Recenzja filmu

Tajemnica Westerplatte (2013)
Paweł Chochlew
Michał Żebrowski
Robert Żołędziewski

Czarny wrzesień

Wbrew temu, co wieszczono pechowemu debiutantowi, jego film da się oglądać. Wynika to może z faktu, że reżyser nie nadyma się: oszczędnie dawkuje patos, nie lubi martyrologii i rzadko
Jedyna tajemnica, jaką skrywa przede mną film Pawła Chochlewa, dotyczy kontrowersji narosłych wokół scenariusza. Na reżysera mogą się dzisiaj obrazić chyba tylko ci, którym wydaje się, że cała prawda o Westerplatte została zawarta w słynnym wierszu Gałczyńskiego (Ach, to nic, że tak bolały rany, bo jakże słodko teraz iść na te niebiańskie polany). Choć na ekranie nie zabrakło dziarskich chłopców zbijających piątki za każdym razem, gdy jakiś Niemiec pada od polskiej kuli, ów żołnierski entuzjazm nie przekłada się na nastrój filmu. Jak u Clinta Eastwooda w "Listach z Iwo Jimy" dominuje raczej podszyte fatalizmem przeczucie nadciągającej porażki. Kluczowe pytanie brzmi: czy wojacy przywitają ją na klęczkach, czy z nabitymi karabinami w dłoniach.



Chochlew nie jest, oczywiście, twórcą tej klasy co Eastwood. Jednak wbrew temu, co wieszczono pechowemu debiutantowi, jego film da się oglądać. Wynika to może z faktu, że reżyser nie nadyma się: oszczędnie dawkuje patos, nie lubi martyrologii i rzadko posiłkuje się kiczowatą symboliką (wyjątkiem są sceny snu majora Sucharskiego). Choć niektórym bohaterom wydaje się inaczej, wojna nie ma tu w sobie nic heroicznego. Za cienką czerwoną linią panują wątpliwości, strach i głód. Tchórze dezerterują, pozbawieni złudzeń oficerowie odlewają się na werbunkowe plakaty, a garnizonowy lekarz rozkłada bezradnie ręce na widok tłumu rannych. Podobne obrazy inscenizowali niegdyś w swoich filmach mistrzowie szkoły polskiej. Reżyser wyraźnie stara się do nich nawiązać.

Wajda, Munk czy Kutz mieli jednak do dyspozycji kapitalne scenariusze Jerzego Stefana Stawińskiego, który potrafił uwiarygodnić dramat i rozterki żołnierzy. Chochlew nie potrafi. Papierem szeleści zwłaszcza wątek konfliktu między majorem Sucharskim a jego zastępcą, kapitanem Dąbrowskim. Podczas gdy pierwszy próbuje ocalić podkomendnych, drugi w imię zasad gotów jest posłać wszystkich na śmierć. Każdy z bohaterów ma swoje racje, ale ich starcie nie wywołuje większych emocji. Winę za to ponoszą również odtwórcy głównych ról. Michał Żebrowski wciela się w rozważnego patriotę z marsową miną (który to już raz?), zaś Robert Żołędziewski zamienia swoją postać w przerysowanego psychopatę. Z aktorskiej brygady najlepiej broni się Mirosław Baka jako dowódca zmuszony ukarać szeregowców za niesubordynację. To jego historia została ze mną po wyjściu z kina.



Realizacyjny rozmach sytuuje "Tajemnicę Westerplatte" w jednym rzędzie z europejskimi produkcjami telewizyjnymi. Są i sceny batalistyczne, i efekty specjalne, ale po obu widać, że zostały zrobione za relatywnie niewielkie pieniądze. Najsłabiej wypadł niemiecki desant, który ani trochę nie przypomina tego z "Szeregowca Ryana" (paru statystów, kilka wystrzałów, trochę dymu). Wiadomo, że Polska to nie Hollywood. Odrobinę realizmu wypadałoby jednak zachować.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones