Recenzja filmu

Bez litości (2014)
Antoine Fuqua
Denzel Washington
Marton Csokas

Podstarzały superbohater

Chociaż początek zapowiadać mógłby powiew świeżości w amerykańskim kinie akcji, z czasem zaczynamy zdawać sobie sprawę, że oczekiwanie na spektakularny zwrot zdarzeń może okazać się bezsensowne.
Czy zdarzyło się Wam kiedyś być świadkami krzywdy drugiego człowieka? Jeśli tak, pewnie większość z Was nie zareagowała. Jesteśmy zaprogramowani tak, by nie wtrącać się w nie swoje sprawy, bo mamy przecież wystarczająco dużo własnych problemów. "Bez litości" opowiada jednak o kimś, kto nie stał bezczynnie i zaczął działać.

Robert McCall (Denzel Washington) to podstarzały pracownik sklepu budowlanego. Jego życie jest monotonne, a każdy dzień wygląda tak samo. Czas spędza na pogawędkach ze współpracownikami oraz czytaniu stu najlepszych książek, z którymi nie dane było zapoznać się jego żonie. Przeszłość Roberta owiana jest tajemnicą, jednak nie trzeba być geniuszem żeby domyślić się, że jego życie nie zawsze tak wyglądało.

Wszystko zmienia się, kiedy w barze, w którym systematycznie spędza późne wieczory, spotyka Teri (Chloë Grace Moretz), młodocianą prostytutkę. Kilka wspólnych pogawędek wystarcza, by główny bohater poczuł do dziewczyny sympatię. Będąc świadkiem krzywdy nastolatki, postanawia za wszelką cenę odmienić jej los. W pojedynkę rozpoczyna więc walkę z rosyjską mafią.

Fabuła filmu nie należy do wyszukanych. Choć same poczynania bohatera są przemyślane i profesjonalne, nie możemy pozbyć się wrażenia, że to wszystko już gdzieś widzieliśmy. Niewiarygodną rzeczą jest też fakt, że 60-letni już Washington, po kolei eliminuje kolejnych znacznie młodszych od siebie wrogów. Każda kolejna potyczka przenosi amerykańsko – europejską rywalizację na coraz wyższy poziom.

Trudnym przeciwnikiem okazuje się Teddy (Marton Csokas), prawdziwa szycha w mafijnym światku, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel. Gdy wkracza do gry, od razu wysyła McCall’owi wyraźny sygnał, który jednak nie nakłania emerytowanego agenta do wycofania się z gry.

Chociaż początek zapowiadać mógłby powiew świeżości w amerykańskim kinie akcji, z czasem zaczynamy zdawać sobie sprawę, że oczekiwanie na spektakularny zwrot zdarzeń może okazać się bezsensowne. Im bliżej końca, tym większe staje się rozczarowanie widza. Antoine Fuqua nie pokazał nam niczego nowego, powielił jedynie utarte w kinie schematy. Wielu widzów strzelaniny i krwawe bijatyki usatysfakcjonują, jednak ci bardziej wymagający, będą czuć irytujący wręcz niedosyt.

W filmie najlepiej prezentuje się Marton Csokas jako wyzbyty ludzkich odruchów rosyjski mafioso. Washington wcześniej prezentował się lepiej, ale też w tak przeciętnej produkcji nie miał czym się wykazać. Chloë Grace Moretz natomiast była plastikowa i bez wyrazu. Pozostaje więc cieszyć się, że jej postać w filmie pokazywała się tak rzadko.

Jeżeli widz poszukuje nieskomplikowanego i niewymagającego seansu, "Bez litości" powinno go zadowolić. Wielkim odkryciem nie jest jednak fakt, że produkcja ta, przyciągająca znanymi nazwiskami i chwytliwym sloganem, wyraźnie nastawiona jest na zarobek.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeśli chodzi o męskie kino "Dzień próby" to przełomowy obraz. Nie dość, że zapoczątkował całą serię... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones