Recenzja filmu

Już za tobą tęsknię (2015)
Catherine Hardwicke
Toni Collette
Drew Barrymore

Tęsknię i nienawidzę

Burza emocji. Tak najprościej można określić to, co wywołuje u widzów ten film. Miss You Already jest wręcz akceptowalnym szantażem w stronę widza. Szantażem uczuć, w którym jednocześnie
Burza emocji. Tak najprościej można określić to, co wywołuje u widzów ten film. "Już za tobą tęsknię" jest wręcz akceptowalnym szantażem wobec widza. Szantażem uczuć, w którym jednocześnie potrafimy kochać i nienawidzić głównych bohaterów. I nie ma co ukrywać, iż film ten jest skrojony typowo pod kobiece gusta. Wiele aspektów poruszanych w filmie, będzie zrozumiała dla tej piękniejszej płci, dla męskiego grona będzie wyzwaniem.

"Już za tobą tęsknię" to opowieść o prawdziwej przyjaźni dwóch kobiet, wystawiona na wszelkie możliwe próby losu. Milly (Toni Collette) to szczęśliwa, pełna werwy kobieta, której życie wywraca się do góry nogami, kiedy dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chora. Jej najbliższa przyjaciółka z dzieciństwa Jess (Drew Barrymore) chcąc wesprzeć Milly, postanawia jej pomóc w spełnieniu wszystkich zachcianek. Nie zawsze jednak dobra wola idzie w parze z oczekiwanym rezultatem, a samo życie przysparza nie raz wielu figli.


Tak jak wspominałem na wstępie, film jest wielce emocjonalny. Catherine Hardwicke bawi się w niebezpieczną grę z widzem, grę na emocjach. Jest to zabawa na krawędzi, która w konsekwencji się udaje. Granica nie została przekroczona, umiar zachował swoje proporcje. Namacalne stają się relacje widza z głównymi bohaterami. To jest właśnie główną zaletą tego filmu. Dajemy się wciągnąć do świata przedstawionego na ekranie, wierzymy w te postaci. Duża w tym zasługa gry aktorskiej. Na prawdziwą pochwałę zasługuje Toni Collette, która wciela się w główną postać Milly. Zazwyczaj bohaterowie filmowi wywołują u widza postrzeganie ich ról jednowymiarowo. Albo się kogoś lubi albo nie, albo ktoś nas bawi, albo przeraża. Postać Milly załamuje ten pogląd. W trakcie seansu niejednokrotnie ją znienawidzicie i pokochacie, będziecie jej współczuć i życzyć najgorszego. I o ile może być to nieco denerwujące, to patrząc z dalszej perspektywy, docenicie grę tej aktorki.  

Zdaję sobie sprawę, że sztuka wywoływania emocji jest prostsza, gdy reżyser bierze się za tematykę śmiertelnej choroby, powszechnie nieakceptowalnej. Tym bardziej, że filmów w tej tematyce mamy już pod dostatkiem. Jednak widać wyraźnie, że jest to odsunięte na dalszy plan, dając pierwszeństwo relacjom damsko-damskim i damsko-męskim oraz kwestii przyjaźni. To właśnie przyjaźń dwóch kobiet jest tu głównym tematem. Ta z kolei wystawiona jest na wszelkie możliwe zawirowania. Collette i Barrymore stworzyły doskonały duet na ekranie. W ich związek da się uwierzyć, fajnie się uzupełniają na ekranie, będąc dla siebie nawzajem odpowiednim kontrastem. 


Świadomie nie chcę się zagłębiać  w relacje kobiet na ekranie i ich przyjaźń, ponieważ z męskiego punktu widzenia, wygląda to dokładnie tak, jak odnoszą się do tego filmowi partnerzy głównych bohaterek. W tych rolach Paddy Considine i Dominic Cooper. Obaj panowie świetnie uzupełniają tło wszystkich wydarzeń. Widać, że taka miała być ich rola. Umiejętnie asystują głównym bohaterkom, nie wpychając się przed szereg, a jednocześnie nie będąc postaciami bezbarwnymi. Considine zrobił coś jeszcze. W wielu scenach przysparza dużo humoru, łamiąc napięcie powstałe przy wcześniejszych scenach, jest swego rodzaju przecinkiem postawionym w odpowiednich miejscach. Cooper mimo, że wciela się w postać, która przechodzi radykalną przemianę na ekranie, pozostawia najwięcej do życzenia. Zapewne zamiarem było, aby pole do popisu zostawili dla Collette i Barrymore, jednak Cooper chyba przesadził. W kilku monetach dało się więcej wyciągnąć z jego postaci.

"Żyje się tylko raz". "Korzystaj z dnia, jakby był Twoim ostatnim". "Już za tobą tęsknię" pokazuje, że te i podobne sentencje są nad wyraz wyolbrzymione i mijają się z prawdziwym życiem. Film pokazuje, że nawet w obliczu śmierci, nie wolno zapominać o życiu i najbliższych, bo może się okazać, że w chwili, gdy ich zabraknie, zbliżający się koniec będzie Twoim najmniejszym problemem. Podsumowując, nowe dzieło reżyserki "Zmierzchu", to film przepełniony emocjami, ambitny, z którego można wyciągnąć nie jedną prawdę. Mimo wszystko jednak nie wykracza poza ramy tematyki, z którą już kino nie raz miało do czynienia. Film bardziej pod kobiety, choć i mężczyźni powinni znaleźć tu coś dla siebie.  

1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dobiegająca czterdziestki Jess skręca się z bólu i złorzeczy na pielęgniarkę w szpitalu na oddziale... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones