Recenzja filmu

Podwójny kochanek (2017)
François Ozon
Marine Vacth
Jérémie Renier

Podwójny blef

Czego tutaj nie ma! Freud i Lacan, Polański i Cronenberg, sztuczne penisy i sztuka współczesna, demoniczna burżuazja i duchy z głębi lasu. Zaś wszystko rozegrane w konwencji naftalinowego
Wnętrza wytworne, ale kiczowate. Dusze piękne, ale mroczne. Problemy złożone, lecz z innego świata. No i sam film: arcydzieło, tyle że kampu. Oto "Podwójny kochanek" w pigułce, jeden z najlepszych złych filmów w dorobku Francois Ozona.

Już prolog sugeruje, że Francuz nie zamierza brać jeńców. Najpierw widzimy scenę strzyżenia bohaterki, symbolicznego pożegnania z jej młodzieńczym, pełnym sukcesów życiem na wybiegu. Później ekran wypełnia obraz waginy w trakcie ginekologicznego badania, który płynnie przenika w kobiece oko. Odlot.

Główną bohaterką jest eks-modelka Chloe (Marine Vacth), dziewczyna o krótkich włosach i smutnym obliczu, którą boli brzuch i która – jak sama wyznaje – czuje się pusta. Idzie więc do terapeuty Paula (Jeremie Renier), zaś ich sesje kończą się obustronnym miłosnym wyznaniem. Ale to, z czego inni filmowcy ulepiliby zapewne pełen metraż, Ozon traktuje zaledwie jako ekspozycję. Niedługo później, jadąc autobusem, Chloe zauważa sobowtóra Paula i jej świat zaczyna chwiać się w posadach. Louis (Jeremie Renier) również jest psychiatrą, a w dodatku bratem bliźniakiem jej ukochanego. Dlaczego więc Paul zaprzecza jego istnieniu? Jaka tajemnica z przeszłości łączy braci? Wreszcie, jaką rolę całej intrydze odgrywają koty – te prawdziwe i te wypchane? Nie regulujcie teleodbiorników, wszystko idzie zgodnie z planem.    

Czego tutaj nie ma! Freud i Lacan, Polański i Cronenberg, sztuczne penisy i sztuka współczesna, demoniczna burżuazja i duchy z głębi lasu. Zaś wszystko rozegrane w konwencji naftalinowego thrillera erotycznego; przypominające zarówno surrealistyczny wernisaż, jak i kino z pasma dla "nocnych marków". Ozon rzeźbił już w tylu gatunkach, że zakres wykorzystanych przez niego konwencji raczej nie dziwi – ma na swoim koncie kryminał w duchu Agathy Christie skrzyżowany z musicalem ("8 kobiet"), stylowy film neo-noir ("Basen"), achronologicznie opowiedzianą psychodramę ("5x2"), baśń z domieszką naturalizmu ("Zbrodniczy kochankowie"), a nawet bulwarową komedyjkę ("Żona doskonała"). W "Podwójnym kochanku" żongluje jednak gatunkami w tak finezyjny sposób, że trudno nie wyobrażać sobie całego procesu twórczego, w którym najpierw określa się "nastrój", a dopiero później myśli o bohaterach. Francuz pozostaje też zakochany w cudzym kinie. Wątek wścibskiej sąsiadki, budującej w swoich czterech kątach kocie mauzoleum, przywodzi na myśl "Dziecko Rosemary". Z kolei spiralne schody – metafora zawiłej drogi do oświecenia umysłu i wyzwolenia ciała - kojarzą się z klasyką ekspresjonizmu i filmami Briana De Palmy. I choć całość trzyma się fabularnych ram opowiadania Joyce Carol Oates, to słowo "adaptacja" byłoby tu sporym nadużyciem.

Chloe, grana przez oszałamiająco piękną, posągową Marine Vacth, wydaje się idealną przewodniczką po świecie filmowych nawiązań, psychoanalitycznych symboli oraz tłumionych pragnień – ma w sobie zarówno wrażliwość, jak i drapieżny seksapil. Partnerujący jej w podwójnej roli Jeremie Renier gra Louisa i Paula tak, jakby byli awersem i rewersem tej samej monety. Zaś Ozon okrężną drogą dociera do refleksji na temat wypieranych osobowości i przywdziewanych masek.
 
Pytanie oczywiście, kogo ten pretensjonalny naddatek w ogóle obchodzi, skoro zabawa jest tak dobra? "Podwójny kochanek" nie jest żadną "ambitną porażką", gdyż wszelkie ambicje są tu raczej efektem ubocznym barokowej formy. To kino w stu procentach spełnione. Nie może być zresztą inaczej, jeżeli scena seksu, w której kamera nurkuje w głąb rozchylonych ust bohaterki, a po krótkim cięciu widzimy jej narządy wewnętrzne w trakcie orgazmu, jest zaledwie przystawką do dania głównego.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Chyba żaden europejski reżyser nie jest równie bezczelny i nieprzewidywalny, jak François Ozon.... czytaj więcej
Z filmami Françoisa Ozona spotkałem się kilkakrotnie, niemal za każdym razem czując, że brakuje im "tego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones