Recenzja gry

Hatred (2015)
Jaroslaw Zieliński

Ślepa furia

Malik Solanka – bohater "Furii" Salmana Rushdiego – był odnoszącym sukcesy londyńskim wykładowcą hinduskiego pochodzenia, którego od dłuższego czasu zżerała frustracja. Z obawy przed
Malik Solanka – bohater "Furii" Salmana Rushdiego – był odnoszącym sukcesy londyńskim wykładowcą hinduskiego pochodzenia, którego od dłuższego czasu zżerała frustracja. Z obawy przed niekontrolowanymi wybuchami złości pewnego dnia postanowił porzucić żonę i Wyspy Brytyjskie, aby rozpocząć anonimowe życie w Nowym Jorku z nadzieją, że tu jego nienawiść do wszystkiego, co żyje, będzie mniej rzucać się w oczy. Karmiący się od rana Schadenfreude bohater uzbrojony jest w tak imponujący arsenał czarnego humoru i erudycyjnych gierek, że mimo całej przesady nie brakuje mu trafnych spostrzeżeń na temat ludzkich słabości i wypaczeń. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam trailer "Hatred", od razu pomyślałam o Solance. Co by było, gdyby nienawistnik Rushdiego poszedł o krok dalej i zamiast okopywać się samotnie w pełnym książek mieszkaniu, przywdział po prostu czarny kamiz i uzbrojony po zęby ruszył na Manhattan spełnić swój sen o Wielkiej Destrukcji?




"Hatred" przykuwa uwagę odmalowanym w szarościach światem, w którym kolor, podobnie jak w "Sin City", wnoszą tylko światła neonów i ogniste wybuchy. Tak musi wyglądać rzeczywistość widziana oczami psychopaty, w którym różnorodny tłum zlewa się w brudną, szarą masę. Nic dziwnego, że pewnego dnia nasz bezimienny bohater nabiera ochoty na sprzątanie. Nie bawi się w niuanse, rzuca coś zdawkowo o złości na plugawy świat i zaopatrza w specyficzny sprzęt sanitarny. Pracowity z niego gość – ochoczo zamiata, ledwie przekroczywszy próg swego domu na przedmieściach, i nie przestaje, dopóki nie położy trupem lwiej części okolicznych mieszkańców. Po zmasakrowaniu posterunku policji wsiada do radiowozu, by kontynuować swoją krucjatę, i nic to, że prowadzi, jakby miał ze 3 promile we krwi i naprawdę wysokie szpilki; ślepa furia bezbłędnie wskazuje mu drogę w ciemnościach.



Tak się nieszczęśliwie składa, że w grze, w której główna przyjemność powinna płynąć ze strzelania, biegania i znęcania się nad przypadkowymi przechodniami, żadna z tych czynności nie działa jak powinna. Pomimo pokaźnego uzbrojenia każdy rodzaj broni palnej zachowuje się rozczarowująco. Gracz nie wybiera tej, która najlepiej leży mu w ręku, ale zmuszony jest używać ich po kolei, aby zapewnić sobie stały dostęp do amunicji. Jazda samochodem, który zachowuje się, jakby był z azbestu, okazuje się najgorszym pomysłem na ucieczkę. Poruszamy się zatem pieszo, pośród biegających jak kurczaki bez głów ludzi, kokietujących bezmyślnie nasz celownik, i modlimy się, aby nie trafiać ich zbyt skutecznie. Powodem rozdarcia między żądzą mordu a subtelnością w obejściu jest fakt, że pasek życia odbudowuje się tylko wtedy, gdy dobijamy rannych – masakrowanie trupów się nie liczy, a kula rani lub zabija w oparciu o nieznany nikomu algorytm. Dobrze, że chociaż można zrekompensować sobie niedosyt, wyżywając się na ścianach budynków i sprzętach elektronicznych, które naprawdę ładnie się dematerializują. Jeśli jednak stają się one atrakcyjniejszą ofiarą furii niż żywi ludzie, to chyba coś jest nie tak. A gdy zmuszeni jesteśmy wyburzać ściany, aby wpuścić do siebie zagubiony jak dzieci we mgle oddział S.W.A.T, który w dodatku ochoczo grzeje się w płomieniach naszych świeżo zaserwowanych koktajli Mołotowa, to robi się już całkiem smutno. 



Paradoksalnie w grze, która wzbudziła kontrowersje tym, że miała być symulatorem masakry cywilów, najchętniej wykonywanym zadaniem staje się polowanie na uzbrojone jednostki, a lokacjami, w których możemy wykazać się jakimkolwiek taktycznym myśleniem, są miejsca położone daleko od ludzkich siedzib. W tej kwestii jednak także powinniśmy powściągnąć entuzjazm – cały czas możemy dostać kulkę od adwersarzy, celujących do nas spoza ekranu, a nasz wkurzony mesjasz zbyt często nie potrafi przeskoczyć półmetrowego płotka. Życie w świecie "Hatred" jest loterią, wobec której elementarna logika okazuje się bezbronna. Zawsze można wiele wybaczyć grze, która stawia przed nami prawdziwe wyzwania, niestety twórcy "Hatred" traktują stopniowanie trudności zbyt literalnie – dostajemy niemal tych samych wrogów, którzy potrafią jednak przyjąć jedną kulkę więcej… Z każdą kolejną falą tych samych modeli postaci z ich zgrzebną, pokraczną animacją, wielkie sprzątanie świata przestaje się czymkolwiek różnić od cotygodniowego tańca z odkurzaczem. 



Premiera gry wygłuszyła skutecznie wszelkie dyskusje o jej kontrowersyjności, które zaczęły się już od pierwszego zwiastuna. Teraz wiemy, że obrońcy moralności mogą spać spokojnie – "Hatred" nie dotknie nikogo bardziej niż wyzwiska rzucane przez pijanego dresa pod monopolowym. Kwintesencją rozziewu między ambicjami twórców z "Destructive Creations" a ich odzwierciedleniem w grze są krótkie animacje, towarzyszące dobijaniu rannych: oto w momencie potencjalnego zastrzyku adrenaliny lub uderzenia wątpliwości natury moralnej zostajemy wyręczeni przez automat, generujący losowo wybrane fatality. Już po kilku minutach niespecjalnie wymyślnych egzekucji symulator kata staje się symulatorem pracownika poczty stemplującego znaczki. "Hatred" wyrasta z tej samej tradycji co "Postal", ale brakuje jej poczucia humoru zarówno w samej rozgrywce (choćby tłumików z kota znanych z drugiej części gry, z oczywistych względów starczających tylko na 9 wystrzałów), jak i w komentarzach naszego podminowanego bohatera, dla którego szczytem finezji jest wyznanie, że "Od polityki bardziej nienawidzi tylko polityków". Twórcy traktują wszystko zbyt poważnie, aby zorientować się, że szybko osuwają się w śmieszność, a w odróżnieniu od dużo bardziej umownego "Hotline Miami" serwowana tu przemoc nie ma w sobie ani krztyny hipnotycznej intensywności. Jeśli cokolwiek w tej grze niepokoi, to chyba tylko fakt, że wizja masakry leży niebezpiecznie blisko wyobrażeń pryszczatego nastolatka o byciu złym, budowanych w oparciu o satanistyczne emploi jego ulubionej death-metalowej kapeli.
1 10
Moja ocena:
3
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones