Recenzja filmu

Na wylot (1972)
Grzegorz Królikiewicz
Franciszek Trzeciak
Anna Nieborowska

Zbrodnia i miłość

"Na wylot" jest debiutem reżyserskim Grzegorza Królikiewicza; debiutem, co należy zaznaczyć, niezwykle dojrzałym. Pozornie jest to historia zbrodni i kary. Ale tylko pozornie. Królikiewicz pytany
"Na wylot" jest debiutem reżyserskim Grzegorza Królikiewicza; debiutem, co należy zaznaczyć, niezwykle dojrzałym. Pozornie jest to historia zbrodni i kary. Ale tylko pozornie. Królikiewicz pytany na tegorocznym Festiwalu Filmu i Sztuki "Dwa Brzegi" o inspiracje Dostojewskim zaprzeczył, przypominając, że ten kontekst próbowano mu wmówić już w latach 70. w Cannes. "Na wylot" jest w istocie filmem o czymś innym.

Dzieło Królikiewicza opowiada historię małżeństwa Maliszów (Franciszek Trzeciak i Anna Nieborowska). Nieodłącznym towarzyszem ich życia są bieda i niepewność, jak również brak akceptacji ze strony otoczenia. Maliszowie są bardzo wyobcowani ze świata, a wszelkie próby podjęcia przez mężczyznę jakiejkolwiek pracy kończą się niepowodzeniem. Narastająca izolacja i nieporadność doprowadzają dwoje bohaterów do tragicznego finału.

I wtedy właśnie uświadamiamy sobie, o czym jest ten film; o czym mówią wszystkie sceny wypełnione milczeniem i szarością. Tam była miłość. Miłość ta, paradoksalnie, wyeksponowana zostaje przez popełnioną zbrodnię, w sytuacji najbardziej ekstremalnej. Słowo nie jest już tutaj pustym fajerwerkiem, jakim raczą się ukochani, ale ma wagę czynu i to ostatecznego. Rozwiązanie jest fenomenalne, tym bardziej, że nie odczuwamy, aby owa miłość była tylko pretekstem służącym do rozgrzeszania i wybielania bohaterów. Nie, miłość tej dwójki stanowi historię osobną i w żadnym wypadku nie jest podrzędna wobec jakichś innych ideowych intencji reżysera. Ona okazuje się wartością najwyższą.

Anna Nieborowska i Franciszek Trzeciak wpisali się świetnie w zimny świat ukazany na ekranie. Ich relacji nie tworzą długie rozmowy i czułe gesty, ale współobecność oraz milczenie. Nawet w tym kulminacyjnym momencie poświęcenie, z jakim każde z nich oferuje się za drugą osobę, nie ma w sobie nic z patetyczności. Poświęcenie to jest naturalną konsekwencją ich miłości. Te gesty nie niosą ze sobą żadnej prośby o odkupienie i rozgrzeszenie. Dla niego istnieje tylko ona, a dla niej on. I to jest właśnie to, o czym mówił Królikiewicz. Ich miłość do końca pozostaje niezależna i nie prosi się o rozgrzeszenie w oczach innych. Raskolnikow ze "Zbrodni i kary" ukorzył się, aby odkupić winy. Tam miłość - której negować nie zamierzam - jest jednak tylko środkiem służącym do osiągnięcia celu. U Królikiewicza jest celem samym w sobie.

Przystępując do "Na wylot", trzeba się liczyć z tym, że przyjdzie nam obcować z estetyką szarości i naturalizmu. Milczenie bohaterów to także odpowiedź na świat i zarazem wyraz ich bezbronności i nieporadności. Dziewięć lat później Agnieszka Holland stworzy "Kobietę samotną" - obraz niezwykle podobny do dzieła Królikiewicza, ale o bardziej pesymistycznej wymowie. Tam miłość okaże się równie kaleka jak rzeczywistość. W "Na wylot" bohaterom udaje się ocalić uczucie. Być może właśnie z powodu owej bariery, która wytworzyła się pomiędzy nimi a światem, a którą z niezwykłym wyczuciem oddali na ekranie zarówno Nieborowska, jak i Trzeciak.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones