Recenzja filmu

Kwarantanna (2008)
John Erick Dowdle
Steve Harris

Był hit jest shit

Od kilku lat społeczeństwa na całym świecie atakuje wirus całkowitego odmóżdżenia. W zależności od zakątka naszego globu jego działanie przejawia jednak w inny sposób. W naszym kraju atakuje on
Od kilku lat społeczeństwa na całym świecie atakuje wirus całkowitego odmóżdżenia. W zależności od zakątka naszego globu jego działanie przejawia jednak w inny sposób. W naszym kraju atakuje on większość populacji i  powoduje kreowanie na tzw. gwiazdy osób pokroju Dody czy Joli Rutowicz, które w rzeczywistości są płytsze od kałuży. Za oceanem natomiast atakuje on głównie producentów filmowych i sprawia, iż przedstawiciele tej grupy społecznej za Chiny Ludowe nie potrafią wymyślić zupełnie nowej fabuły dla filmu grozy. Wobec takiej sytuacji naszym zainfekowanym, hollywoodzkim nieszczęśnikom pozostało tylko jedno wyjście. Aby nie stracić fuchy, postanowili kręcić hurtowo remaki wszystkich znanych sobie horrorów. Zaczęli od wszelkich produkcji azjatyckich, później postanowili odrestaurować rodzime klasyki gatunku. To wszystko to jednak za mało. Swój wzrok skierowali więc na zupełnie dziewiczy teren w postaci Europy. Aby nie zgubić się podczas poszukiwań, podążyli szlakiem wyznaczonym przez Kolumba i tym sposobem dotarli do Hiszpanii. A tam... krzyknęli zgodnym chórem, niczym kiedyś Archimedes, "Eureka!", gdyż natknęli się na film "[Rec]". Oczywiście upatrzyli go sobie na kolejną ofiarę swych przeróbek. Mimo że iberyjski oryginał Jaume Balagueró i Paco Plaza pokazali światu w 2007 roku, do naszych kin zawitał on w wakacje z rocznym opóźnieniem. Amerykanie postanowili wypuścić swego klona w iście ekspresowym tempie. Zawitał on do kin w październiku (u nas koniec listopada) rok po oryginale. Tak więc na przestrzeni zaledwie trzech miesięcy mieliśmy okazję zapoznać się z dwoma wersjami  tego samego filmu. Po premierze oryginału krytycy zgodnie się nim zachwycili. Historia o reportażu młodej dziennikarki, Angeli Vidal, kręcona w formie dokumentu zrobiła prawdziwą furorę. Zresztą słusznie, gdyż także uważam "[Rec]" za najlepszy horror ostatnich lat. Tak więc amerykańscy twórcy stanęli przed wyjątkowo trudnym zadaniem, choć po części podołania oryginałowi. Czy im się udała ta sztuka? Oczywiście, że NIE. Zawiedli na całej linii, tworząc jedynie bardziej krwawą kserokopię genialnego oryginału. Fabuła jest oczywiście identyczna jak w przypadku "[Rec]". Angela Vidal kręci reportaż o ludziach, którzy pracują podczas, gdy reszta miasta śpi. Tym razem wybór padł na strażaków. Wkrótce wybrańcy jej materiału dostają wezwanie. Jest ono z pozoru rutynowe i dotyczy interwencji w jednym z mieszkań, z którego dochodzą dziwne odgłosy. Nasza bohaterka i jej kamerzysta oczywiście zabierają się na miejsce razem ze strażakami. Wkrótce po dotarciu na miejsce kamienica, w której znajduje się owo mieszkanie, zostaje odizolowana. Przyczyną jest wirus infekujący każdego wewnątrz... Chwilę po rozpoczęciu seansu parsknąłem śmiechem. Reakcję tę spowodowała pierwsza kwestia Jennifer Carpenter, która wcieliła się w postać Angeli. Jak usłyszałem (przytaczam wersję fonetyczną): "Nazywam się Andżela Wajdal", po prostu nie mogłem zareagować inaczej. Hiszpańskie imię ma się bowiem jak wół do karety w realiach Los Angeles. Akcja "Kwarantanny" toczy się bowiem w Mieście Aniołów, a nie Barcelonie, jak w oryginalnej wersji. Jak się później okazało, był to jedyny uśmiech, jaki zagościł na mojej twarzy (pomijam już fakt, iż wynikał on z głupoty tego filmu). Przez resztę seansu byłem zażenowany. Cała historia jest marną kalką "[Rec]". Jedyne, co ją różni, to większa liczba ataków zainfekowanych. Oczywiście, jak zawsze w przypadku remake'ów, są one bardziej krwawe i bardziej wyeksponowane. Zabieg ten ma straszyć, lecz jest zupełnie nietrafiony. Dodane sceny bowiem tylko obrzydzają człowiekowi i tak już zmarnowane 89 minut życia. Osobiście, oglądając chyba trzeci atak, chciałem, by wyrzucono z filmu wszystkich chorych osobników. Element zaskoczenia, który był mocną stroną hiszpańskiego filmu, w tej produkcji nie istnieje. Ale jak może istnieć, skoro praktycznie wszystko jest tu powielone (łącznie z ubraniami bohaterów). Akcja toczy się klatka po klatce jak w "[Rec]". Można więc spokojnie wyjść podczas oglądania do toalety lub zrobić sobie herbatę. I tak nic nie stracimy (oczywiście pod warunkiem znajomości oryginału). Zresztą, o czym ja piszę, skoro cała fabuła "Kwarantanny" została streszczona w zwiastunie. Aktorzy pomimo usilnych starań, zwłaszcza Carpenter, również nie dorównali hiszpańskim kolegom po fachu. Ale trzeba powiedzieć sobie szczerze, iż było to praktycznie niemożliwe. "Kwarantanna" jest bezczelną podróbką, zwykłą kserokopią, nieudanym klonem, czy jak tam chcecie sobie ją nazywać, genialnego "[Rec]". Nie uświadczymy w niej nic z klimatu oryginału. Jak zwykle Amerykanie zrobili ze świetnego materiału kolejne krwawe popłuczyny. Gdyby był to zwykły horror, powiedziałbym, iż jest to słaby film. Jednak jako remake "[Rec]", "Kwarantanny" nie można nazwać inaczej niż nieporozumieniem. Od oryginału różni ją bowiem tylko tytuł. Aż dziw bierze z wprowadzenia takiej innowacji. Na koniec dobra rada. Oto sposób jak zobaczyć dobry horror. Weźcie do ręki dowolną amerykańską produkcję tego typu, zobaczcie jakiego filmu jest to remake, a następnie odstawcie ją na półkę i sięgnijcie po oryginał.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Amerykanie od zawsze przerabiają europejskie filmy z nadzieją, że staną się jeszcze większym hitem. I to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones