Recenzja filmu

Pogrzebany (2010)
Rodrigo Cortés
Ryan Reynolds
José Luis García Pérez

Sześć stóp pod ziemią

Współczesne kino bardzo rzadko wykracza poza przyjęte ramy. Zobaczenie świeżej, nietuzinkowej produkcji graniczy niemal z cudem. Jednak ten rok jest dla poszukiwaczy "nieznanego" wyjątkowo
Współczesne kino bardzo rzadko wykracza poza przyjęte ramy. Zobaczenie świeżej, nietuzinkowej produkcji graniczy niemal z cudem. Jednak ten rok jest dla poszukiwaczy "nieznanego" wyjątkowo przychylny. Najpierw znakomite "Essential Killing" Skolimowskiego, a teraz to - nokaut w postaci "Pogrzebanego".

Historia przedstawiona w filmie Rodrigo Cortésa jest niezwykła pod wieloma względami, a całą opowieść można przedstawić w kilku słowach. Przewoźnik pracujący w Iraku (Reynolds), zostaje porwany dla okupu i zakopany w trumnie. Ma przy sobie telefon, zapalniczkę (oraz kilka innych przedmiotów) i dziewięćdziesiąt minut do śmierci. Cały film rozgrywa się w trumnie, a widz obserwuje szaleńcze zmagania bohatera o przeżycie.

Miałem ogromne obawy co do tego, czy taki obraz ma w ogóle racje bytu. Niepokoiłem się o to, czy tak niezwykła formuła nie wyczerpie się po kilku minutach. No bo ile można oglądać faceta leżącego w drewnianym pudle? Pierwsze dziesięć minut utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Byłem wręcz pewny, że mimo ciekawego początku każda kolejna minuta będzie ograniczała się do coraz częstszego spoglądania na zegarek. Nic bardziej mylnego. Cortés nakręcił film, który przygniata i hipnotyzuje. Oglądając "Pogrzebanego" nie czujesz się, jakbyś był w kinie. Czujesz się, jakbyś leżał kilka metrów pod ziemią i za chwile miał przestać oddychać. To niesamowite, jak wciągająca jest ta historia.

Duszny klimat, który nie pozwala oderwać oczu od ekranu, to jednak nie wszystko. Reżyser pyta o człowieka: czy pojedyncza jednostka ma jakieś znaczenie? Czy kogoś obchodzi? Odpowiedzi znajdują się w filmie i od razu muszę powiedzieć, że są (w moim subiektywnym odczuciu) prawidłowe - człowiek nie znaczy nic, jest tylko pionkiem. Kogo tak naprawdę interesuje to, że "pogrzebany" nazywa się Paul Conroy i ma żonę i dziecko? Dla porywaczy i rządu amerykańskiego jest jedynie kartą przetargową. Uprzedzam więc, to nie jest pozytywny film. To film prawdziwy.

Tak jak w przypadku "Essential Killing" to również film jednego aktora. Nie mogę co prawda powiedzieć, że Reynolds stworzył równie pomnikową kreację co Vincent Gallo, ale z pewnością jest znakomity. Gdyby nie jego wyśmienita, niezwykle sugestywna rola, ten film nie miałby aż takiej siły. Muszę przyznać, że naprawdę mi zaimponował i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dane mi będzie zobaczyć go w produkcji, która udowodni, że naprawdę ma talent aktorski.

"Pogrzebany" to obraz niesamowity. Niezwykle trudno jest napisać cokolwiek, co oddałoby choćby w połowie emocje towarzyszące podczas seansu. W tym przypadku można śmiało powiedzieć, że różnica między czytaniem o tym filmie, a oglądaniem go jest taka jak między sprzedawaniem trumien a leżeniem w nich.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Siedem lat temu, gdy do polskich kin wchodził "Telefon" Joela Schumachera, byłem przekonany, że... czytaj więcej
Jedno jest pewni - niektórzy to mają w życiu ogromnego pecha. Bez wątpienia należy do nich Paul, kierowca... czytaj więcej
O filmie "Buried" słyszałem niewiele i nie chciałem zbytnio zagłębiać się w temat, by nie być zbytnio... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones