Recenzja filmu

Salamandra (2008)
Pablo Agüero
Joaquín Aguila
Dolores Fonzi

O niczym dla nikogo

"Salamandra" jest pełnometrażowym debiutem fabularnym argentyńskiego reżysera Pablo Agüero. Niestety debiutem bardzo nieudanym. Jest to jeden z filmów, których mogłoby nie być, a nikt nie
"Salamandra" jest pełnometrażowym debiutem fabularnym argentyńskiego reżysera Pablo Agüero. Niestety debiutem bardzo nieudanym. Jest to jeden z filmów, których mogłoby nie być, a nikt nie zauważyłby ich braku. Nie ma żadnego konkretnego początku, przez cały czas trwania projekcji zmierza donikąd (a raczej drepcze w miejscu), by ostatecznie urwać się prawie w pół zdania - bez żadnej puenty, bez najmniejszego sensu. Jakby nagle zabrakło taśmy. Trudno to też uznać za celowy zabieg, mający skłonić widza do refleksji, gdyż obraz ten nie opowiada żadnej historii, nie niesie też ze sobą żadnego przesłania. Nie próbuje rozśmieszyć ani wzruszyć. Fabułę da się streścić w kilku zdaniach. Młoda zagubiona kobieta o imieniu Alba po wyjściu z więzienia odbiera od babci swego sześcioletniego syna i wyrusza autostopem do zabitej dechami wioski na końcu świata (a konkretnie w argentyńskiej Patagonii), aby tam rozpocząć nowe życie w hippisowskiej komunie. Gdy bohaterowie dotrą już na miejsce, reżyser (będący również autorem scenariusza) prezentuje widzowi serię luźno powiązanych ze sobą epizodów z życia mieszkających tam odmieńców i wyrzutków. Wśród czekających nas "atrakcji" znajdziemy picie alkoholu, bełkotliwe rozmowy o niczym, śpiewanie pijackich piosenek przy ognisku, uprawianie seksu z kim popadnie, spanie pokotem na podłodze, noclegi w rozpadającej się ruderze. Problem w tym, że epizody te nie niosą ze sobą kompletnie żadnej treści, wiodąc donikąd - zupełnie jak kolejne irracjonalne działania podejmowane przez zagubioną główną bohaterkę - począwszy od decyzji o przyjeździe na to odludzie aż po wybór kolejnych tymczasowych miejsc zamieszkania. Reżyser nakręcił ten film (podobnie jak wcześniejsze krótkometrażówki) w patagońskiej wiosce El Bolsón, gdzie się wychowywał. Możliwe, że przyświecała mu chęć ukazania niezwykłej atmosfery tego zapomnianego przez Boga i normalnych ludzi zakątka. Kompletny brak sensownej fabuły i choćby śladów logiki w poczynaniach Alby wywołuje jednak w widzu już po krótkim czasie rosnące znużenie. Niekończąca się defilada rozmaitego autoramentu meneli, zaćpanych hippisów, świrów, upadłych artystów, biedaków żyjących z dnia na dzień w skrajnie prymitywnych warunkach nie popycha akcji do przodu. Ma się wręcz wrażenie, że gdyby zmontować te epizody w innej kolejności, nie zaszkodziłoby to wcale logice opowieści. Podsumowując rzecz całą, jest to film absolutnie dla nikogo. Zawiedzeni będą zarówno fani kina rozrywkowego, jak i miłośnicy głębokich przeżyć intelektualnych. Może jedynie zwolennicy podziwiania obrazków z egzotycznej Ameryki Południowej znajdą tu coś dla siebie.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones