Recenzja filmu

Tajemnica Brokeback Mountain (2005)
Ang Lee
Heath Ledger
Jake Gyllenhaal

Aberracja seksualna na zboczach dziewiczych gór Ameryki

Temat homoseksualizmu stał się ostatnio bardzo popularny wśród scenarzystów i reżyserów - szczególnie tych amerykańskich. Nie znaczy to, oczywiście, że wcześniej był wielką nieobecną! Teraz
Temat homoseksualizmu stał się ostatnio bardzo popularny wśród scenarzystów i reżyserów - szczególnie tych amerykańskich. Nie znaczy to, oczywiście, że wcześniej był wielką nieobecną! Teraz jednak jego realizacja w filmach wyszła już poza prostackie i wulgarne komedie sitcomowe. Stał się on furtką do romantyzmu na nowej płaszczyźnie, jak było nam to dane obserwować w "Rodzinnym domu wariatów". Czasem występuje tylko jako mały, acz istotny szczegół - za przykład można podać "Słonia" Gusa Van Santa z roku 2003. Wraz z premierą "Tajemnicy Brokeback Mountain" Anga Lee doczekał się również godnego przedstawiciela wśród filmów z gatunku... dramatu psychologicznego o zabarwieniu obyczajowym. Historia, opisana w scenariuszu Larry'ego McMurtry'ego i Diany Ossana, może się wydawać całkowicie sztampowa. Kolejna opowieść o niewykorzystanej szansie na szczęśliwe życie z osobą, którą się kocha na zabój, połączona z ciągiem nieszczęść w związkach z kolejnymi partnerami. Sytuacja zaczyna jednak wyglądać inaczej, gdy widz zda sobie sprawę z jednej, ważnej rzeczy - tu nie chodzi o relacje damsko-męskie lecz... męsko-męskie. A to zdecydowanie zmienia postać rzeczy! I tak oto Jack (Jake Gyllenhaal) i Ennis (Heath Ledger) poznali się podczas spędu owiec na zboczach tytułowej góry Brokeback. Ich kilkumiesięczny romans można uznać za burzliwy i namiętny - jakkolwiek dziwnie by to brzmiało w odniesieniu do dwóch mężczyzn. Jednak po skończeniu swojej sezonowej pracy postanawiają się rozejść - każdy w swoją stronę. Wytrzymują w rozłące cztery lata, po czym postanawiają odnowić dawną znajomość. Jak łatwo się domyślić, niszczy to całkowicie ich życie rodzinne, które zdążyli w tym czasie zbudować. Kreacje dwóch głównych bohaterów są zarysowane w sposób naprawdę dobry i ekspresyjny. Z jednej strony są normalnymi facetami, kowbojami - takimi, jakich pełno w USA. Jednak ich orientacja seksualna zdecydowanie odcina ich od reszty społeczeństwa i stawia na marginesie (warto wziąć pod uwagę fakt, że akcja filmu rozpoczyna się w latach 60-tych, kiedy do homoseksualizmu było inne podejście niż teraz). Panowie Gyllenhaal i Ledger świetnie poradzili sobie z bądź co bądź nieziemsko wymagającymi rolami. Wydaje mi się, że bardzo naturalistyczne (ale nie nachalne!) sceny namiętności musiały być dla nich dużym aktorskim wyzwaniem. Na uwagę zasługuje również kreacja Michelle Williams (filmowa żona Ennisa - Alma), która nie zginęła w cieniu naczelnego duetu i również dała znać widzowi o swojej obecności. Była to chyba jedna z najlepszych ról drugoplanowych, jakie ostatnimi czasy miałem okazję podziwiać. Zapewne ktoś z Was właśnie pomyślał - "To kolejny film o rasizmie, seksizmie i innych odmianach nietolerancji". Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z tą tezą. Za główną wadę "Tajemnicy Brokeback Mountain" uważam, mimo wszystko, brak większej oryginalności - czegoś, co dodatkowo wstrząsnęłoby widzem. Jedyne prawdziwe novum w tej produkcji, to wspomniany przeze mnie naturalizm - cała sytuacja jest pokazana bez ogródek. Reszta filmu jest dość przewidywalna - niestety, nawet zakończenie robi wrażenie oczywistego i banalnego. Możliwe, że to jedynie kwestia moich wygórowanych wymagań - niemniej jednak, potencjał nie został do końca wykorzystany. Odchodząc na chwilę od spraw czysto merytorycznych, warto rzucić okiem na stronę techniczną produkcji. A jest na co patrzeć! Zdjęcia są wprost fenomenalne! Pięknie ukazane krajobrazy i doskonałe ujęcia ze zwierzętami, pozwalają widzowi wczuć się w atmosferę rancza na peryferiach, tudzież górskich spędów owiec. Wszystko to okraszone jest stylizowaną na country muzyką Gustavo Santaolalli (odpowiedzialnego m.in. za "21 gramów"), będącą doskonałym dopełnieniem obrazu Anga Lee. Abstrahując od liniowości scenariusza, uważam, że twórcom należy się szacunek za wykonaną pracę. Jakby nie patrzeć - podejmując taki temat i to w tak kontrowersyjny sposób, przekreślili swoje szanse na zdobycie Oscara (którego, jak wiadomo, ostatecznie rzeczywiście nie dostali). Akademia należy do raczej konserwatywnych, politycznie poprawnych zgromadzeń i nagradzanie produkcji o homoseksualistach chyba nigdy nie było jej w smak. "Brokeback Mountain" nie jest wybitny, ale jest na pewno krokiem w dobrym kierunku i daje człowiekowi do myślenia. Poza tym, jest też niebagatelnym doznaniem artystycznym - w szczególności w zakresie scenerii. Zdecydowanie polecam ten film, ale radzę wybrać na taki seans odpowiedni dzień, gdyż nie jest to produkcja na każdą porę.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeszcze zanim "Tajemnica Brokeback Mountain" zagościła na ekranach kin, zdołała wywołać spore... czytaj więcej
Od premiery głośnego i kontrowersyjnego obrazu tajwańskiego reżysera Anga Lee "Tajemnica Brokeback... czytaj więcej
Miłość na dużym ekranie, w której autentyczność widz jest w stanie uwierzyć, zdarza się coraz rzadziej.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones