Recenzja filmu

Wyspa (2006)
Pavel Lungin
Piotr Mamonow
Viktor Sukhorukov

Siła pokajania

Jest takie piękne staropolskie słowo, funkcjonujące do dziś w języku cerkiewno-słowiańskim – „pokajanie”. Pokajanie zaczyna się od uświadomienia sobie własnej grzeszności. Od przyznania w swoim
Jest takie piękne staropolskie słowo, funkcjonujące do dziś w języku cerkiewno-słowiańskim – „pokajanie”. Pokajanie zaczyna się od uświadomienia sobie własnej grzeszności. Od przyznania w swoim własnym sercu – oto jestem człowiekiem grzesznym, zniewolonym przez moje namiętności. Ten kto nie jest świadom własnej grzeszności, nigdy nie poczuje potrzeby Chrystusa. Skoro bowiem jestem przekonany, że nic mi nie dolega, po co mi lekarz? Jedynie Bóg może nas wyzwolić od niewoli naszych namiętności. Jedynie Bóg może dać nam rozgrzeszenie i oczyścić serce z grzechu. Nie psycholog, nie psychiatra, lecz Bóg. Film "Wyspa" jest jedną wielką opowieścią o pokajaniu. O pokajaniu człowieka, który będąc młodym i lękliwym, w akcie samoobrony zabija drugiego człowieka. Popełniona zbrodnia ciąży mu na sumieniu. Rozdziera duszę od środka. Nie daje spać w nocy. Anatolij nie szuka jednak lekarstwa na wewnętrzne rozdarcie i ból duszy  w uciechach tego świata. Nie sięga po alkohol, nie szuka narkotyków, nie włóczy się po świecie bez celu, nie próbuje popełnić samobójstwa, byleby tylko uciszyć głos sumienie, byleby zabić ten ból, który męczy serce. Trafia do monasteru i tam znajduje jedyne prawdziwe lekarstwo – pokajanie. Całe jego życie upływa na nieustannej prośbie do Boga o przebaczenie za to, co uczynił. Jego żal za popełniony czyn jest szczery i niesamowicie głęboki. W filmie jest piękna scena modlitwy, gdy Anatolij, ze łzami w oczach, modli się na samotnej wysepce słowami psalmu pięćdziesiątego – „Zmiłuj się nade mną Boże, wedle wielkiego Twego miłosierdzia”. Nie traci nadziei na to, iż Bóg mu wybaczy, usłyszy jego wołanie i w końcu da ukojenie jego sercu – „Omyjesz mnie, a ponad śnieg bielszy się stanę. Słuchu memu dasz radość i wesele, uradują się kości pokorne”, ponieważ „Ofiara Bogu to duch skruchy. Serca pokornego i skruszonego Bóg nie odrzuci”. Silne i głębokie pokajanie zbliża Anatolija do Boga, tak mocno, że bohater niezauważalnie dla samego siebie staje się narzędziem w Jego rękach. Narzędziem przez które Bóg działa, by pouczać innych, by uświadamiać im ich własne grzechy, które siedzą głęboko ukryte w ich sercach. Poucza po to, by tak jak Anatolij, również weszli na drogę pokajania, która zbliży ich do Boga i da zbawienie. Tylko bowiem przez pokajanie można osiągnąć świętość. Anatolij zdaje się jednak nie zauważać własnej świętości. W rozmowie z ojcem Filaretem mówi, iż nie może zupełnie pojąć dlaczego Bóg poucza innych właśnie przez niego, skoro jest człowiekiem tak bardzo grzesznym? Paradoksalnie im bardziej człowiek zbliża się do Boga, tym bardziej jest świadom własnych grzechów. Ludzie święci nigdy nie uważali się za bezgrzesznych. Podobnie jest z Anatolijem. Takich żyjących świętych prawosławie określa jako starców. Nie chodzi tu jednak o starość w sensie fizycznym, lecz w sensie duchowym. Starość to też życiowe doświadczenie. Takim duchowym starcem zostaje ten, kto jest mocno doświadczony w życiu duchowym, kto sam przeszedł drogę pokajania i zbliżył się do Boga. Tak pojmowana starość staje się udziałem ojca Anatolija. Co więcej, starzec nie chcąc być podziwianym przez ludzi, często się nie przyznaje, iż to on jest tym starcem do którego oni przyjechali po poradę. Tak jest na początku filmu gdy zgromadzonym przed jego celą ludziom mówi, iż starzec Anatoli jeszcze śpi. Tak też jest w scenie, gdy przychodzi do niego pewna starsza kobieta z prośbą o modlitwę za jej męża. Na coś takiego może się zdobyć jedynie człowiek wielkiej pokory. Udzielając porad, starzec często zachowuje się dziwacznie. Gdacze jak kura, marze sadzą klamkę do drzwi, rzuca pod nogi nadpalony kawałek drewna. Czasami jest szorstki, niemiły, opryskliwy, a innym znów razem miły, uśmiechnięty i uprzejmy. To właśnie owa „dziwaczność” zachowania starców jest powodem, dla którego prawosławie określa ich jako „jurodiwych”, czyli „szalonych (z powodu Chrystusa)”. No bo czyż takie zachowanie nie wydaje się szaleństwem? I rzeczywiście starzec często spotyka się z niezrozumieniem ze strony innych mnichów. Zwłaszcza ze strony ojca Hioba, który nosi w sercu zazdrość z powodu nadzwyczajnych darów Anatolija. Ów grzech uświadamia mu sam starzec jednym prostym pytaniem „przypomnij mi, za co Kain zabił Abla?”. Anatolij jednak wie, iż do problemów każdego człowieka trzeba mieć indywidualne podejście. Wobec jednego trzeba być miłym, a wobec innego szorstkim, bo tylko takie zachowanie może pomóc tej osobie  w rozwiązaniu jej problemu. Dary starca nie są jednak czystą psychologią. Mają charakter nadnaturalny. Dał mu je Bóg. Dlatego Anatolij zna przyszłość, przeszłość i wie o rzeczach, które dzieją się setki kilometrów od jego monasteru. Odpowiada nawet na pytania, których rozmówca nie zdążył jeszcze zadać. Serce ludzkie stoi przed nim otworem. Ludzie przyjeżdżają do starca jak do ostatniej deski ratunku. Przyjeżdża do niego matka z ukochanym synem, któremu nie mógł pomóc żaden lekarz. Przyjeżdża ojciec z córką, która postradała rozum po śmierci męża i dla której zdaje się nie ma już ratunku. "Wyspa" zdaje się przemawiać do widza wprost - nie ma grzechu, którego Bóg by nie przebaczył, jeśli tylko człowiek wejdzie na drogę pokory. A siła ukorzenia się jest ogromna i może doprowadzić nawet na szczyty świętości. Największą potęgą pokajania jest jednak to, czego nie może dać człowiekowi nic innego, żaden psychiatra, ani żaden psycholog – ukojenie w sercu. Poczucie spełnienia, zniknięcie uczucia pustki i rozdarcia. Jest w tym filmie jakaś niepojęta siła, która w zadziwiający sposób trafia wprost do serce człowieka i skłania go do refleksji nad własną wiarą. Do zastanowienia się nad samym sobą. Siła ta ukryta jest nie tylko w perfekcyjnie napisanym scenariuszu, ale też w pięknych zdjęciach, dobrze dopasowanej do nich muzyki i przede wszystkim w absolutnie genialnej roli Piotra Mamonowa. Kreacja aktorska starca Anatolija, którą stworzył w tym filmie jest wprost niesamowita! Oglądając film, odnosi się wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia nie z aktorem, lecz z prawdziwym starcem. Największe wrażenie sprawiają sceny modlitw Anatolija. Mamonow w zasadzie tych scen nie odgrywa, lecz po prostu stoi i się modli szczerze do Boga, a kamera niby przypadkiem to rejestruje. Film powinien obejrzeć każdy, nie tylko ten, dla którego sprawy wiary są bliskie sercu. Potrafi  bowiem on skłonić do refleksji nawet ateistę. Trudności w jego obejrzeniu mogą mieć jedynie ci, którzy w kinie szukają przede wszystkim rozrywki, a nie refleksji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tchórzostwo, zdrada, zabójstwo. Grzechy ciężkie, których bagaż dźwiga się z trudem. Wie o tym dobrze... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones