Opowieści niesamowite

Humor, magia, erotyka i groza przenikają się w "Niebiańskich żonach…" na elementarnym poziomie: wydają się niezbywalną częścią każdego z miejscowych rytuałów. Fedorczenko wprowadza motywy
Ugrofińska epopeja Aleksieja Fedorczenki trwa. Po "Milczących duszach" wraca on w rejony środkowej Wołgi i ponownie odwiedza ukrytych przed światem Maryjczyków. Zamieszkujący republikę Mari El lud byłby pewnie wdzięcznym tematem nudziarskiego kina etnograficznego, albo zrealizowanego po bożemu dziennika z podróży. Zderzającego ze sobą różne formy narracyjne Fedorczenkę taka optyka jednak nie interesuje. Rosjanin zanurza się w micie i krok po kroku zaczyna go reinterpretować - zamieniając maryjskie zwyczaje i rytuały w puenty kolejnych humoresek i punkty kulminacyjne opowieści grozy, maluje bogatą panoramę wymierającej kultury.

Reżyser potrzebuje dwóch godzin i dwudziestu sześciu krótkich nowelek, by dokonać czegoś, co w kinie udaje się niezwykle rzadko, mianowicie imponującej "kompresji czasowej". Splata on przyszłość, przeszłość i teraźniejszość bogatej, skomplikowanej, wzniesionej na starych obrządkach kultury: pokazuje, gdzie była przed stuleciami, chwyta ją "tu i teraz", stawia nieoczywiste pytania dotyczące jej dalszych dziejów. Każdy segment opowiada o jednym obrządku organizującym życie w Mari El, każdy ma też bohaterkę, której imię rozpoczyna się literką "O" ("to uniwersalny symbol piękna i symetrii" – przekonuje Fedorczenko). Brzmi to wszystko bardzo poważnie, ale z perspektywy widza z innego kręgu kulturowego poważne oczywiście nie jest: kobiety spółkują tu z wiatrem, śpiewające ptactwo wije gniazda w waginach, leśny duch domaga się seksu z chłopem, a zombie w kreszowym dresie zostaje odprawiony przez pana dzielnicowego. Jest nawet taniec w kisielu, polowanie na strzygi z dwururką oraz iście montypythonowska zaduma nad kawałkiem pasztetu.

Humor, magia, erotyka i groza przenikają się w "Niebiańskich żonach…" na elementarnym poziomie: wydają się niezbywalną częścią każdego z miejscowych rytuałów. Fedorczenko wprowadza motywy magiczne powoli, opowieść jest prowadzona z perspektywy outsidera, przed którym Mari El odsłania swoje kolejne warstwy. Filmowe "skrawki życia" mają tu różne rozmiary i różną wagę, a zbudowane wokół jednego motywu nowelki przeplatane są z wielowątkowymi, alegorycznymi historiami. W jednej z najciekawszych miniatur, opowiadającej o dziewczynie wyjeżdżającej z prowincji do Moskwy oraz wysłanym za nią nieumarłym, Fedorczenko rozciąga owo magiczne postrzeganie świata na całą Rosję. Czyni je, darujcie banał, istotą rosyjskiej duszy.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones