Recenzja filmu

Stan gry (2009)
Kevin Macdonald
Russell Crowe
Ben Affleck

Wszyscy ludzie Helen Mirren

Reżyser radzi sobie z fabularnymi zakrętami niczym mistrz Formuły 1. Potrafi przy tym zniuansować psychologicznie film oraz utrzymać do końca zainteresowanie widza.
Nowy obraz Kevina MacDonalda przypomina hollywoodzkie thrillery z lat 70., których bohaterowie wpadali na trop diabolicznego spisku na szczytach władzy. Podobnie jak tamte filmy, "Stan gry" trzyma nieustannie w napięciu oraz jest silnie zakorzeniony w epoce, w której się rozgrywa. Oto amerykański rząd rozpoczyna współpracę z prywatną korporacją militarną podczas działań wojennych w Iraku. Nie do końca jasne powiązania firmy stara się ujawnić ambitny kongresmen Stephen Collins (Affleck), stojący na czele specjalnej komisji śledczej. Jednak to nie on jest głównym bohaterem. Fabuła skupia się na dziennikarzu "Washington Globe" próbującym ustalić szczegóły zabójstwa bezdomnego złodziejaszka. Cal McAffrey (jak zawsze świetny Crowe) to niedźwiedziowaty niechluj, który tylne siedzenie swojego gruchota sprzątał ostatni raz chyba za czasów prezydentury Billa Clintona.  Na studiach przyjaźnił się z Collinsem i jego żoną, ale na skutek różnych zawirowań ich drogi rozeszły się. Gdy asystentka  kongresmena ginie w tajemniczych okolicznościach w metrze, przy okazji wypływa także jej potajemny romans z szefem. Collins postanawia odnowić znajomość z McAffreyem, gdyż ten może pomóc mu podreperować nadszarpnięty  wizerunek. Szybko okazuje się, że sprawa, nad którą pracuje dziennikarz, wiąże się ze śmiercią kochanki jego kumpla. Ciąg dalszy historii jest mocno zawikłany, ale reżyser radzi sobie z fabularnymi zakrętami niczym mistrz Formuły 1. Potrafi przy tym zniuansować psychologicznie film oraz utrzymać do końca zainteresowanie widza. No, ale jak się ma do pomocy taki zespół aktorski... Każda wspólna scena Crowe'a i wcielającej się w postać jego szefowej Helen Mirren to starcie gigantów porównywalne z konfrontacją Beatlesów i Rolling Stonesów. Większość kluczowych momentów "Stanu gry" rozgrywa się w redakcji gazety, w której pracuje bohater. McAffrey – przedstawiciel starej reporterskiej szkoły – z niechęcią patrzy na nowe pokolenie pismaków publikujących sensacyjne artykuły bez zebrania solidnych dowodów. Żyjemy jednak w epoce mediów elektronicznych, które mielą bez ustanku informacje mniej i bardziej ważne. McAffrey, jak każdy idealista, uważa naiwnie, że jego czytelnik potrafi oddzielić plew od ziarna. Dziennikarstwo traktuje jako misję, dla której byłby w stanie poświęcić nie tylko życie prywatne, ale i własną głowę. Szkoda tylko, że w finale film spuszcza nieco z tonu i zamienia się w nadto standardowy thriller z psychopatycznym killerem. Rozwiązanie intrygi, choć pozornie zaskakujące, nie robi takiego wrażenia jak wcześniejsze sceny psychologicznych zapasów czy rewelacyjna sekwencja garażowej ucieczki przed zabójcą. Mimo tych uchybień scenariusz i tak jest pierwszorzędny. Gdyby jeszcze stanowił oryginalny wytwór wyobraźni hollywoodzkich scenarzystów, a nie był przeróbką brytyjskiego miniserialu...
1 10
Moja ocena:
9
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Reżyser "Ostatniego króla Szkocji", Kevin Macdonald, stanął przed trudnym zadaniem. Oczekiwano od niego,... czytaj więcej
"Stanu gry" raczej nie powinni oglądać ci, którzy wszędzie węszą spiski i konspiracje, albowiem film jest... czytaj więcej
Mam ogromną słabość do filmowych wersji dziennikarskich śledztw i politycznych afer. Szczególnie tych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones