Recenzja filmu

Witajcie w dżungli (2003)
Peter Berg
Dwayne Johnson
Seann William Scott

Witajcie w dżungli

Mimo iż na co dzień wrestlingu nie oglądam, co więcej, nigdy żadnej walki z tej efektownej dyscypliny ni to w TV, ni to w wersji "live" nie widziałem, to jednak sympatycznego osiłka o pseudo
Mimo iż na co dzień wrestlingu nie oglądam, co więcej, nigdy żadnej walki z tej efektownej dyscypliny ni to w TV, ni to w wersji "live" nie widziałem, to jednak sympatycznego osiłka o pseudo "The Rock" kojarzę. Tak się akurat składa, że ten znany wrestler zagrał w "Powrocie Mumii" i "Królu Skorpionie". I choć to nie były filmy z najwyższej półki, to jednak "Pan Skała" pokazał w nich, że tak naprawdę filmowy debiut dotychczasowego showmana nie musi być dla widzów bolesny. Niestety "Witajcie w dżungli" to już film nie tej klasy, co np. "Król Skorpion". Miało być zabawnie i przygodowo, a wyszło miałkie nie wiadomo co. Wspaniałe emocje zapowiadała już zresztą sama obsada. U boku "The Rocka" stanął tu bowiem znany z "American Pie" głupol czyli Seann William Scott. A jakby tego było mało, samego "złego" czyli Hatchera zagrał nie kto inny jak niedościgniony Christopher Walken. Doprawdy nie wiem, co ten znakomity aktor robi w tym "wspaniałym" filmie, chyba zabrakło mu na życie i chciał sobie dorobić. Kolejna bolesna sprawa to fabuła. Oczywiście kręci się ona wokół postaci sympatycznego amerykańskiego osiłka. Jak zwykle gra umięśnionego faceta. Tym razem jest to Beck, który wykonuje jedynie słuszny na swoją posturę zawód - jest ściągaczem długów. Jednakże wkrótce chce on z niebezpiecznego fachu zrezygnować i zacząć wieść normalne życie. O dziwo szef podziela jego zdanie i na odchodne daje mu do wykonania ostatnie zadanie - sprowadzić do domu niesfornego syna. Problem tylko w tym, że młodzieniec znajduje się w najgorszym chyba z możliwych miejsc - w amazońskiej dżungli. Dodatkowo już na miejscu okazuje się, iż niesforny synalek nie chce wcale do ojczulka wracać i, o dziwo, stawia przy tym nadspodziewanie duży opór. Trzeba przyznać, ma ku temu powody. Po pierwsze jest zakochany w pewnej pięknej dziewczynie, po drugie zna miejsce ukrycia bardzo cennego złotego posążka. A jakby tego było mało, chłopaka nie chce puścić miejscowy potentat wydobywający złoto i jego bandziory. Beck nie ma zatem wyboru. Zakuwa chłopaka w kajdanki i rzuca się do ucieczki przez dżunglę. Chciałoby się napisać "niebezpieczną dżunglę", ale tego w filmie jakoś nie widać. Naprawdę myślałem, że para uciekinierów zmagać się będzie raczej z tutejszą fauną, tymczasem jedynymi przeszkodami na drodze do "wolności" są ludzie pracujący dla Hatchera i od biedy sfora przygłupiastych, wrzeszczących małp. A gdzie anakondy, aligatory, olbrzymie pająki i inne nie mniej miłe boskie stworzenia? Cóż, chyba budżet filmu był za mały na takie "ekstrawagancje", ale w takim razie było się w ogóle za jego produkcję nie brać. Film mimo swoich bardzo wyraźnych wad może się jednak podobać. Musi być jednak spełnione kilka warunków. Po pierwsze miejsce - zatłoczony pokój w akademiku tudzież hotelu/bloku. Po drugie czas - gdzieś koło 2 w nocy (przysypianie w trakcie seansu dozwolone a nawet konieczne). I po trzecie wreszcie - brak płci pięknej w zasięgu wzroku. Aha, no i piwo, mnóstwo piwa. A tak całkiem serio, jeśli filmy pokroju "American Pie" czy "Legalna blondynka" uważasz za szczyt dobrej zabawy, to "Witajcie w dżungli" spokojnie możesz obejrzeć. Nie zawiedziesz się.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones