Recenzja filmu

Krzesło (2007)
Brett Sullivan
Lauren Roy
Paul Soren

Dobre złego początki

Starałem się obejrzeć ten film bez uprzedzeń mimo odradzających głosów, jako że o gustach się nie dyskutuje. Wiadomo, różnym osobom podobają się różne filmy, a ja jestem fanem horrorów o takiej
Starałem się obejrzeć ten film bez uprzedzeń mimo odradzających głosów, jako że o gustach się nie dyskutuje. Wiadomo, różnym osobom podobają się różne filmy, a ja jestem fanem horrorów o takiej tematyce. No i początek zaczął się może nie rewelacyjnie, ale mimo wszystko obiecująco...

Sama fabuła "Krzesła" nie zaskakuje. Młoda studentka Danielle kupuje dom, wprowadza się do niego, no i się zaczyna. Stuka, puka, drzwi skrzypią, słychać podejrzane szmery, zatem młoda bohaterka instaluje w sypialni kamerkę, aby udowodnić wszystkim, a zwłaszcza siostrze, że nie zwariowała. A udowodnić musi, ponieważ jej stan umysłowy w przeszłości odbiegał od normy i ciągle jest na lekach, których jednak nie przyjmuje regularnie. Do tego dochodzi porzucony przez nią chłopak, który - jak sądzi siostra bohaterki - mógł maczać palce w próbie spowodowania obłędu Danielle. Wydawałoby się, że paranoja ogarnia dziewczynę, a wyobraźnia płata figle. Na szczęście (a właściwie na nieszczęście) jest kamerka, która rejestruje podejrzane ruchy i tajemniczą mgłę pojawiającą się u boku śpiącej Danielle. Stanowi to dowód, że wszystkie zdarzenia nie były spowodowane złym stanem umysłu dziewczyny, ale faktycznie coś jest nie tak z domem. Jak się przekonujemy po znalezionym przez siostrę artykule w internecie, jest to dom nawiedzony przez zmarłego przed stu laty hipnotyzera i jego ofiarę.

Narracja "Krzesła" i początkowe tempo akcji nawiązują do "Blair Witch Project", a w zasadzie w większości do "Paranormal Activity". Mamy więc bohaterkę w nawiedzonym domu i kamerkę, która ma rejestrować podejrzane rzeczy. I rzeczywiście początek filmu nie zawodzi, budowanie napięcia zupełnie w moim stylu, mimo słabej roli Alanny Chisholm. Gdyby to tempo i fabułę utrzymać do końca filmu, mógłby wyjść z tego całkiem niezły horror psychologiczny, jednak reżyser Brett Sullivan (znany mi głównie ze świetnego serialu "Czynnik PSI") tym razem przekombinował, od połowy filmu dominuje głównie wątek mistyczny okraszony małym sci-fi, co nijak ma się do początku filmu. To zupełnie jakby nagle komedia romantyczna stała się łzawym melodramatem. A jeśli na horrorze można sobie poziewać, to wiadomo, cudo to to nie jest.

Próba wymieszania stylów nie zawsze wychodzi w kinie na dobre, co w "Krześle" widać bardzo wyraźnie. Początkowa euforia widza w miarę trwania filmu słabnie, a zbliżając się do końca filmu miałem wrażenie oglądania maratończyka, który już na starcie chciał finiszować, za to od połowy dystansu dostał zadyszki. To nie Hitchcock, który zaczynał filmy mocnym akcentem, a kończył jeszcze mocniejszym. Do tego filmu raczej nie wrócę, a i dwa razy się zastanowię, czy obejrzeć inny tytuł nakręcony przez jego twórców.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones