Recenzja filmu

Morderca we mnie (2010)
Michael Winterbottom
Casey Affleck
Kate Hudson

Utalentowany Pan Ford

"The killer inside me" jest filmem, na który poniekąd czekałem. Z doniesień można było wysnuć, że temat ciekawy, doborowa, młoda obsada i "to coś", co się czuje po obejrzeniu trailera czy
"The killer inside me" jest filmem, na który poniekąd czekałem. Z doniesień można było wysnuć, że temat ciekawy, doborowa, młoda obsada i "to coś", co się czuje po obejrzeniu trailera czy przeczytaniu notki zwiastującej film w Internecie. W jaki sposób rzeczywistość zweryfikowała te oczekiwania?

Fabuła filmu jest dość interesująca i umiarkowanie wciągająca. Nie siedzi się z opadniętą koparą przez dwie godziny, jednak ciekawi człowieka, co wydarzy się w kolejnej scenie. Gdzie zaprowadzi nas główny bohater. Jeśli o nim mowa, to Lou Ford (Casey Affleck) jest na pozór typowym, małomiasteczkowym "everymanem". Lubiany i szanowany przez wszystkich, raczej nie wychyla się. Prowadzi spokojne życie w małym miasteczku w Teksasie. Jest prawym i oddanym zastępcą szeryfa. Ideał? Niekoniecznie. Otóż Lou, bardzo lubi ostry, brutalny seks, pieniądze i zabić kogoś od czasu do czasu, w niekonwencjonalny, wręcz finezyjny sposób.

Nie to jednak w filmie jest najciekawsze. Reżyser, Michael Winterbottom, w taki sposób prowadzi głównego bohatera, że mimo jego enigmatycznej osobowości, zaprzyjaźniamy się z nim, kibicując przy kolejnych morderstwach. Lou Ford, w niektórych momentach przypomina Patricka Batemana z "American Psycho", w innych zaś Toma Ripleya z filmu "Utalentowany pan Ripley". Można powiedzieć, że zbiera najgorsze cechy obu panów. Zabija równie brutalnie co Bateman, maskuje się z tym tak przebiegle jak Ripley. Winterbotom nie umoralnia i nie wychowuje nikogo poprzez ten film. Mimo że delikatnie naprowadza widza, że jeden zły uczynek, może pociągnąć za sobą kolejne, prowadząc do reakcji łańcuchowej, to kwestię kary za popełnione czyny pozostawia raczej otwartą.

Aktorzy są mocnym elementem filmu, chociaż odrobinę zawodzą. Affleck, mimo że świetnie wchodzi w swoją rolę, tworząc pełnokrwistą, prawdziwą postać, jest przy tym taki jak zawsze. Flegmatyczny jak krówka ciągutka. Liczyłem, że Jessica Alba w filmie pokaże coś nowego, zerwie choć na moment z wizerunkiem słodkiej dziewczyny z komedii romantycznej, w końcu gra prostytutkę. Niestety, prócz kilku niezłych momentów, pozostały jej udział w filmie ograniczał się do udawania orgazmów i uśmiechania się przez łzy. Również Kate Hudson w roli narzeczonej Forda jest raczej przygaszona, bardzo stłamszona. Dziewczyny prawie w ogóle nie wychodzą z łóżek. Wydaje się, jakby jedynym celem, dla którego pojawiają się w filmie, było zarysowanie dewiacji głównego bohatera i może zagęszczenie tłumu ofiar Forda.

Mocnym atutem "The killer inside me" jest niesamowity, klaustrofobiczny klimat, małego, teksańskiego miasteczka. Godne uwagi są również zdjęcia autorstwa Marcela Zyskinda i ciekawa muzyka Melissy Parmenter. Wszystko to jednak za mało. Zabrakło tego czegoś, dzięki czemu po zakończonym seansie powiemy sobie: "To był film!". Zabrakło pasji twórców, zabrakło serca. Wszystko jest poprawne, zgodne z oczekiwaniami, a jednak nie wystarcza. Nie mi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones