Recenzja serialu

Ognistooka Shana (2005)
Daisuke Takashima
Hirotoshi Rissen
Rie Kugimiya
Kristian Ayre

Gasnące życie

Yuuji Sakai właśnie dostał się do liceum. W szkole poznaje nowych ludzi i typową, szkolną rzeczywistość. Jego schematyczne wręcz życie wali się jednak w jednej chwili jak domek z kart. Chłopak
Yuuji Sakai właśnie dostał się do liceum. W szkole poznaje nowych ludzi i typową, szkolną rzeczywistość. Jego schematyczne wręcz życie wali się jednak w jednej chwili jak domek z kart. Chłopak staje się świadkiem niewytłumaczalnych wydarzeń, w trakcie których poznaje tajemniczą dziewczynę, Shanę. Dowiaduje się od niej, że nie jest człowiekiem, ale Pochodnią, czyli materiałem zastępczym po prawdziwym Yuujim. Historia Shany i Yuujiego jest przeznaczona głównie dla młodzieży, co nie przeszkodziło jednak w stworzeniu obrazu niezwykle intrygującego. Opowieść o świeżo upieczonym licealiście, który w jednej chwili dowiaduje się, że jest "pustym kontenerem" pozostałym po zmarłej osobie, jest co najmniej niepokojąca. Jak dodamy do tego uderzającą prawdę o tym, że cała masa ludzi to wygasające Pochodnie, to szok w jakimś stopniu – choćby najmniejszym – dosięgnie każdego. A historia Yuujiego nie poprzestaje tylko na tym. Chłopak postanawia zebrać wszystkie swoje siły, by po wygaśnięciu własnej pochodni pamięć o nim nie zginęła. U jego boku Ognista Mgła, potężna, ale i zarazem delikatna, Shana. Razem muszą stawić czoło nadciągającej zagładzie i pokonać nieprzyjaciela, by uratować to, co jest im bliskie. Dodatkowo każdy bohater tej historii musi prócz oczywistego antagonisty, pokonać także siebie. Mamy więc wojnę na kilku szczeblach, wojnę bezpośrednią, ale i wojnę uczuć. A to  wszystko podane w trochę strasznym, a trochę groteskowym sosie. Dla niektórych ta historia jest banalna i nieciekawa; osobiście widzę to jednak inaczej – "Shakugan No Shana" w swojej "złożonej prostocie" emanuje niepowtarzalną energią. W jednym pakiecie dostajemy dramat,  s-f, romans, komedię i film akcji. Wątki są poukładane w doskonale dopasowanych proporcjach, dzięki czemu nie da się znudzić którymkolwiek z nich. Dodatkową siłą filmu są postacie. Dajmy na to taką Margery Daw – jej stosunki z wrednym i sarkastycznym Marcosiusem oraz napotkanie Keisaku Satou i  Eita Tanaka to istny miód. Wśród zamętu emocji wystarczy kilka ujęć z ich udziałem, a napięcie rozładuje się niemal natychmiastowo. Aby nuda widza nie dosięgła, "Ognistooka Shana" oferuje również całą masę widowiskowych pojedynków, zaczepnych dialogów i niespodziewanych wydarzeń. Dużo swojskiego "BUM!" i paskudnych charakterów: Kolekcjoner lalek, niemoralne rodzeństwo, szalony wynalazca, który nawet gdyby miał niechybienie zginąć, to wykrzykiwałby wniebogłosy efekty kolejnego doświadczenia. Z drugiej strony mamy Ogniste Mgły, gadające amulety i dwóch szkolnych ignorantów (Keisaku i Eita), którzy po spotkaniu szalonej Margery, poczuli w sobie zew wzywający do uratowania świata za pomocą własnej krzepy. Wachlarz różności podsycony szczyptą ironii. A jeśli komuś tego wszystkiego mało, to na dokładkę mamy szkolny romans wśród potworów zjadających ludzi i olbrzymiej burzy uczuć. Patrząc na to trochę z boku, to jest tu wszystko, czego młody – ale nie tylko – odbiorca może pragnąć. Losy Shany i Yuujiego cechuje głęboka wyrazistość, która sprawia, że ich poczynania obserwuje się z dużym przejęciem. Konflikty, które występują pomiędzy bohaterami, zmuszają ich do podejmowania często krytycznych i kontrowersyjnych decyzji, dzięki czemu akcja nabiera smaku i jest bardzo emocjonująca. I tak jedni widzowie będą z niecierpliwością oczekiwać kolejnych walk i dewastacji, a drudzy stracą paznokcie z powodu zawiłego romansu. Jeśli ktoś szuka czegoś urokliwego i zajmującego, to ten serial jest doskonałą propozycją. "Urokliwego", ponieważ historia Shany ma w sobie coś szczególnego, co - obok humoru i ciekawej akcji - nadaje obrazowi specyficzny kształt.   Myśląc teraz o "Ognistookiej Shanie", widzę opowieść podobną do najlepszych bajek, które człowiek z takim zainteresowaniem kiedyś poznawał. Siła, którą ta historia czerpie, pochodzi właśnie stamtąd – z opowieści o bohaterach i ich zwycięstwach; o miłości, która musi przejść wiele prób i poświęceń. A stając obiektywnie przed samym sobą, przyznać należy, że niezależnie - czy kto mały, czy duży, to czasem takiej odskoczni potrzebuje. Polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones