Recenzja serialu

Terminator: Kroniki Sary Connor (2008)
David Nutter
Jeff Woolnough
Lena Headey
Thomas Dekker

Profanacja

Twórcy, którzydecydują sięna kręcenie czegokolwiek, co oparte jest na znanym iszanowanym uniwersum,takie jak choćby to z "Terminatora", muszą byćwpełni świadomi swojego czynu i jego konsekwencji.
Twórcy, którzydecydują sięna kręcenie czegokolwiek, co oparte jest na znanym iszanowanym uniwersum,takie jak choćby to z "Terminatora", muszą byćwpełni świadomi swojego czynu i jego konsekwencji. Niestety, dzisiejsze czasy naznaczone kulturą obrazkową zdążyły dokonać trudno odwracalnych zmian w nas samych, a przez torównież wkinie. Efektem tego są choćby "Kroniki Sary Connor",stworzone tylko i wyłączniew celachzarobkowych.

Muszę uprzedzić, że recenzja ta dotyczy tylko pierwszego sezonu. Brnięciedalej coraz bardziej zaczynałoprzypominać mi mało wyszukany seans sadomasochistyczny. Mimo naprawdę porządnej realizacji serialu od strony wizualnej, atakże dobrego aktorstwa, nie udało się obejść bezsteku bzdur, które podobne serialez regułylubią nam serwować. Przyczyny absurdów sątym razem jednakwyjątkowe.Jakakolwiekpróba napisania scenariuszatasiemcado historiiz podróżami w czasie, poruszającymi jeszcze kompletnie nielogiczny"paradoks dziadka", mimo wszelkich "wygibasów" scenarzystów w końcu musi zakończyć się spektakularnym zaplątaniem. I tak jestw istocie z "Kronikami Sary Connor". Wojna pomiędzy maszynami a ludźmiprzenosi się już właściwie na płaszczyznęIV wymiaru,co coraz bardziejgmatwafabułę, pewnie aż do momentu, kiedy przestaną rozumieć ją sami twórcy. Kolejnetabuny terminatorów wysyłane są w przeszłość, przyszłość i zaprzeszłość, i to nie tylko, by wyeliminować Johna Connora (Thomas Dekker), ale równieżw celu tworzenia zaplecza dla Skynetu czy pozbycia się jeszcze wcześniej wysłanych tabunówrebeliantów, którzy z kolei zostali wysłani, by zmienić jeszcze cośinnego.

Uniwersum"Terminatora", czy raczej to, co z niego pozostało,przestajebyć już klasycznym sciencie-fiction z bogatym militaryzmem w tle,cyborgami izagładąw roli głównej, jego charakter natomiastcoraz bardziej zaczynadryfować w stronęfantastyki a'la proza Philipa K. Dicka, albo nawetlepiej -Clifforda D. Simaka. Nie brakuje jednak absurdów wynikającychw gruncie rzeczy nie wiadomo z czego,a które łatwo można byominąć. Pomysłyoterminatorze chodzącym bez głowy;chirurgach dokonujących rekonstrukcji ciała, jakby to była zabawa plasteliną, czy terminatorze, który przyszedłdo szkoły z pistoletem w udzie, iktóry w dodatku nie został - mimo możliwości - rozpoznany przez terminatora Cameron (Summer Glau)i na odwrót,wydają się naprawdę mało poważne.Takich ipodobnych zastanawiających błędów jestcała masa,ale nie o to przecież tutaj chodzi. "Kroniki Sary Connor" to efekt czasów i zmieniającej swoje oblicze publiczności, dla której bardziej istotnemoże okazać sięto, czy Terminator-laskawyzna w końcumiłość Johnowi,albo na odwrót.A może będzie nawetbunga-bunga? Nie byłoby to wcale takie dziwne, skoro jeden z cyborgów przez jakiś czas udawał męża pewnej nieświadomej, z kim ma do czynieniakobiety. A to jużbrzmi naprawdę jak niesmaczny żart.

Skupianie się nacukierkowościterminatora Cameron, w którą wcieliła się słodziutka Summer Glau, jest jednak zagraniem w pełni kontrolowanym. Mająca za wszelką cenę przymilić swoją postaćdowidzów aktorka wywiązała się z zadaniawprost perfekcyjnie. PaniGlaupotrafi oczarować i rzeczywiście trudnojej nie polubić. Czy jednak o to tutaj powinnochodzić? Serialjest również bardzociekawy, a to głównie ze względu na brak logiki czy związku przyczynowo-skutkowego w postępujących wydarzeniach. Również Sarah Connor (Lena Headey), mimo teoretycznego ukazania jej w sytuacji ciągłegozaszczucia, wiecznej ucieczki iukrywania się czy w końcu przerażającej przecież walki z cyborgami, wydaje się kobietą, która swojeproblemy psychiczne dawnoma jużza sobą. Nawet uśmiecha się czasami milutko, o flirtach nie wspominając. Jakakolwiek psychologia bohaterów czyzmiany w ichpsychice wskutek przerażającego przeznaczenia, które tak pięknie przecieżwyeksponowanowłaśnieuSary Connor (Linda Hamilton), ale tej Camerona, w serialusąco najwyżej pozorowane.

James Cameronswojego "Terminatora", a już na pewno drugą część, stworzył dla pieniędzy. A jakże! Różnica między nimi a serialem polega jednak na tym, że w tych pierwszych wykreował wspaniałe uniwersum,nadał im duszę, wtłoczyłw nie artyzm, podpisał się pod nimi, a następnie je sprzedał. "Kroniki Sary Connor" tylko się sprzedały. I nikt nikomu nie wmówi, że to nie jest odcinanie kuponów.
1 10
Moja ocena serialu:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
''Terminator'' w reżyserii Jamesa Camerona to niepodważalny klasyk kina akcji. Film był sprawnym, a wręcz... czytaj więcej
Kim jest Terminator, nikomu nie trzeba tłumaczyć. O cybernetycznym (tak właśnie cybernetyczny, a nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones