Recenzja filmu

Osada (2004)
M. Night Shyamalan
Bryce Dallas Howard
Joaquin Phoenix

Doprawdy, przerażające...

Jakiś czas temu moje otoczenie wypełniły intrygujące reklamy pewnego filmu. Co dziwne, tym filmem nie był Harry Potter, co od razu zwróciło moją uwagę. Jako szanujący się miłośnik dobrego kina
Jakiś czas temu moje otoczenie wypełniły intrygujące reklamy pewnego filmu. Co dziwne, tym filmem nie był Harry Potter, co od razu zwróciło moją uwagę. Jako szanujący się miłośnik dobrego kina postanowiłem niezwłocznie zainteresować się sprawą, co zaowocowało zdobyciem kilku informacji na temat filmu pod prostym, symbolicznym tytułem "The Village", który tym razem został całkiem sprawnie przetłumaczony na "Osadę". Najważniejszą z tych informacji było nazwisko reżysera, który miał na swoim koncie "Szósty zmysł" z Brucem Willisem, a jest to obraz, który należy do ścisłej czołówki moich ulubionych. Inne przesłanki dotyczące zbliżającej się premiery pozwalały sądzić, że "Osada" dorówna, albo nawet przewyższy pierwszy film Shyamalana pod względem napięcia, gry aktorskiej (Brody) oraz intrygującej fabuły. Pozostałem w tym zniecierpliwionym oczekiwaniu aż do pewnego dnia, godziny 18.25. Wtedy to, siedząc w kinie, chciałem skryć twarz w dłoniach i gorzko zapłakać. Nie zrobiłem tego, ponieważ wtedy rozsypałbym sobie popcorn, a musiałem się przecież czymś zajmować do końca filmu. Bo film nie pozwalał się na sobie koncentrować. Historyjka opowiada o XIX-wiecznej wiosce ukrytej w środku lasu. Wioska jest dobrze ukryta przed resztą świata z tego samego powodu, z jakiego świat jest dobrze ukryty przed wioską: w lesie żyją stwory, który zabraniają go przekraczać. Tutaj wszyscy domyślamy się zakończenia. Zakończenia, jakie pojawiało się w już w różnych mutacjach w książkach, filmach i opowiadaniach. No bo niby co mogłoby się znajdować za tajemniczym lasem? Tak więc to tyle, jeśli chodzi o skomplikowaną intrygę. Fabuła opiera się na nagłej konieczności podróży przez las i rozwiązaniu straszliwej tajemnicy Rady Miasta (poprzednia zdanie należy odczytać głosem powątpiewającym i sarkastycznym). Jako że tej fabuły jest za mało, żeby wypełnić dwugodzinny film, z ekranu wylewa się nuda i monotonia tych samych scen. Zaczynamy ziewać około dwudziestej minuty filmu. Przestajemy ziewać w jednej czy dwóch scenach, które razem trwają jakieś cztery minuty, a wnoszą element grozy i niepewności. Warto dodać, że obie te sceny zawarte już były w trailerze, który można zobaczyć, nie płacąc za bilet. Potem następuje jeszcze godzina niczego oraz "zaskakujące" zakończenie. Chwilę potem możemy już wyciągnąć głowę z kubełka na popcorn i spokojnie iść do domu obejrzeć sobie "Szósty zmysł" na DVD. Jedyne, co mogło uratować film, to gra aktorska. Role drugoplanowe, pomimo że proste i niewymagające, zagrane są dobrze i w miarę wiarygodnie. Jeśli chodzi o role pierwszoplanowe, niezły jest Brody, grający wiejskiego głupka, oraz Phoenix, jako wioskowy Werter. Główna rola (Howard) jest tragiczna. W każdej scenie aktorka wydaje się inną postacią. Zupełnie też nie radzi sobie z faktem, że jej bohaterka jest niewidoma, czego możemy się domyślić jedynie po tym, że nosi ze sobą patyk. Role tzw. trzecioplanowe przemknęły bez rewelacji: nie zapamiętałem nikogo. To wszystko składa się na obraz, który wielu określa mianem gorzkiej analizy społeczeństwa, rozważaniem strachu, czy pytaniem o mniejsze zło. Ja nazywam ten film nudnym pseudothrillerem z ambicjami. Mógłby być analizą społeczeństwa, gdyby nie był niespójny i mało wiarygodny (przez kilkadziesiąt lat nikt się niczego nie domyślił? Przykro mi: niemożliwe). Mógłby być rozważaniem strachu, gdyby tę atmosferę strachu dało się odczuć (ot - coś przychodzi z lasu, schowajmy się więc w domu). Pytaniem o mniejsze zło mógłby być, gdyby pod koniec filmu jeszcze ktoś miał ochotę się nad tym zastanawiać. Tak więc: za duże ambicje, za dużo wiary w siebie. Za mało dobrego kina. Nie wolno jednak myśleć, że film nie ma żadnych plusów. Przede wszystkim ma ładne plakaty. Są doskonale rozwiązane kolorystycznie i naprawdę zachęcają, żeby pójść do kina. Drugi plus to przyjemna dla ucha muzyka, współgrająca z niektórymi scenami (scena biegu przez las jako przykład). Dobrze, gdyby plusów było przynajmniej trzy - dodam więc całkiem niezły popcorn. Podsumowując: Niestety nie czekam już na następny film Shyamalana. Wrócę do "Szóstego zmysłu".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po mrocznych zapowiedziach filmu, wybierając się na "Osadę" szykujemy się na strach i przerażenie,... czytaj więcej
Odcięta od świata wioska, mrok, tajemniczość, groza, strach, potwory leśne i umowa z nimi o niewkraczanie... czytaj więcej
"Osada" to niepowtarzalny film grozy, ponieważ nie powstał tylko po to, by straszyć, ale również po to,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones