Recenzja filmu

Nowszy model (2009)
Bart Freundlich
Catherine Zeta-Jones
Justin Bartha

Coś starego, coś nowego

"Nowszy model" jest produkcją sztywno trzymającą się formuły komedii romantycznej. Jest w nim jednak wystarczająco dużo plusów, by usprawiedliwić wypad do kina.
W ostatnim czasie obserwujemy w kinach prawdziwy potop komedii romantycznych. Jest więc całkiem zrozumiałe, że nawet najzagorzalsi fani gatunku mogą mieć dosyć. Wizja opuszczenia jednego filmu staje się coraz bardziej kusząca, zwłaszcza że jest to najbardziej skostniały gatunek, tak że strata jednego pokazu nie jest mocno odczuwalna. I po prawdzie "Nowszy model" jest produkcją sztywno trzymającą się formuły: para się poznaje się, miłość niepostrzeżenie się rozwija, pojawia się problem, zerwanie... i happy end. Mimo wszystko odpuszczenie sobie seansu byłoby w tym przypadku sporą pomyłką. Przy całej swojej wtórności jest jednak w "Nowszym modelu" wystarczająco dużo plusów, by usprawiedliwić wypad do kina. Pierwszym i najważniejszym powodem jest udany dobór aktorów. Jak wiadomo, w komedii romantycznej elementem decydujący o sukcesie nie jest scenariusz, a chemia łącząca głównych bohaterów. Jeśli jest, nawet nudna historia staje się ciekawa, jeśli jej brakuje, to trzeba mocno nadrabiać komediowymi gagami, by widz nie wyszedł rozczarowany. Catherine Zeta-Jones i Justin Bartha znakomicie się rozumieją i tworzą naprawdę bardzo uroczą parę. Zeta-Jones, która powraca po dwuletniej przerwie, udanie zaciera gorzkawy posmak porażki, jaką było "Death Defying Acts". Jest zabawna i poważna w odpowiednich momentach, a do tego wygląda znakomicie. Ciekaw jestem, na ile pomocne okazały się jej własne doświadczenia ze związku z mężczyzną o ćwierć wieku starszym. Bartha ma naturalny talent komediowy, co mogliśmy już zauważyć w "Skarbie Narodów", a w mniejszym stopniu również w "Kac Vegas". W filmie emanuje wrażliwością, dojrzałością... i pozaziemską ingerencją: twórcy przesadzili z ekspozycją jego błękitnych oczu, przez co chwilami przypominał raczej jakiegoś ufoludka próbującego udawać człowieka. Drugim ważnym powodem, dla którego warto się wybrać na "Nowszy model" jest Bart Freundlich – reżyser i scenarzysta filmu. Facet ma naprawdę dobrze wyrobiony zmysł obserwacji i potrafi ciekawie prawić o ludzkich interakcjach. Może nie jest mistrzem w pisaniu gagów, ale jego historie są opowiadane lekko, z polotem i odpowiednią dozą inteligencji. Dzięki temu powstają historie będące bajkami, ale bajkami niezwykle realistycznym, tak że łatwo jest w nie uwierzyć. Pod względem komediowym "Nowszy model" nie wybija się ponad przeciętność. Ma jednak kilka naprawdę zabawnych scen (randka Zety-Jones z facetem, który korzysta z publicznej toalety), by większość widzów bawiła się znakomicie. A o to przecież chodzi.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones