Recenzja wyd. DVD filmu

W ramionach Boga (2007)
Paulo Morelli
Douglas Silva
Darlan Cunha

Witajcie w Rio

"W ramionach Boga" Paulo Morellego to ostatnia jak dotąd część społeczno-gangsterskiego fresku, kontynuowanego przez kolejnych filmowców rodem z Brazylii.
Na południu bez zmian. Żar leje się z nieba, drób gania po ulicach, ludzie kotłują się w ciasnych klitkach z dykty i tańczą do rytmu karabinowych wystrzałów. Chrystus Zbawiciel stoi sobie na szczycie góry Corcovado, ale boże dzieci wcale nie palą się, żeby wpaść mu w ramiona. Wolą kraść, dilować i zabijać. Skorumpowana policja nie chce z nimi walczyć, rząd nie potrafi. Dalej marzą wam się wakacje na Copacabanie?
 
"W ramionach Boga" Paulo Morellego to ostatnia jak dotąd część społeczno-gangsterskiego fresku, kontynuowanego przez kolejnych filmowców rodem z Brazylii, kokietującego widzów rozkochanych w estetyce współczesnego kina akcji. Poprzedzał go kilkusezonowy serial "Miasto ludzi" (film Morellego jest jego fabularnym ekstraktem), a jeszcze wcześniej, na początku zeszłej dekady, kinami wstrząsnął duchowy protoplasta obrazu – wielkie "Miasto Boga" Fernando Meirellesa. To w nim wykrystalizowała konwencja opowiadania o karnawale przemocy, który w Rio będzie trwał w nieskończoność.

Morelli idzie śladami swojego poprzednika. Osią fabuły czyni wątek inicjacyjny, ponadto wykorzystuje tę samą, rozbuchaną i "rozśpiewaną" poetykę. W historii dojrzewania dwóch przyjaciół, którzy bez swojej winy wplątują się w wojnę gangów, jest tyle narracyjnej energii, że starczyłoby jej pewnie na kilkanaście kolejnych relacji z jądra ciemności. Morelli radzi sobie za kamerą świetnie. Wie, jak utrzymać dobre tempo, kiedy zainicjować retrospekcję, otworzyć nowy wątek, przekierować uwagę na innego bohatera, spuentować moment wyciszenia nagłą eksplozją przemocy. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu serialowy rodowód szkodzi filmowi – scenarzyści zadbali o to, by szwy spajające poszczególne wątki i płaszczyzny czasowe pozostały niewidoczne. Tym większa szkoda, że dystrybutor poskąpił dodatków. Taki film aż prosi się o bogaty materiał z planu i solidny dokument o procesie pre-produckji.

Opowieści z faweli mówią same za siebie, nie potrzeba inkrustować ich wątkami symbolicznymi. Świadomość "czystości" podobnej konwencji pozwala Morellemu wyeksponować metaforyczne sceny-perełki. Gdy samozwańczy szef gangu staje na szczycie wzgórza, obejmując wzrokiem całe slumsy, i rozpościera ręce, w których dzierży lśniące pistolety, aluzja jest więcej niż czytelna. Zbawiciel musi się jeszcze wiele nauczyć.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones