Dźwięki przeszłości

W ostatnich kilkunastu latach Saura coraz częściej wraca do muzycznych tematów. Muzyka jako bohater pojawiała się w jego "Salome", "Iberii", "Fados","Flamenco dziś" i w filmie "Ja, Don Giovanni".
W jednej ze scen "Argentyny, Argentyny" dzieci w różnym wieku oglądają nagranie Mercedes Sosy, argentyńskiej gwiazdy sprzed lat, która swoją muzyką podbijała serca mieszkańców całej Ameryki Południowej. Dziewczynki i chłopcy ubrani w białe koszule siedzą w szkolnych ławkach, patrzą na ekran i słuchają. Nagle zaczynają wyklaskiwać rytm piosenki dobiegającej z głośników, włączają się w muzyczną podróż, w której przewodniczką jest słynna "La Negra". Tak oto za sprawą muzyki przeszłość łączy się z teraźniejszością. 
Carlos Saura, twórca dziś 84-letni, po raz kolejny zabiera nas w filmowo-muzyczną wyprawę, a jego "Argentyna, Argentyna" to dokument niezwykły, choć bardzo niepozorny. Nie wychodząc poza scenę zbudowaną w studiu filmowym, Hiszpan oprowadza nas po różnych regionach Argentyny. Mówi o historii miejscowych ludów, ani na chwilę nie sięgając przy tym po filmowe archiwalia. Opowieść o korzeniach współczesnej Argentyny odbywa się w całości za pośrednictwem muzyki i tańca. Saura zaprosił do udziału w swym filmie grupę przeszło stu wykonawców, którzy pochodzą z różnych części kraju i prezentują różne muzyczne gatunki i style. Pieśniarze, instrumentaliści i tancerze przez ponad osiemdziesiąt minut opowiadają nam historię swojego kraju. Nie ma tu ani słowa reżyserskiego komentarza, żadnych didaskaliów i żadnych wyjaśnień. Okazują się zbędne. Muzyka broni się sama – jej słowa, jej dźwięki i – przede wszystkim – emocjonalna temperatura. 

W "Argentynie, Argentynie" Saura pozwala wybrzmieć melodiom inspirowanym pierwotną kulturą argentyńskich Indian, a w jego filmie usłyszymy muzykę naznaczoną wpływami hiszpańskimi (copla) i afrykańskimi (malambo), a także chamame, gatunek współtworzony przez imigrantów z Polski, Ukrainy i Niemiec. Zobaczymy też imponujące taneczne widowiska – carnavalito nawiązujące do historycznych zabaw karnawałowych, czy (także) malambo – efektowny taniec argentyńskich kowbojów. 

W pieśniach, które uwiecznia Saura, jak mantra powracają opowieści o biednym życiu rolników z północy, o trudach pracy w winnicach i górnikach, którzy giną w sztolniach, a ich krew ma kolor złota należącego do właścicieli kopalń. Muzyka, którą pragnie sportretować Saura, przesycona jest tęsknotą za przeszłością, za nieżyjącymi przodkami, utraconą młodością i miłością, która odeszła. I choć hiszpański reżyser stworzył dokument na wskroś ascetyczny, niemal zupełnie nie zaznaczając na ekranie swojej obecności, udało mu się uchwycić żarliwość i prawdę tych muzycznych świadectw. 

W ostatnich kilkunastu latach Saura coraz częściej wraca do muzycznych tematów. Muzyka jako bohater pojawiała się w jego "Salome", "Iberii", "Fados", "Flamenco dziś" i w filmie "Ja, Don Giovanni".  Zupełnie tak, jakby stary mistrz kina wierzył, że to właśnie ona dotyka najgłębszych tajemnic o ludzkim życiu i namiętnościach, jakby to ona była najbardziej uniwersalnym sposobem na opowiedzenie swojej odmienności. "Argentyna, Argentyna", prosty i piękny muzyczny dokument Saury potwierdza te intuicje, stając się podróżą po melodiach, argentyńskiej historii i ludzkich uczuciach.  
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones