Zawodowi marzyciele

Werner Herzog jest reżyserem nietypowym. Nie bez przyczyny zalicza się go do grona najbardziej szalonych współczesnych filmowców, a jego ekipa pracowała już między innymi na pustyni, w ostępach
Werner Herzog jest reżyserem nietypowym. Nie bez przyczyny zalicza się go do grona najbardziej szalonych współczesnych filmowców, a jego ekipa pracowała już między innymi na pustyni, w ostępach tropikalnej dżungli i nieopodal terenów, na których toczyły się działania wojenne. Tym razem spadkobierca niemieckich romantyków zabiera nas na Antarktydę. - Nie zamierzam kręcić kolejnego filmu o pingwinach - zaznacza już na początku swojej produkcji, nawiązując do wychwalanej kilka lat wcześniej oscarowej ballady o arktycznych książętach. Tym razem wraz z dzielną ekipą filmową trafiamy do amerykańskiej placówki laboratoryjnej McMurdo, zamieszkiwanej przez blisko tysiąc osób, która z zewnątrz zdaję się przypominać brzydkie górnicze miasteczko. Co przyciąga tych wszystkich ekscentryków na pozorny koniec świata? Już na początku poznajemy cały szereg interesujących postaci - bankiera, który został kierowcą olbrzymiego arktycznego busa, filozofa operującego wózkiem widłowym, potomka królewskiej rodziny Azteków parającego się hydrauliką oraz lingwistę trzymającego pieczę nad szklarnią. Wszyscy oni, znużeni i nasyceni postindustrialną codziennością, wyruszyli na Antarktydę w pogoni za własnymi marzeniami. Nawet tu nie zdołali jednak całkowicie uciec od cywilizacji, McMurdo stanowi bowiem swego rodzaju miniaturę pospolitego amerykańskiego miasteczka. Jest więc sala do jogi, zajęcia aerobiku, kręgielnia, bankomat, a nawet... uwielbiana przez wszystkich mieszkańców maszyna z lodami Frost Boy. Współczesnym obrazom arktycznej bazy towarzyszą uderzające kontrastem przebitki z ekspedycji sir Ernesta Shackeltona, a gdzieś w cieniu tej kosmicznej bazy stoi skromny budynek z czasów pierwszego zdobywcy Bieguna Południowego. Mieszkańcom McMurdo wzniosłość towarzyszy na każdym kroku - w czasie spaceru po majestatycznym lodowcu, nurkowaniu w niezbadanych morskich głębinach i badaniach nad przejawiającym znamiona inteligencji jednokomórkowcami. Cały materiał okraszony jest osobliwie ironicznym komentarzem reżysera. Narracja jest dygresyjna, a Herzog często zatapia się w ostępy mistycyzmu, uciekając do pytań fundamentalnych - o człowieka i nieuchronny koniec jego gospodarowania na ziemskim globie. Narrator milknie. W tle rozbrzmiewają bułgarskie pieśni liturgiczne, którym towarzyszy widok majestatycznych lodowców i zapierającej dech w piersiach wiecznej zmarzliny. Wszystko to wprowadza widza w nastrój kontemplacji, tworząc tak charakterystyczną dla dzieł Niemca atmosferę tajemnicy i mrocznego piękna. Arcydzieło dokumentu. Ekscentryczny reżyser zabiera nas w pasjonującą podróż na koniec świata, przyciągając oko wspaniałymi zdjęciami i pobudzając umysł szeregiem zajmujących pytań. Intrygująca jest cała galeria zawodowych marzycieli z McMurdo, a w pamięci na długo pozostaje wstrząsający obraz pewnego samotnego pingwina, który pod wpływem szaleństwa odłącza się od stada i rusza w nieznane, aby umrzeć. Natura pełna jest tajemnic. Na niektóre nigdy nie otrzymamy odpowiedzi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Okres świetności Wernera Herzoga przypada na lata 1972 – 1982. W tej dekadzie spod jego ręki wyszły takie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones