Recenzja filmu

Maratończyk (1976)
John Schlesinger
Laurence Olivier
Dustin Hoffman

Czy jest bezpiecznie?

Maratończyk. Zawsze to słowo kojarzyło się z Etiopczykiem, który cały czas biegnie, biegnie i biegnie, a na końcu komentator mówi, że wygrywa. Ale od niedawna to słowo zaczęło mi się kojarzyć z
Maratończyk. Zawsze to słowo kojarzyło się z Etiopczykiem, który cały czas biegnie, biegnie i biegnie, a na końcu komentator mówi, że wygrywa. Ale od niedawna to słowo zaczęło mi się kojarzyć z genialnym thrillerem autorstwa Johna Schlesingera nakręconym w 1976 roku. Schlesingerowi do spółki z Williamem Goldmanem (scenarzysta) i producentami udało się stworzyć naprawdę świetny, mocny i oryginalny thriller, który nie zestarzał się pod żadnym względem. Schlesinger reżyseruje bardzo dobrze. W bardzo inteligentny sposób buduje atmosferę. Nie stosuje się do zasady Hitchcocka: "zacząć od trzęsienia ziemi". On wprowadza widza do filmu spokojnie. Nie mówi mu wszystkiego. Powoli opisuje głównych bohaterów, pokazuje motywy ich działania itd. Film rozwija się powoli, choć od samego początku atmosfera jest gęsta. Widz nie wie dokładnie, o co chodzi. To może niektórych zniechęcić, ale proszę o cierpliwość. Później akcja rozwija się wręcz niewiarygodnie szybko. Także scenariusz stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie ma w nim żadnego idiotyzmu (co szczególnie w thrillerach razi), niepotrzebnych scen czy podlizywania się widowni. Nie. Jest do końca mocny, brudny i realistyczny. Film opowiada o sympatycznymi studencie historii, którego pasją są maratony (Dustin Hoffman). Ostro trenuje, aby być w formie. Mierzy się też z przeszłością swojego zmarłego ojca, którego reputacja jest, powiedzmy, nieciekawa, z powodu pewnej afery. Babe (tak na niego mówią znajomi) pisze doktorat na temat tyranii w życiu politycznym Ameryki. Ale ta praca to tylko przykrywka. Prawdziwy cel to oczyszczenie nazwiska ojca. Ale przez przypadek, za sprawą hitlerowskiego zbrodniarza Christiana Szella (Laurence Olivier), a także swego brata Doca (Roy Scheider), zostaje uwikłany w naprawdę paskudną intrygę. Bardzo mocnym punktem tego filmu jest aktorstwo. Każdy z aktorów stworzył naprawdę świetną kreację. Są świetne, ale różne. Każdy z nich zastosował inny styl. Dustin gra bardzo ekspresyjnie. Doskonale oddaje uczucia bohatera. Bezradność, bezsilność, niezrozumienie w stosunku do tego, co się dzieje, czy determinację, gdy chodzi o sprawę swojego zmarłego ojca. To jedna z najlepszy ról tego aktora, ale jak inna od tych z "Tootsie" czy "Absolwenta". To tylko pokazuje, jakim wszechstronnym aktorem jest Hoffman. Olivier gra dużo spokojniej. Jego bohater nie może pozwolić sobie na lekkomyślność, więc jest spięty do końca. Widać na jego twarzy zawziętość, skupienie i ostrożność. Pod koniec filmu ukazuje w doskonały sposób strach swego bohatera. Świetna rola. Roy pozostaje w cieniu dwóch bardziej znanych aktorów (także dlatego, że jego rola jest w pewnym sensie drugoplanowa), ale nie jest od nich gorszy. Przez cały film gra w na przemian oszczędnie i ekspresyjnie. Doskonale wczuł się w swoją postać, ale lata 70-te były złote w jego karierze. Oprócz "Maratończyka" wystarczy wspomnieć legendarne "Szczęki" z 1975 roku czy "Cały Ten Zgiełk" z 1979 roku. Wielki aktor. Dalszy plan też świetny, szczególnie Marthe Keller tworzy z Dustinem dobry duet. Jak ktoś chce obejrzeć film z aktorstwem na wysokim poziomie, to zdecydowanie może obejrzeć "Maratończyka". Ważną rolę w filmie odgrywa muzyka Michaela Smalla. Choćby ta początkowa. Bardzo nastrojowa, czuć niebezpieczną i tajemniczą atmosferę filmu. W połączeniu z reżyserią Schlesingera daje to spodziewane efekty. Atmosfera tego filmu dzięki reżyserii, muzyce i scenariuszowi jest naprawdę przytłaczająca. Nie taka jak w "Siedem" Finchera. Tu jest mroczniej i tajemniczej. Schlesinger bardzo dobrze wybrał miejsca, w których film się rozgrywa. Są one takie jak powinny. Gdy Doc zaprasza brata i jego dziewczynę Elsę do restauracji, wybiera naprawdę drogi lokal, w końcu jego brat myśli, że dużo zarabia dzięki interesom. Babe mieszka w tanim pokoju w lipnej dzielnicy. Ale w końcu jest studentem i sam zarabia na siebie. No, ale nie wspomniałem o najważniejszym i najbardziej pamiętnym miejscu w filmie − gabinecie tortur Szella. Każdy musi to zobaczyć. Dzieło Schlesingera jest filmem wyjątkowym. Zdecydowanie wybija się na tle dzisiejszych thrillerów, w których liczą się efekty specjalne, kaskaderskie wyczyny głównych bohaterów, a scenariusz jest prosty i lekki, aby jak najwięcej osób mogło go obejrzeć. John Schlesinger stworzył thriller doskonały, który każdy kinoman powinien znać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Twórczość Johna Schlesingera można podzielić na 2 etapy – brytyjski i amerykański. Ten pierwszy przypada... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones