Prosta historia o starości

W "Starym człowieku" trudno znaleźć choćby jedną postać, z którą moglibyśmy się identyfikować. Zrzędliwy dziadek jest żywcem wyjęty z karykatury. Synowa-karierowiczka to postać stworzoną z
Komediodramat Dome'a Karukoskiego to obraz podwójnie chybiony. Jako komedia o konflikcie pokoleń okazuje się potwornie nieśmieszny, zaś jako dramat o starości – zupełnie nie porusza. Opowiadając historię starego tetryka i jego rodziny, fiński reżyser tak mocno skupia się na filmowych grepsach, że zapomina o regułach narracji i dramaturgii. Jego film rozpędza się zbyt długo i kończy zbyt wcześnie, zostawiając po sobie wrażenie dzieła niedokończonego.



Bohater Karukoskiego to człowiek starej daty i małej cierpliwości. Jest rasistą, seksistą i zwolennikiem tradycyjnych wartości. Mieszka na wsi, bo w miejskich blokach "słychać pierdzenie sąsiada". Wszystko mu przeszkadza, ludzie go drażnią, a lawendowy olejek do kąpieli kojarzy mu się z gazami bojowymi z czasów I wojny światowej.

Nowoczesność nie ma u niego najlepszych notowań. Starzejący się mężczyzna żyje wspomnieniem wyidealizowanej przeszłości, czasów, gdy banki częstowały klientów słodkimi bułeczkami, kobiety były delikatne, a mężczyźni mieli władzę w domu i w zagrodzie. Symbolem wszystkiego, co najlepsze w przeszłości, jest dla niego kilkudziesięcioletni czerwony Ford Escort, o którego dba bardziej niż o własnych synów. Życie gnuśnego samotnika komplikuje się, gdy pewnego razu musi przejść rehabilitację w nieodległych Helsinkach i na kilka dni zamieszka z synem i jego rodziną.

Kreśląc portret starego zrzędy, fiński reżyser stara się za wszelką cenę pokazać jego niedostosowanie do współczesności. Jego bohater nie potrafi obsłużyć nowej kuchenki, wkurza go designerski zegar, a na yerba mate patrzy jak na truciznę. Scena po scenie Karukoski buduje portret mężczyzny, który wyklucza się z rodzinnej wspólnoty, skazując na samotność. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jednocześnie Fin nie zapominał o budowaniu filmowej akcji. Tymczasem w pierwszej części "Starego człowieka…" nie dzieje się niemal nic, a mnożone w nieskończoność rodzajowe scenki zastępują właściwą historię.



W "Starym człowieku" trudno znaleźć choćby jedną postać, z którą moglibyśmy się identyfikować. Zrzędliwy dziadek jest żywcem wyjęty z karykatury. Synowa-karierowiczka to postać stworzoną z filmowych klisz i stereotypów, a syn – delikatny i czuły opiekun domowego ogniska – jest pozbawioną życia marionetką. Na nic się zdają wysiłki utalentowanych aktorów na czele z Anttim Litją i Mari Perankoski – choć dwoją się i troją, by tchnąć życie w swoich bohaterów, ich postaci okazują się zbyt jednowymiarowe, by były prawdziwe.   

W 2014 roku film Dome Karukoski znalazł się w oficjalnej selekcji festiwalu w Toronto, a w ojczyźnie zdobył trzy nominacje do nagrody Jussi przyznawanej przez Fińską Akademię Filmową (nagrodę otrzymał Antti Litja za rolę stetryczałego dziadka). Mogło by się zatem wydawać, że po słabym "Sercu lwa" Karukoski wraca do formy, którą prezentował w niezłej "Lapońskiej odysei". Niestety "Stary człowiek…" to jedna ze słabszych pozycji w jego dorobku, komedia wtórna i pozbawiona lekkości.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones