaskoczenie w tym, jakkolwiek by patrzeć, co prawda nie morzu, ale jeziorku przewidywalności.

Choć głównym atutem filmu niewątpliwie jest gra Portman i Edgertona, seans nie powinien być bolesny dla tych, którzy zdecydowali się nań jedynie z powodu Natalie i Joela. Bez większych oporów można więc sięgnąć po popcorn i colę i zrelaksować się przed ekranem, nie ma co jednak liczyć na spektakl, który odświeży wizerunek westernów niczym „La la land” w przypadku musicali. „Niepokonana Jane” to bowiem, mimo poważnej tematyki, przede wszystkim przyzwoita rozrywka, i jako taka sprawdza się na prawdę dobrze.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones