Recenzja filmu

Obca (2010)
Feo Aladag
Sibel Kekilli
Nizam Schiller

Hańba indywidualizmu

Reżyserce nie udało się przekazać tego, jak tragiczne dla rodziny Umay jest wykluczenie. Cała sytuacja wydaje się raczej anachronizmem.
"Obca" Feo Aaldag to jeden z najbardziej wyróżnianych filmów roku. Jest niemieckim kandydatem do Oscara, znajduje się na skróconej liście do Europejskich Nagród Filmowych, miał też sześć nominacji do niemieckich Oscarów. Nic zatem dziwnego, że z dużym zainteresowaniem sięgałem po ten tytuł. Być może  moje oczekiwania były zbyt wysokie, ale "Obca" częściowo mnie rozczarowała.

Film sprawdza się jako dramatyczna historia jednostek, które znalazły się w sytuacji bez wyjścia. Umay ma dość małżeństwa z porywczym Kemalem. Postanawia więc wrócić wraz ze swoim synem do domu rodziców. Jeśli myślała, że rodzina przywita ją z otwartymi ramionami, to się przeliczyła. Wszyscy woleliby, żeby kobieta wróciła do męża, a kiedy to okazuje się niewykonalne, to naciskają, żeby chociaż syn wrócił do ojca. Umay postanawia więc odejść z domu i zamieszkać w schronisku dla kobiet. To jednak tylko potęguje hańbę jej rodziny, a ją samą napiętnuje jako ladacznicę. Być może wszystko jakoś by się ułożyło, gdyby zapomniała o bliskich i pozwoliła im zapomnieć o niej. Ale krew nie woda. Umay powraca zatem do domu, próbuje utrzymać więź, nie zdając sobie do końca sprawy z tego, że wmasowuje sól w otwartą ranę. W końcu rodzinie, której honor został zszargany, pozostaje już tylko jedno, tragiczne w skutkach rozwiązanie.

Siłą obrazu jest postać głównej bohaterki – Umay. Z jednej strony zyskuje ona współczucie widzów, jak każda osoba walcząca o prawo do bycia sobą. Umay pragnie przecież tylko móc żyć jak typowa Niemka. Z drugiej jednak strony jej postawa jest mocno egocentryczna. Stawia rodzinę w straszliwie kłopotliwym położeniu i zakłada z góry, że poświęcą dla niej wszystko. Walcząc o swoją wolność, ogranicza wolność innych, w tym swojej siostry, która może stracić ukochanego ze względu na plamę na honorze rodziny.

"Obca" niestety wypada znacznie słabiej jako obraz poruszający temat morderstw honorowych. Są one elementem zupełnie innego świata – świata ludów wędrujących, przemierzających wielkie przestrzenie, gdzie przetrwanie zapewniała grupa. Powiedzenie "w kupie siła" na stepach i pustyniach było prawem życia i śmierci, stąd dobrobyt grupy przeważał nad dobrobytem jednostki. Słabe ogniwa były eliminowane, a honor klanu był świętością, którą należało chronić za wszelką cenę. Tylko on zapewniał niezbędny dopływ świeżej krwi (przez małżeństwa) i wymianę dóbr umożliwiających przetrwanie. U Aladag nie czuć świętości honoru rodziny. Kiedy mowa jest o dobrej opinii wśród społeczności, kiedy mowa jest o ostracyzmie, zalatuje zwyczajną dulszczyzną. Reżyserce nie udało się przekazać tego, jak tragiczne dla rodziny Umay jest wykluczenie. Cała sytuacja wydaje się raczej anachronizmem, który obserwuje się z boku, z egocentrycznej perspektywy człowieka Zachodu. Ta perspektywa nie daje niestety pełnego wglądu w dramat osób, które wciąż żyją zgodnie z tradycją klanową. Ta perspektywa jest też typowa dla większości widzów europejskich, a zatem nie przyczynia się do poszerzenia horyzontów myślowych. A szkoda, bo temat morderstw honorowych jest niezwykle skomplikowany, aż roi się w nim od osobistych dramatów. W ostatnim czasie był on w kinie niemieckim i tureckim poruszany kilkakrotnie, ale mimo to wciąż jest jeszcze miejsce na kolejne analizy i opowieści.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones