Recenzja filmu

Gwiazd naszych wina (2014)
Josh Boone
Shailene Woodley
Ansel Elgort

Jaśniejsza od gwiazd

Od pewnego momentu w filmie nieprzerwanie płyną strumienie łez – wylewane zarówno przez postaci, jak i obserwujących ich widzów. Trzeba by mieć serce z kamienia, żeby nie wzruszać się położeniem
Sądząc po wpisach na forach poświęconych Shailene Woodley, odtwórczyni głównej roli w ekranizacji poczytnej powieści Johna Greena nie cieszy się zbyt dużą sympatią widzów. Podobno to negatywna reakcja internautów na jej występ w "Spider-Manie" jako Mary Jane doprowadziła do wycięcia scen z jej udziałem. Nie radzę jednak usuwać Woodley z "Gwiazd naszych wina" – to właśnie ona jest największą zaletą filmu.



Bohaterką "Gwiazd" jest Hazel Grace Lancaster, 17-latka z wyrokiem śmierci. Gdy miała 13 lat, zdiagnozowano u niej raka tarczycy i nie dawano dużych szans na przeżycie. Udało się ją uratować dzięki eksperymentalnej kuracji, która jednak ma znaczące efekty uboczne – w płucach Hazel zbiera się woda, która pewnego dnia może doprowadzić do jej uduszenia. Każdy dzień bez ataku to dla dziewczyny błogosławieństwo i jednocześnie strach przed nieuniknionym. Kiedy na grupie wsparcia pozna 18-letniego Augustusa Watersa (Ansel Elgort) – weterana raka kości z amputowaną nogą – jej policzone dni nabiorą nowego wymiaru.

Zarówno Hazel, jak i Augustus są bohaterami, których każdy chciałby mieć za przyjaciół. Oboje są wyjątkowo inteligentni, serdeczni, łagodni, dobrze wychowani i zdystansowani do swojej sytuacji. Wydaje się, że nikt bardziej niż oni nie zasługuje na długie i szczęśliwe życie, szczególnie, że miłość, jaka między nimi wybucha, jest podręcznikowo doskonała. Zakochujący się w sobie bohaterowie są uroczy, a śledzenie kolejnych etapów rozwijającego się między nimi uczucia sprawia autentyczną przyjemność. Dopiero, kiedy scenarzyści na powrót przypominają, że historia Hazel i Gusa nigdy nie skończy się słowami: i żyli długo i szczęśliwie, dramatyzm ich sytuacji ścina z nóg. Od pewnego momentu w filmie nieprzerwanie płyną strumienie łez – wylewane zarówno przez postaci, jak i obserwujących je widzów. Trzeba by mieć serce z kamienia, żeby nie wzruszać się położeniem tych niewinnie cierpiących superdobrych bohaterów. 



I jest w tej metodzie pewien szantaż emocjonalny – jak nie opłakiwać postaci, które pokochało się chwilę wcześniej, a które są tak super, że chciałoby się im oddać ostatnie pieniądze, pierwsze śniadanie i odbierać każdy ich telefon, nawet w środku nocy. Uśmiercanie takich bohaterów jest ciosem poniżej pasa i jest to w dodatku cios starannie wykoncypowany. Co prawda twórcy filmu, podobnie jak autor książki, starają się – zgodnie ze złotą zasadą –  smutne sceny przeplatać dowcipnymi kwestiami; padają nawet żarty na temat kalek, czyli ich samych, ale są to żarty tak słodkie, że wzruszają same w sobie i sprawiają, że chciałoby się bohaterów przytulić jeszcze mocniej.

Oprócz miłości Hazel, Gusa, a także nieuleczalnej choroby ich i ich niewidomego przyjaciela Isaaca (Nat Wolff), jest w "Gwiazd naszych wina" jeszcze jeden ważny wątek – fikcyjna książka fikcyjnego autora, którą Hazel traktuje jak swoją prywatną biblię. "Cios udręki" Petera van Houtena o Annie umierającej na raka staje się zapalnikiem znaczących dla rozwoju historii wydarzeń. Nie wiemy, o czym dokładnie opowiada – wydaje się, że nie jest to istotne, ważne, że służy za metaforę sytuacji bohaterów, a jest to – trzeba dodać – metafora pretensjonalna, wydumana, mająca dowodzić inteligencji i wyjątkowości bohaterów. Wszystko, co związane jest w filmie z książką van Houtena, jest niewiarygodne, włącznie z postacią jej autora. Hazel i Gus poradziliby sobie bez tego wątku. Opowieść o nich byłaby wtedy po prostu romansem dla nastolatków, a tak dodałabym do tego zestawu jeszcze "pseudo" i "intelektualnym".
1 10
Moja ocena:
5
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Może ''okay'' będzie naszym ''zawsze''? Okay. Ta scena zawładnęła światem internetu odkąd film... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones