Recenzja filmu

Prawdziwa historia króla skandali (2013)
Michael Winterbottom
Steve Coogan
Anna Friel

Winterbottom kontra autorstwo

Panie i panowie, poznajcie Paula Raymonda (właściwie Geoffreya Quinna) – niekwestionowanego króla Soho na londyńskim West Endzie. Nasz legendarny gospodarz jest właścicielem nocnych klubów oraz
Panie i panowie, poznajcie Paula Raymonda (właściwie Geoffreya Quinna) – niekwestionowanego króla Soho na londyńskim West Endzie. Nasz legendarny gospodarz jest właścicielem nocnych klubów oraz wydawcą magazynów erotycznych. Do jego kabaretu wpadają Rolling Stonesi i BeatelsiRingo Starr pomógł mu urządzić apartament po rozwodzie, a przyjaźnił się ze wszystkimi oprócz Yoko Ono. Ten zaradny przedsiębiorca tworzący z miłości biznes pokazany jest również z innej perspektywy. Z drugiej strony łączą go przyjaźnie-toksyczne relacje z córką Debbie, która jako jedyna jawi się godną miana  spadkobierczyni jego imperium. Wszystkie te informacje spłynęły na przedpremierowym pokazie 6. edycji OFF Plus Camery w Krakowie filmem "The Look of Love" – dystrybutor już w tym czasie wybrał polski tytuł: "Prawdziwa historia króla skandali" i jak rzadko można mu to oddać – ten tytuł jest nie tylko bardziej komercyjny i dosłowny, ku memu zdumieniu jest też trafniejszy.

Reżyser Michael Winterbottom wciąż jest u nas chyba popularny inaczej. Dzieje się tak dlatego, że porusza się w obrębie każdego gatunku filmowego i szalenie trudno go zlokalizować, gdyż każdy obraz prezentuje właściwy tylko sobie styl. Niektórzy mogą podziwiać jego zaangażowane dokumenty, inni adaptacje filmowe, niezależne produkcje, muzyczne fascynacje lub komediowy talent do spółki ze Steve'em Cooganem (i tu wyjątkowo bo mamy dyptyk "Tristram Shandy: Wielka ściema" oraz "The Trip"). Z tym ostatnim reżyser, ceniony za jawną awersję do powtarzalnych schematów, spotyka się właśnie w omawianej premierze i nagle jego autorytet staje się zagrożony. Moim bardzo osobistym wrażeniem jest, że stara się jak może, by utrzymać zasłonę człowieka, który zabił teorię "kina autora" i to z ogromną klasą. Zamienił swojego stałego w takich przypadkach scenarzystę Franka Cottrella Boyce'a na prace na tekście Matta Greenhalgha prawdziwego mola brytyjskich biografii ("Control", "John Lennon. Chłopak znikąd"). Wygląda więc na to, że zrezygnowano tu całkowicie z improwizacji, nie użyto żadnych materiałów archiwalnych, zmieniono styl wizualny, a mimo to historia przypomina "24 Hour Party People". Otóż raczej niezamierzenie ta biografia pokrywa się z Tonym Wilsonem tylko dlatego, że Paul Raymond w wykonaniu Coogana kolejny raz dopuszcza się elokwentnych tyrad, ćpa, zdradza i traktuje rodzinę w taki sam sposób, różni go tylko to, co stworzył –  króla skandali nie darzymy już taką sympatią, ponieważ nie miał aż tak wybitnego wkładu w kulturę, a zarobił na tym znacznie więcej. Dla reszty kinomanów może być to miniwariacja na temat "Obywatela Kane'a", której nie da się brać na poważnie.  

Na szczęście nie samą rolą główną (tytułową) widz żyje. Jako że pan Paul Raymond lubił otaczać się nie tylko kobietami na jednorazową orgię, wspiera go silna ekipa aktorek. Coraz bardziej popularna młoda Brytyjka Imogen Poots (na tym samym festiwalu mogliśmy ją podziwiać w świetnym "A Late Quartet") wciela się w postać córki Raymonda. Nie każda wyjadaczka potrafiłaby z takim przekonaniem zagrać postać brzydkiego kaczątka i zabawki próbującej dorównać legendzie o równie skorej chęci do poświęceń, a w następstwie do upokorzeń – scena z rozpłakaniem się w restauracji chyba najbardziej zapada w pamięć. Dalej mamy mniej szczegółową Annę Friel w roli odpuszczającej mu większość jego grzechów żony oraz standardową kochankę w wykonaniu Tamsin Egerton (Ginewra z "Camelotu"), która na szczęście przechodzi w pewnym momencie przemianę na korzyść tego filmu. Mężczyźni, którzy rządzą w tym świecie, sprowadzeni są do znudzonych epizodów, choć chwała przerywnikom w wykonaniu Wielebnego Edwyna Younga.  

Odczuwam, że Winterbottom rzuca sobie kłody pod nogi świadomie, żeby pokazać, że stałe elementy potrafi przerobić na mające wciąż świeże zastosowanie. W tym pojedynku faktycznie remisuje, ale remisuje bardzo sprytnie. Otóż pod powłoką moich rozważań o starciu z autorstwem prawie przegapiłem, że zrobił po prostu średni film.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Winterbottom i Steve Coogan ponownie łączą siły, tym razem, by opowiedzieć historię zwanego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones