Recenzja filmu

Siostry i Schiller (2014)
Dominik Graf
Hannah Herzsprung
Florian Stetter

Wichry historii i namiętności

Dominik Graf opowiada historię miłosnego trójkąta, sięgając do konwencji kostiumowego melodramatu.  Traktuje ją przy tym z ironicznym dystansem, bawiąc się anachronicznym językiem tego typu kina.
Opowiadając o życiu, miłości i twórczości Friedricha Schillera, Dominik Graf nie potrafi się zdecydować, czy bardziej interesuje go psychologiczno-obyczajowy film o miłosnym trójkącie, prywatna biografia jednego z największych niemieckich poetów, czy też opowieść o historycznych przemianach, o roli literatury i sensie uprawiania historii. Jego "Siostry i Schiller" to film zawieszony w pół drogi: między melodramatem i historycznym freskiem, między filmowym żartem i poważną opowieścią o czasach rewolucji.




Jest rok 1788. Do Rudolstadt przybywa młody poeta, Friedrich Schiller (Florian Stetter). Dzięki skandalizującym "Zbójcom" jest już autorem rozpoznawalnym, ale wielka sława jest w jego przypadku pieśnią przyszłości. W małym niemieckim miasteczku poznaje Charlottę von Lengefeld (Henriette Confurius), zubożałą arystokratkę, której rodzina z roku na rok traci majątek po zmarłym ojcu. Nadzieją na jego ocalenie jest przemyślane zamążpójście dwóch córek – wspomnianej Charlotty oraz jej starszej siostry Caroline (Hannah Herzsprung). Problem w tym, że obie panie zakochują się z wzajemnością w ubogim poecie, a ich związek na wiele lat określi życiowe wybory całej trójki. 

Dominik Graf opowiada historię miłosnego trójkąta, sięgając do konwencji kostiumowego melodramatu. Traktuje ją przy tym z ironicznym dystansem, bawiąc się anachronicznym językiem tego typu kina. Ujęcia kopert przekazywanych sobie z rąk do rąk przez filmowych bohaterów, zbliżenia kręcone przy użyciu transfokatora, nachalna muzyka i montażowe przenikania stają się dla Niemca narzędziem filmowej zabawy. Graf puszcza oko do widzów, ale jednocześnie brakuje mu odwagi, by całą opowieść wziąć w ironiczny cudzysłów i potraktować jako intertekstualny żart.  




Ironiczny dystans reżysera sprawia, że trudno traktować jego bohaterów poważnie. Egzaltowane ochy i achy raz drażnią teatralnym fałszem, kiedy indziej zaś są zupełnie wyprane z namiętności. Niemieckiemu reżyserowi nie udaje się uchwycić fascynującej dynamiki poliamorycznego związku (pokazywał ją choćby John Maybury w "Granicach namiętności" o trudnych miłościach Dylana Thomasa). Nawet wtedy, gdy bohaterowie stąpają po cienkim lodzie, nie czujemy napięcia. Również w bohaterach próżno szukać lęku i niepewności – ich miejsce zajmują kwieciste frazy o miłości, oddaniu i żarze uczuć.

Graf z rzemieślniczą sprawnością przeprowadza widza przez życiowe meandry bohaterów, a jednocześnie kreśli obraz burzliwej epoki. Opowiada o rewolucji francuskiej, o literaturze jako sposobie utrwalania pamięci, o wyzwalaniu się kobiet z patriarchalnego gorsetu i o sensie uprawiania historii. I choć przez cały czas próbuje utrzymać w ryzach wszystkie te opowieści, w efekcie traci z oczu tę najważniejszą – o ludzkich emocjach i namiętności, która daje siłę do życia, a zarazem niszczy.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones