Recenzja filmu

Wimbledon (2004)
Richard Loncraine
Kirsten Dunst
Paul Bettany

Gra z sercem i pasją

Tytułowy "Wimbledon" to chyba jedna z najbardziej oryginalnych i pomysłowych produkcji, łączących sport z wątkiem romansowym. Muszeprzyznać, że recenzowany obraz przyciągnął mnie przed ekran
Tytułowy "Wimbledon" to chyba jedna z najbardziej oryginalnych i pomysłowych produkcji, łączących sport z wątkiem romansowym. Muszeprzyznać, że recenzowany obraz przyciągnął mnie przed ekran telewizora, właśnie ze względu na poruszony w filmie temat rozgrywek tenisowych. Od zawsze byłem fanem tego sportu, tak więc byłem bardzo ciekawy "Wimbledonu". Chciałemzobaczyć,jak twórcom uda siępołączyćfilm sportowy z komedią romantyczną. Byłem otwarty na pomysły reżyseraRicharda Loncraine'a, który zaoferował niezwykle zabawny oraz ciekawy obraz, poruszający interesujące, a zarazem ważne problemy, jak również z nieoczekiwanie "mądrym" i wartościowym przekazem.

Film to tak jakby kronika wydarzeńostatniegoWimbledonu Petera Colta, głównego bohateraprodukcji. Obraz koncentruje się nadośćszczegółowym ukazaniu protagonisty, jego charakteru, sposobu bycia oraz dręczących go problemów, jak również przemyśleń. Twórcom bardzo zależało, aby jak najbardziej przybliżyć postaćzawodnika, podupadłego na duchu tenisisty. Aby toosiągnąć, aby kinoman mógł nawiązać emocjonalną więź z bohaterem produkcji, reżyser przybliża nam przemyślenia Petera. Obserwujemy to podczas rozgrywek, gdy możemy usłyszeć jego myśli na temat dziejących się na korcie wydarzeń. Muszę przyznać, że takie rozwiązanie zastosowane przez twórców naprawdę "zdało egzamin" i pozwoliło mi lepiejzrozumiećPetera oraz jego problemy. Warto też wspomnieć, że myśli głównego bohatera przesiąknięte są przezabawną ironią, a nawet autoironią, dzięki czemu "uśmiechbędzie gościł na naszej twarzy" prawie przez całą produkcję, mogę to Wamzagwarantować.

Świetne połączenie dramatusportowegoz komedią romantyczną to zdecydowany plus dzieła. Całą historię ogląda się z przyjemnością od samegopoczątkudo końca. Jest ciekawa i absorbująca uwagę. Dobrze skonstruowany wątek główny, którym jest Wimbledon, przeplatany wątkiem romansowym, to fajna sprawa. Do tego parę wątków pobocznych, równie ciekawych, co dwa wcześniej wymienione oraz ogromna doza humoru, i mamy naprawdę relaksujący obraz, w sam raz na długie zimowe wieczory. Zaznaczę też, że film posiada bardzo ciekawe zakończenie, które chociaż jest trochę zbyt naciągane, stanowi dobre podsumowanie filmu i pozwala wyciągnąć pewne wnioski oraz refleksje.

Film porusza też kilka ważnych problemów. Stawia nas przed pytaniem, co jest dla nas najważniejsze?Miłość, pieniądze a może sława? Mówi o wybaczaniu, o możliwości poprawy. Zwraca też uwagę na to, że nigdy nie należy siępoddawać, że należywalczyćdo samego końca.Uświadamiarównież, byćmoże bolesną, ale bardzo ważną prawdę odnośniekariery sportowca: na każdego w końcu przyjdzie czas. Każdy z zawodników będzie musiał sięzmierzyćz faktem, że się zestarzał i nie nadąża za innymi młodszymi rywalami. Będą musieli to zrozumieći w odpowiednim czasie wycofać się z rozgrywek. Jednak należypamiętać, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń i to tylko od nich samych będziezależeć, kiedy ten moment nastąpi.

Należydodać, że film stylizowany jesttrochęna obraz biograficzny. Poniekąd takie skojarzenia są nawet bardzo trafne, ponieważ, chociaż postacie występujące w obrazie są zupełnie fikcyjne, toopowieśćprzedstawiona przez scenarzystów przypomina historię Gorana Ivanisevica, który w 2001 roku wygrał Wimbledon. Dostał się na te zawody jako gracz z dziką kartą, zupełnie tak samo, jak nasz bohater.

Jakby tego było mało, największą zaletąprodukcjijest typowy brytyjski humor. Muszę przyznać,żezabawnedialogi to mocna strona filmu. Czasem dwuznaczne, czasem pełne ironii, naprawdę nie ma się czegoprzyczepić. Jak na komedię romantyczną, są po prostu świetnie napisane.Równieżsame postacie są niekiedy przekomiczne, dobrym przykładem jest główny bohater Peter Colt, jak również komizm sytuacyjny - na przykład scena, w którejojciec Lizzienawiedza protagonistę. Jednak nie jest to humor dla każdego i nie każdemu przypadnie do gustu.

Świetnie prezentują się same rozgrywki. To, co dzieję się na korcie jest bardzo interesujące. Wliczając w to nie tylko serwy i brawurowe zagrania bohaterów, ale również nawiązujące się tamznajomościoraz grę psychologiczną pomiędzy zawodnikami. Wracając jednak do samego tenisa... Z nieukrywaną przyjemnością śledzi się wysiłkibohaterów. Ich gra na korcie wypada bardzo realistycznie i jestem dla nich pełen podziwu. Zdaję sobie sprawę, ile musiało ich to kosztować. Rewelacyjnie wypadły spowolnienia niektórych zagrań oraz zbliżenia na piłkę, w trakcie odbicia bądź lądowania w okolicach linii końcowej. Warto teżzwrócićuwagę na specyficzny sposób prowadzenia kamery.

Należywspomnieć także o stojącymna ponadprzeciętnym poziomie aktorstwie. Kirsten Dunst i Paul Bettany spisalisięrewelacyjnie. Wykreowali charyzmatycznych, niezwykle zabawnych oraz dających siępolubić bohaterów. Bardzo szybko zżyłem sięzarówno z Lizzie, jak i jej życiowym partnerem, Peterem Coltem.

Na koniec chciałbympowiedzieć, że "Wimbledon" to udany obraz, to znaczy komedia romantyczna z rozgrywkami tenisowymi w tle, na którą warto poświęcić czas. Film zadowoli zarównoromantyków, jak izwolennikówsportu. Ja należę do obu tych grup, tak więc obraz okazał się dla mnie miłym zaskoczeniem i świetną półtoragodzinną rozrywką. Zdecydowanie polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jakiś już czas nie było filmu o tematyce sportowej. Z tym większą przyjemnością usłyszałem tytuł... czytaj więcej
Tytuł filmu dla wielu jest konkretnym skojarzeniem i co ciekawe, nie mylą się ci, którzy myślą o tenisie.... czytaj więcej