Recenzja filmu

Spaleni słońcem 2 (2010)
Nikita Michałkow
Nikita Michałkow
Oleg Menshikov

Sparzeni sequelem

Można by znęcać się nad widowiskiem jeszcze długo, ale nie wypada przedłużać tortury, którą zgotowali widzom twórcy.
Znawcy tematu twierdzą, że zgodny z linią rosyjskiej władzy film Michałkowa został pomyślany jako nacjonalistyczny pomnik, i wytykają reżyserowi uproszczenia oraz historyczne błędy. Nie dam się jednak przekonać: sądzę, że reżyser zaplanował swoje dzieło raczej jako torturę. I naprawdę zasłużył na potężną klapę, jaką najdroższa w historii rosyjskiej kinematografii produkcja zrobiła w kinach. Czepiałbym się może wymowy politycznej, gdyby film nie był tak bardzo położony na innych frontach. Im bardziej lubicie oryginał, tym bardziej sequel może się dla Was okazać nie do zniesienia.

Zaczyna się od absurdu, czyli od tego, że w ogóle się zaczyna. Główny bohater uśmiercony w części pierwszej, w sequelu ma się już całkiem nieźle. Żyje też jego żona i córka, dzięki czemu cała rodzina może załapać się na wielką, narodową, wojenną odyseję. Jej początek także zaskakuje: Siergiej Piotrowicz Kotow ucieka z radzieckiego obozu dla więźniów politycznych i kryminalnych dzięki temu, że bombardują go niemieccy lotnicy (III Rzesza naprawdę nie mogła wygrać wojny, skoro wybierała sobie tak kretyńskie cele strategiczne) i zaczyna wędrówkę przez kraj trawiony wojną. A ponieważ sądzi, że jego rodzina nie żyje, zachowuje się, jakby nie miał nic do stracenia. Ale myli się, bo równolegle poznajemy dzieje wojenne jego córki, która bierze udział w walce jako sanitariuszka. Ale oboje są raczej drugoplanowymi aktorami zdarzeń.

Opowieść biegnie równolegle ze śledztwem, które dwa lata później, na zlecenie samego Stalina, prowadzi Dimitr (Oleg Menshikov), oficer służby bezpieczeństwa, który w części pierwszej doprowadził do aresztowania Kotowa. W jednej płaszczyźnie czasowej Kotow przemierza kraj, a w drugiej Dimitr szuka jego śladów. I trwa to 3 godziny tylko po to, by Michałkow przerwał film w połowie i oznajmił, że część dalsza nastąpi. Albo i nie nastąpi, bo nawet ulubieńcowi Kremla może być trudno zebrać kilkadziesiąt milionów dolarów na kontynuację rekordowej finansowej katastrofy.

Pieniądze zostały utopione jednak bardzo widowiskowo. Od strony plastycznej film robi duże wrażenie. Idące na dno statki, naloty samolotowe i rzezie zatopione są w krwi, błocie i mgle. Żywioł wojenny Michałkow pokazuje z pompą, do której przyzwyczaiło kino hollywoodzkie, i wyraźnie widać, jak wpłynęło ono na kształt jego filmu. W "Spalonych słońcem 2" są nie tylko sceny zbudowane na podobieństwo "Szeregowca Ryana" Spielberga (na którego reżyser sam się powołuje), ale także takie, które są bliskie duchowo "Bękartom wojny" Tarantino. Od patosu do groteski, a na ozdobę żarty z wypinaniem dupy na przeciwnika. I jakkolwiek atrakcyjnie by to brzmiało, za nic nie chce się skleić w jeden film. Fakt, że "Spaleni słońcem 2" pozbawieni są końca, niknie jakoś wobec tego, że wydaje się on pozbawiony dramaturgicznej konstrukcji w ogóle.

Autentycznym sequelem "Spalonych słońcem" są bowiem jedynie te króciutkie przerywnikowe sceny z udziałem prowadzącego śledztwo Dimitra. Większość 3-godzinnego seansu to pięć długich sekwencji, będących w gruncie rzeczy osobnymi filmikami o długości od 10 do 40 minut. W każdym pojawia się Kotow albo jego córka, ale ich obecność jest w zasadzie symboliczna – Michałkow wykorzystuje ich jako świadków, którzy pozwalają mu przeskakiwać z miejsca na miejsce i połączyć wątłą nicią oderwane od siebie epizody. I niewiele by się zmieniło, gdyby w ich miejsce wstawiono inne postaci.   

Można by znęcać się nad widowiskiem jeszcze długo, ale nie wypada przedłużać tortury, którą zgotowali widzom twórcy. Dość, że wszystko, co możliwe, przedłuża w swoim filmie sam Michałkow. To jego ulubiona figura dramaturgiczna – tragedia wisi nad każdym epizodem i jej nadejście jest odwlekane tylko po to, by można ją było zrzucić na bohaterów z większym hukiem. Oby ostatni cios z cyfrą "3" w tytule pozostał w zawieszeniu na zawsze.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones