Recenzja filmu

Przyjaźń czy kochanie? (2016)
Whit Stillman
Kate Beckinsale
Chloë Sevigny

Austen Rohmerem

"Przyjaźń czy kochanie?" to bardzo inteligentna i współczesna rozrywka w historycznym kostiumie. Filmowa błyskotka bez szczególnego ciężaru, ale czasem potrzebujemy też przecież w kinie
Amerykański reżyser Whit Stillman kręci dość rzadko, wszystkie jego dzieła noszą za to niepodrabialną, rozpoznawalną, autorską sygnaturę. Stillman tworzy subtelne, oparte na dialogu kino, na ogół skupione na "edukacji sentymentalnej" jego bohaterów. Reżyser przygląda się im z sympatycznym dystansem, przyjazną ironią, wydobywając z pozornie banalnych historii niebłahe egzystencjalne i moralne napięcia. W wszystkim bardzo przypomina Erica Rohmera. Najnowszy film Stillmana, "Przyjaźń czy kochanie?", jest jego pierwszym zrealizowanym w historycznym kostiumie –  akcja rozgrywa się Anglii początków XIX wieku.


Reżyser bierze na warsztat mało znaną nowelkę Jane Austen – "Lady Susan" – i kręci ją zupełnie po swojemu. Co film robi z prozą Austen? Po pierwsze wydobywa na wierzch jej często złośliwy humor. On występował oczywiście już w innych adaptacjach pisarki, nie przypominam sobie jednak żadnej, w której aż tak wysunięto by go na pierwszy plan. Większość ról ustawiona jest komicznie, postaci na pierwszy rzut oka wyglądają jak wzięte z grupo przerysowanej farsy. Wdowa-kokietka otoczona wianuszkiem zalotników; bogaty głupiec wodzony przez wszystkich za nos; zdradzana małżonka w spazmach zazdrości, itd. Reżysera nie interesuje jednak odgrywanie stereotypów. Prawdziwa ironia tkwi gdzie indziej: w odstępie między samoświadomością bohaterów, ich deklaracjami a ich rzeczywistymi pragnieniami i sensami ich działań. Największa mądrość, najbardziej błyskotliwa inteligencja okazuje się w końcu głupiutkie wobec pragnienia i dynamiki życia, które zawsze ma inne plany.

Za sprawą takiego podejścia na ekranie obserwujemy, mimo komicznego przerysowania, trójwymiarowe postaci naszkicowane bardzo subtelną kreską. Duża w tym zasługa świetnego aktorskiego zespołu pewnie prowadzonego przez reżysera, który na planie zebrał zarówno bardzo doświadczonych, znanych publiczności wykonawców (Chloë Sevigny, Stephen Fry), jak i obiecujące, świeże twarze. 

Szczególna pochwała należy się Kate Beckinsale w roli błyskotliwej lady Susan, ciągle młodej i atrakcyjnej wdowy, która w niesprzyjającym jej świecie angielskich klas wyższych ery wojen napoleońskich próbuje na nowo ułożyć sobie życie osobiste, uczuciowe i finansowe. Lady Susan nie ma pieniędzy, musi wydać korzystnie za mąż dorastającą córkę, uwikłana jest w narażający ją na towarzyski ostracyzm romans z żonatym mężczyzną. Ta sytuacja nie załamuje jej jednak, zmusza do działania, do jak najlepszego rozegrania kart, jakie dał jej do ręki los – jakkolwiek kiepskie by były, przez blef i sprytną grę można przecież ograć mniej rozgarniętych graczy mających znacznie lepsze. Stillman i Beckinsale konstruują postać lady Susan bardzo nowocześnie. Ich bohaterka wygląda tak, jakby do świata sprzed wynalezienia kolei żelaznej przybyła z dobrego, współczesnego, nie bojącego się cynizmu serialu telewizji kablowej.

   

A przy tej nowoczesności Stillmanowi udaje się nie zniszczyć świata Austen. Jej proza przedstawia zawsze kobiety, które mając w silnie ograniczającym je patriarchalnym społeczeństwie bardzo ograniczone możliwości działania, próbują wygrać dla siebie jak najwięcej: i miłość, i pozycję społeczną, i przyjaźń. A przy tym, by wygrać w tej grze, muszą udawać, że wcale jej nie prowadzą. Lady Susan z cynicznym urokiem gra w otwarte karty, i wygrywa. 

"Przyjaźń czy kochanie?" to bardzo inteligentna i współczesna rozrywka w historycznym kostiumie. Filmowa błyskotka bez szczególnego ciężaru, ale czasem potrzebujemy też przecież w kinie niegłupiej lekkości.
1 10
Moja ocena:
7
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?