Recenzja filmu

Kobieta i mężczyzna (1966)
Claude Lelouch
Jean-Louis Trintignant
Anouk Aimée

Bo po nas zostanie pierwszej miłości cień

Kto by pomyślał, że polski dystrybutor będzie lepiej wychowany niż francuski reżyser i scenarzysta? Oryginalny tytuł brzmi w dosłownym przekładzie "Mężczyzna i kobieta" ("Un homme et une femme").
Kto by pomyślał, że polski dystrybutor będzie lepiej wychowany niż francuski reżyser i scenarzysta? Oryginalny tytuł brzmi w dosłownym przekładzie "Mężczyzna i kobieta" ("Un homme et une femme").

Film w dniu premiery był ostatnią deską ratunku dla firmy producenckiej Claude'a Leloucha, Les Film 13. Jego poprzednie pięć projektów były katastrofą, zarówno finansową, jak i artystyczną. Gdyby szósty zrobił klapę - filmowiec prawdopodobnie musiałby szukać nowego zawodu. Zresztą nie najlepsza kondycja finansowa Leloucha odbiła się na całym filmie. Musiał sam pełnić rolę reżysera, scenarzysty, operatora, montażysty i producenta. Z niedoborów budżetowych wynikło jednak wiele dobrego.

Obraz charakteryzują skromne, ale skuteczne zabiegi, improwizacja i kameralność - wady Lelouch obrócił w zalety. Na przykład czarno-białe zdjęcia we wnętrzach. Tak naprawdę miały ukryć scenograficzne niedostatki, podobnie zbliżenia na twarze aktorów – także nie zawsze zamierzone. Wymuszone zabiegi Claude wykorzystał i rozwinął. Wiedząc, że musi mieszać kadry kolorowe i czarno-białe, podzielił je tak by odpowiadały sytuacjom. Szarość odpowiada życiu codziennemu bohaterów, lekko przymglone, pastelowe kolory – chwilom lirycznym, a dynamiczne zdjęcia z wyraźnie podkreślonym padaniem promieni słonecznych – wyścigom i retrospekcjom. 
Nikt z obsady i ekipy, po za samym reżyserem, nie znał scenariusza. Sporo improwizowano. Nie było dopracowanych dialogów, więc Lelouch postawił na inwencję twórczą odtwarzających główne role Anouk Aimée i Jean-Louisa Trintignant. Realizował zdjęcia chronologicznie, tak jak mają one miejsce w filmie (wielka rzadkość w kinie), w ten sposób uczucia i relacje między bohaterami rozwijają się równolegle ze współpracą obsady. Emocjonalne napięcie wzrasta zupełnie jak w życiu. Dzięki temu, gdy powstawała scena w restauracji, aktorzy sami mogli wymyślić dialog, bo rzeczywiście się poznawali i improwizacja na temat zawodów ich postaci, nie stanowiła dla nich problemów.

Takie swobodne podejście do scenariusza wpłynęło na późniejsze porównywanie filmu do rządzącej francuskim kinem Nowej Fali kilka lat wcześniej. Nie bez powodu - "Kobieta i mężczyzna" silnie odwołuje się do tego nurtu. Większość bohaterów ma takie same imiona jak aktorzy, dzieci tytułowej pary grały pociechy znajomych reżysera, aby swobodniej się czuły przed kamerą. Wszystkie te zabiegi służą jednemu celowi – zatarciu granicy między światem filmu, a prawdziwym życiem.
Paradoksalnie największe zarzuty wobec Leloucha dotyczą właśnie realności przedstawionej przez niego historii. Obraz opowiada o dwojgu ludzi, którzy przypadkowo poznają się podczas odprowadzania swoich dzieci do szkoły z internatem. Ona spóźnia się na pociąg, więc on ją podwozi do Paryża. Po drodze nawiązuje się między nimi trochę skrępowana chwilą rozmowa. Anne zaczyna opowiadać o swoim mężu, wyraźnie daje Jean-Louisowi do zrozumienia, że jej ukochany, Pierre, to człowiek niemal idealny, wręcz posuwa się do stwierdzenia że dla niej jest bogiem. On dostosowuje się do sytuacji – w jej życiu nie ma miejsca na innego mężczyznę. Proponuje jej, że w następny weekend spędzą czas wspólnie ze swoimi dziećmi i Pierrem. Wtedy, nieoczekiwanie mówi mu, że jej mąż nie żyje. Ustalony, niepisany układ nagle ulega zmianie. Spotykają się więc po tygodniu, ich dzieci zaprzyjaźniają się, a oni sami zbliżają emocjonalnie. W drodze powrotnej, Jean-Louis znacząco chwyta ją za rękę. W odpowiedzi na jego gest, ona pyta go o jego żonę. Okazuje się że Valérie także zmarła. Popełniła samobójstwo na skutek załamania nerwowego wywołanego na wieść o jego groźnym wypadku.

Umiejętnie przeplatając przeszłość i teraźniejszość bohaterów, Lelouch przedstawia ich jako podupadłe uczuciowo wraki, żyjące nieustannie okropną przeszłością. Oboje stracili małżonków, ale wciąż noszą obrączki, jednak zupełnie inaczej podchodzą do swoich zmarłych bliskich. Ona żyje pamięcią o mężu, a on zachowuje hołd w stosunku do żony. Ona straciła go w momencie w którym jej miłość była najmocniejsza. On nadal ją kocha, ale wie że życie toczy się dalej. Gdy łączy ich uczucie, szybko okazuje się że nie są parą, nie jest ich dwoje, lecz troje. Jean-Louis, Anne i Pierre. Pojawia się pytanie, czy wierność obowiązuje także po śmierci ukochanej/ukochanego? A jeżeli tak, to czym tak właściwie jest? Dla niego, wierność wobec zmarłej to pamięć, dla niej - cała egzystencja. I gdy już Lelouch sugeruje, że nowa miłość jest możliwa, pogrywa sobie z widzem. W tle puszcza piosenkę, której słowa (cytat w tytule) mówią o czasie jako lekarstwie na rany. I w tym momencie zatrzymuje scenę stopklatką. Czas się zatrzymał, rany pozostaną.

"Kobieta i mężczyzna" pomimo ogromnej sugestywności i wirtuozerskiej narracji, nadal jest przede wszystkim... kiczowatym melodramatem. Przepełniony efekciarstwem, wyidealizowany świat, który bezczelnie kokietuje widza swoim snobizmem, wypełniony jest po brzegi najprostszymi emocjami – wystarczy wspomnieć ujęcie psa i jego właściciela nad brzegiem morza. Gdy bohaterowie pogrążeni są w melancholii, zwierze smutno snuje się za swoim panem, ale gdy ogarnia ich szczęście nowej więzi, reżyser karmi nas optymistycznymi i wesołymi ujęciami radosnej zabawy psiaka, który biega za własnym ogonem po plaży. Do tego ta muzyka, montaż i wszystkie inne drobiazgi z reżyserskiej szuflady. Masa pretensjonalnych banałów układających się w cudną bajkę. Ale bajkę magiczną, którą chce się oglądać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones